Moja dewiza? Nic nie muszę i niczego szczególnie nie potrzebuję. Życie mnie nauczyło, że jeśli na coś się nie nastawiam, to zawsze jestem zadowolona. A najbardziej z pracy. Ona jest dla mnie życiem. Fotografując, w jakiś sposób porządkuję świat wokół siebie, staram się go zrozumieć. Uczę się dobrego życia. W zgodzie ze sobą, bez oszukiwania, zwłaszcza siebie, bez przeginania. Szukam szczerości, ludzi, którzy nie robią min, nie pozują. Nie pociąga mnie coś, co jest sztuczne, wymyślone. Na to szkoda mi czasu, tak jak na prasowanie koszul. Nie żałuję go natomiast na swoje rytuały. Zawsze wstaję wcześniej, niż powinnam, parzę kawę i robię plan dnia. Niekiedy włączam telewizor, żeby zobaczyć, co słychać w wiadomościach, potem wychodzę na taras; chwila pracy z komputerem i telefonem i wszystko jest ustawione.

W grafiku uwzględniam czas dla siebie, codziennie muszę mieć swoją godzinę samotności. To mnie resetuje, podobnie działa przyroda. Choć lubię także spotkania towarzyskie, zabawę. Wolny czas spędzam zwyczajnie: spaceruję, czytam, odwiedzam galerie i muzea, przekomarzam się z ludźmi na Facebooku. Czasem pytają mnie, co lubię. Mówię, że zmiany. Nowe sytuacje zmuszają do porzucenia rutyny. Bronię się przed utartymi ścieżkami, więc wyzwania mnie cieszą. Jestem fanką rzeczy pozytywnych, unikam narzekania. Gdy mam zły nastrój, mówię sobie: „Robię, co lubię”.