Jestem aktorką, uprawiam wędrowny zawód, jeżdżę ze spektaklami po Polsce, jeden serial kręcę w Warszawie, drugi we Wrocławiu. Na szczęście mam kawałek swego dachu nad głową, gdy więc wracam do domu, zrzucam szpilki (chociaż tak naprawdę w szpilki wbijam się tylko na scenie) i jestem u siebie. Domowa stabilizacja jest piękna!

Uwielbiam te nieliczne leniwe dni, w których od rana do późnego popołudnia mogę chodzić boso, w szlafroku, czytać zaległą prasę, popijać pyszną kawę na balkonie i podziwiać panoramę Warszawy z okna na dziesiątym piętrze. Wieczorami z moim ukochanym potrafimy godzinami le-żeć na kanapie, oglądając amerykańskie seriale: „Homeland”, „Breaking bad” czy „House of Cards”. Także babskie produkcje typu „Gotowe na wszystko”. To wciągające tak zanurzyć się w innej rzeczywistości na długo, czasem na wiele wieczorów. Czasem mobilizuję się i ruszam z kanapy, bo wiem, że dla zdrowia ruch jest niezbędny. Najbardziej lubię jogę, lecz przy nieregularnym trybie życia trudno wpasować się w rytm zajęć. Długo chodziłam na siłownię, ale zauważyłam, że i tam można się obijać. Teraz, jeśli pogoda sprzyja, maszeruję z kijami do nordic walking, a w domu wykonuję ćwiczenia o nazwie pięć rytuałów tybetańskich.