Nam opowiada m.in. o tym, jak bardzo ważna jest dla niej rodzina, o realizowaniu życiowych pasji i jubileuszu pracy twórczej, który tuż, tuż...

Pani Kasiu, czy mając za męża mistrza fitnessu, łatwiej utrzymać zgrabną sylwetkę?

Kasia Skrzynecka: Mąż nigdy nie był moim osobistym trenerem, wbrew opowiastkom, jakie lansuje plotkarska prasa. Nie trenujemy razem. Marcin jest zawodnikiem i trenerem sportowym. Ja, jeśli mam czas trenować, ćwiczę wyłącznie dla zachowania dobrej kondycji i figury.

Jak mąż znosi pani popularność?

Kasia Skrzynecka: To oczywiste, że wolimy, gdy gazety piszą o naszej pracy niż o życiu prywatnym. Dotyczy to mnóstwa osób, tzw. „ludzi z telewizora” – nie tylko nas. Niestety, bulwarowa prasa drukuje to, co sobie wymyśli, zazwyczaj bez naszej wiedzy. Staramy się mieć do tego dystans. Żyjemy i pracujemy spokojnie, bez niepotrzebnych skandali i „fajerwerków”.

Już na pierwszy rzut oka widać, ze emanuje z pani pogoda ducha. Nigdy pani nie narzeka?

Kasia Skrzynecka: Rzadko. Każdy czasami jest zmęczony, bo nie ma czasu się wyspać, bo biega z jednej pracy do drugiej. Ale ja jestem zwolenniczką zdrowego rozsądku, nie lubię w niczym przesady. Żyję swoim rytmem tak, by zachować właściwe proporcje między pracą a życiem rodzinnym. To, co robię, absolutnie mnie satysfakcjonuje. Wolę być artystką, która pracuje spokojnie, ale z powodzeniem już prawie dwadzieścia lat, niż być gwiazdą jednego hitu i potem zostać zapomnianą.

No właśnie, w przyszłym roku będzie pani obchodziła dwudziestolecie pracy artystycznej.

Kasia Skrzynecka: Bardzo zależy mi, by ten przyszły rok był miłym podsumowaniem moich pierwszych dwudziestu lat w zawodzie. I początkiem kolejnego, mam nadzieję, dwudziestolecia!

Co zatem będzie uwieńczeniem jubileuszu?

Kasia Skrzynecka: Kończę nagrywanie płyty. Pracuję także nad scenariuszem muzycznej sztuki teatralnej. Jest już niemal gotowy, by premiera mogła być zrealizowana w 2010 r. Będzie to spektakl, którego fabuła niemal w całości rozgrywa się w tekstach piosenek. Wiele uczuć i namiętności dodatkowo wyrażanych jest w tańcu. Postać Alicji – głównej roli kobiecej, napisałam z myślą o tym, by móc ją zagrać!

Widzę, ze miłość panią uskrzydliła i dodała zapału do pracy...

Kasia Skrzynecka: Nie da się odseparować naszego życia osobistego od pracy twórczej. Odzyskałam spokój i poczucie stabilizacji. Nie jestem człowiekiem, który jak wieczny żaglowiec zdobywa wciąż nowe wyspy, pędzi przez życie i szuka atrakcji. Kocham spokój, dom, rodzinę. Chce się wtedy żyć i pracować.

Zobacz także:

Takie wzorce wyniosła pani z domu rodzinnego?

Kasia Skrzynecka: Tak. W mojej rodzinie nikt nie przedkładał pracy nad czas spędzony z bliskimi. Wzajemne relacje były dla nas priorytetem, toteż dla mnie nie było takie proste zrezygnować ze związku, przyjaźni, miłości. Wyniosłam z domu bardzo dobre wzorce.

Przed panią nowy etap w życiu. Czy w związku z tym zrobiła pani jakieś postanowienia?

Kasia Skrzynecka: Nie robię postanowień, żyję po prostu najlepiej, jak potrafię. Wiem, że jak w życiu każdego z nas tak i w moim będzie jeszcze dużo wzlotów i upadków. Na pewno będę musiała przełknąć niejedną gorzką pigułkę, ale dopóki jest dobrze – staram się tym stanem cieszyć.