Wszechstronna, zabawna i piękna. Tak w skrócie można opisać Heidi Klum. To kobieta o wielu wcieleniach i mama czworga dzieci (9-letniej Leni, 8-letniego Henry’ego, 7-letniego Johana i 4-letniej Lou). Niektórym trudno uwierzyć, że jest w stanie pogodzić życie rodzinne z karierą zawodową. A co z jej życiem prywatnym? Powiedzmy, że jest po prostu szczęśliwa. I łatwo to zauważyć. Kiedy ściskam jej dłoń na przywitanie, oprócz niesamowitej urody bije od niej pozytywna energia. Podczas wyczerpującej całodniowej sesji zdjęciowej w Londynie nic nie stanowi dla niej problemu. Oczywiście, jest profesjonalistką, ale od pierwszego spotkania można mieć wrażenie, jakby się ją znało znacznie dłużej. I taka jest dla wszystkich: uśmiechnięta, towarzyska i pełna entuzjazmu.

W ciągu swojej kariery wcielała się – i wciąż wciela – w wiele ról. Jest modelką, prezenterką telewizyjną, projektantką, aktorką i producentką. Jako 19-latka, w 1992 r., wygrała w Niemczech konkurs dla modelek i niedługo potem przeprowadziła się na stałe do Stanów Zjednoczonych. Zaczynała od katalogów z ubraniami, ale szybko trafiła na okładki amerykańskich magazynów, wśród których znalazł się słynny „Sports Illustrated”. Pracowała dla topowych marek modowych, choć w przeciwieństwie do innych top modelek nigdy nie chodziła na pokazach np. w Paryżu, co kilka lat temu ochoczo wytknęli jej Karl Lagerfeld i Wolfgang Joop. – To nie jest modelka z wybiegu. Ma za szerokie biodra, za duży biust. I za szeroko się uśmiecha. To nie awangarda, to komercja – marudził Joop. A Karl Lagerfeld powiedział kiedyś: – Nie znam Heidi Klum.

We Francji nigdy nie była znana. Claudia Schiffer też nie wie, kim ona jest. Co na to Heidi? Nic. Ona po prostu robi swoje. Odkąd w 2010 r., po 13 latach, przestała być aniołkiem Victoria’s Secret, skupia się na projektowaniu. Lista jej dokonań jest imponująca. Tylko w ubiegłym roku zrobiła linię biżuterii dla telewizyjnego kanału zakupowego QVC, buty dla niemieckiej marki Birkenstock, kolekcję sportową dla New Balance i dziecięcą dla Babies”R”Us. Niedawno wprowadziła na rynek nowe perfumy Shine i Shine Rose, a za chwilę w sprzedaży będzie dostępny już trzeci z kolei zapach – Surprise. Na portalu Aol.com prowadzi stronę z poradami (od zdrowego żywienia po wychowanie dzieci). W amerykańskiej telewizji już po raz jedenasty szuka kandydatki na top modelkę w programie telewizyjnym „Project Runway”, którego jest także producentką. W Niemczech, skąd pochodzi, robi dokładnie to samo w „Germany’s next Topmodel”. Po drodze były też Hollywood i gościnne role w „Seksie w wielkim mieście”, „Diabeł ubiera się u Prady” i „Gotowych na wszystko”. Sporo jak na jedną osobę...

Dziś Heidi Klum to bardziej kobieta biznesu niż modelka (choć okazjonalnie jeszcze pozuje i jest twarzą m.in. dżinsowej marki Jordache). Jej majątek szacuje się na 70 milionów dolarów, tylko w ubiegłym roku zarobiła 20 i magazyn „Forbes”, który co roku sporządza rankingi najbogatszych ludzi świata, wykreślił ją z listy najlepiej zarabiających modelek, pisząc, że Heidi to już nie modelka, ale potentatka medialna! W życiu jednak coś zawsze jest kosztem czegoś i jeszcze niedawno o jej problemach w życiu prywatnym i rozwodzie z Sealem grzmiały wszystkie nagłówki plotkarskiej prasy. Heidi przyznaje, że przez pewien czas po rozstaniu czuła się jak na rollercosterze, ale „miała mocno zapięte pasy bezpieczeństwa” i nie poddała się. Teraz wszystko wygląda inaczej. – Jestem szczęśliwa, ponieważ mam czwórkę zdrowych i wspaniałych dzieci. Jestem w stanie zapewnić im wszystko, czego potrzebują, i to jest dla mnie najważniejsze. Naprawdę doceniam to, co mam – wyznaje szczerze.

Czy nadal wierzysz w miłość?

Heidi Klum: Oczywiście, że tak. Marzę o wielkim uczuciu. Chociaż jestem kobietą biznesu, która odnosi sukcesy, jestem też zwykłą dziewczyną. Większość dziewczyn to romantyczki. Jestem taka jak one – zawsze słucham głosu serca.

Czy w twojej rodzinie są jakieś zwyczaje, które pielęgnujecie?

Zobacz także:

Heidi Klum: O 18 wszyscy spotykamy się w jadalni. Dzieci nakrywają do stołu, a później zasiadamy do wspólnego posiłku. Ten rytuał jest dla mnie wyjątkowo ważny, bo wszystko odbywa się dokładnie tak jak wtedy, kiedy byłam mała. W moim rodzinnym domu wspólny posiłek był tradycją. Jeśli nie wracam z pracy zbyt późno, sama gotuję i proszę dzieci o pomoc. Myślę, że im wcześniej zaczną angażować się w domowe obowiązki, tym lepiej dla nich. Właśnie tak robiła moja mama, gdy byłam dzieckiem, i jestem jej za to naprawdę wdzięczna. Dzięki temu, że wciągała mnie w kuchenne sprawy, potrafię dziś gotować!

Od najmłodszych lat otaczali cię ludzie, którzy zajmowali się urodą...

Heidi Klum: Mój tata pracuje w firmie kosmetycznej, więc dorastając, miałam nieograniczony dostęp do lakierów do paznokci, produktów do makijażu i perfum. Moja mama była fryzjerką i to właśnie na mnie wypróbowywała różne nowości. Miałam trwałą, grzywki, przeróżne kolory włosów, a nawet staromodne pasemka, które robiło się tak, że nakładało się na głowę czepek kąpielowy z dziurkami i przez te dziurki fryzjerka szydełkiem wyciągała pasemka włosów. Później te kosmyki farbowała. Efekt by różny. Raz wychodziły za jasne, raz za cienkie, a innym razem wyglądałam, jakbym miała plamy na włosach. Zdecydowanie do mnie nie pasowały. Większość moich koleżanek ze szkoły przychodziła do mojej mamy na strzyżenie. Nasz dom zamieniał się wtedy w salon fryzjerski. Zawsze było przy tym mnóstwo śmiechu. To były fajne czasy. (śmiech)

Jesteś twarzą marki Astor. Jakie sztuczki podpatrzyłaś przez te wszystkie lata u zawodowych makijażystów, z którymi współpracowałaś?

Heidi Klum: Nauczyłam się, jak sprawić, żeby oczy wyglądały na większe, a także jak zrobić tzw. kocie oko. Trzeba grać światłem i cieniem, np. rysując białą kreskę na dolnej powiece, nad linią rzęs, a na górnej – czarną. W ten sposób twój makijaż zyska głębię i wymiarowość. Nauczyłam się też, że z pudrem trzeba bardzo uważać. Jeśli nie chcesz, żeby twoja skóra błyszczała, lepiej użyj chusteczek matujących. Zaczęłam też doceniać żel do brwi, który pozwala utrzymać ich pożądany kształt i optycznie rozciąga skórę pod nimi. Polubiłam także zalotki do rzęs. Jeśli chodzi o inne akcesoria, to niezbędne są dobre pędzle do makijażu, ale trzeba pamiętać, że należy je często myć. To jeden z patentów, dzięki któremu skóra będzie wyglądać promiennie.

Jak dbasz o siebie na co dzień?

Heidi Klum: Rano biorę prysznic, myję włosy, depiluję nogi, a następnie nakładam odrobinę kremu nawilżającego. Następnie jadę do studia, gdzie przez około dwóch godzin jestem malowana i czesana. Weekendy staram się mieć wolne. Wtedy nakładam tylko warstwę kremu BB, który jest jednocześnie podkładem. Zakładam okulary przeciwsłoneczne i gotowe.

Jaka forma ćwiczeń twoim zdaniem jest najbardziej skuteczna?

Heidi Klum: Bieganie. Kiedy biegam, spalam cały nadmiar tłuszczyku. Ale generalnie uważam, że dobrze jest wykonywać po trochu różne ćwiczenia. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że na dobre wychodzą mi niektóre ćwiczenia fitness. Szczególnie teraz, kiedy całkiem sporo jem. Ostatnio notorycznie pochłaniam hamburgery.

Poważnie?

Heidi Klum: Pod tym względem dzieci nie ułatwiają sprawy. One uwielbiają np. pizzę. Ja również, i czasami po prostu nie mogę sobie odmówić kawałka. Nie chcę też wpaść w obsesję na punkcie ciągłego kontrolowania swojej wagi i figury. W życiu trzeba mieć małe przyjemności. Ale chyba już najwyższy czas, żebym powiedziała „nie” węglowodanom i zaczęła stosować się do zasady „80% warzyw i owoców, 20% mięsa”.

Wróćmy na chwilę do twojej pracy. Masz jeszcze jakieś zawodowe marzenia?

Heidi Klum: Osiągnęłaś już w branży tak wiele... Wydaje mi się, że teraz robię wszystko, o czym kiedyś marzyłam. Jestem np. bardzo dumna z bycia twarzą marki Astor. Kiedy zaczynałam w modelingu, jak każda początkująca modelka chciałam brać udział w kampaniach firm kosmetycznych. To zabawne, że udało mi się spełnić to młodzieńcze marzenie w wieku, w którym niektóre modelki przechodzą na emeryturę. Podobnie jest z projektowaniem. Zawsze chciałam się tym zajmować, tworzyć coś z niczego. Teraz mam taką okazję. Nareszcie mogę zaspokoić swoją kreatywną naturę!

Nigdy nie domyśliłabym się, że 1 czerwca kończysz 40 lat. To fajny czas w życiu kobiety.

Heidi Klum: Zdecydowanie! Czuję się świetnie w swojej skórze. Jestem w dobrym momencie życia. A jeśli kiedyś zostanę babcią, będzie to mój prawdziwy sukces. Rodzina jest dla mnie najważniejsza.

Jesteś jurorką programu „Project Runway” i prowadzącą „Germany’s next Topmodel”. Jak twoim zdaniem będzie wyglądać supermodelka przyszłości?

Heidi Klum: Nie sądzę, byśmy mogli coś takiego przewidzieć. Spotykam wiele dziewczyn, które mają urodę i ciało modelki. Ale żeby osiągnąć w tym zawodzie sukces, potrzeba czegoś więcej. Trzeba mieć to „coś”, trzeba błyszczeć. Trzeba być zabawną, seksowną i mieć charyzmę. W programie jest wiele pięknych dziewczyn, ale większość z nich nie ma tego „czegoś”. Oczywiście ważne jest, żeby wiedziały też, jak zachować się przed obiektywem, bo zdjęcie jest najważniejsze. Gdy pozujesz do okładki i fotograf chce, żebyś była superwesoła, musisz być superwesoła. Czasem chce, żebyś była twarda, czasem – żebyś była kobieca. Dobrą modelkę poznaje się właśnie po tym, że potrafi wcielić się w różne role.

Masz jakiś sposób na to, by być sexy?

Heidi Klum: Pewność siebie, bycie naturalną i czucie się dobrze w swojej skórze. Moim zdaniem to sprawia, że kobieta jest zmysłowa. W drugiej kolejności ważne jest to, żeby bawić się modą, eksperymentować ze swoim wyglądem, próbować różnych rzeczy. Pracuję jako modelka od 18 lat. Wielokrotnie miałam okazję zmieniać wygląd. Od bardzo ostrych looków na sesji po superglamour na czerwony dywan. Wiem, że większość ludzi nigdy w życiu nie pójdzie na imprezy, na jakie ja chodzę, ale każda z nas ma mnóstwo okazji, żeby zmienić swój wygląd dla samej siebie albo dla ludzi, którzy są jej bliscy. Czy to na rodzinne spotkanie, czy na firmowe przyjęcie, pierwszą randkę, romantyczną kolację przy świecach z mężem, czy na wyjście z przyjaciółkami, żeby potańczyć. Gdy masz w planach jakiś wyjątkowy dzień, wysil się, zrób coś ze sobą i poczuj się glamour. Naprawdę miło jest dostawać komplementy...

Czy czasem jeszcze denerwujesz się przed wielkim wyjściem?

Heidi Klum: Zawsze się trochę denerwuję, kiedy mam świadomość, że wszystkie oczy skierowane będą właśnie na mnie. Każda kobieta chciałaby w takiej chwili dobrze wypaść. Gdy mam przed sobą jakieś publiczne wystąpienie, to zanim kurtyna pójdzie w górę, mam sucho w ustach i trzęsą mi się kolana. Ale gdy już jest po wszystkim, jestem szczęśliwa. Lubię stawiać sobie wyzwania, które sprawiają, że muszę wyjść poza moją strefę komfortu. Dzięki temu wiem, że idę naprzód. A w życiu ważne jest, żeby się rozwijać.