Nie wiadomo, czym Boney M. urzekło radzieckie władze, ale zostali zaproszeni do Moskwy jako pierwszy rozrywkowy zespół z Zachodu. Koncert na placu Czerwonym dla trzech tysięcy wybrańców otworzył im drogę do Polski. Był rok 1979 i nigdy wcześniej nie organizowano u nas tak dużej trasy. Wystąpili w pięciu miastach, wisienką na torcie był festiwal w Sopocie. Zażyczyli sobie, by po kraju transportował ich biały helikopter, więc wojsko w pośpiechu przemalowało swój zielony. Przywieźli kilkadziesiąt ton sprzętu, trzeba było zbudować gigantyczne sceny, które wytrzymałyby jego ciężar. Na specjalnie życzenie artystów i 30 osób z ich obsługi sprowadzono z zagranicy kontenery tropikalnych owoców, ponieważ w naszych sklepach rarytasem były wówczas nawet cytryny i pomarańcze. Publiczność witała Boney M. owacyjnie, tylko na stadion Skry w Warszawie przyszło 40 tysięcy widzów. Festiwal w Sopocie był transmitowany do wszystkich krajów bloku wschodniego, poproszono więc grupę, żeby nie wykonywała piosenki „Rasputin”. Władze stwierdziły, że historia rzekomego mnicha, który omotał żonę ostatniego cara, twierdząc, że jest jasnowidzem i cudotwórcą, „godzi w godność sojuszu ze Związkiem Radzieckim”. Co miało jedno do drugiego, nie wiadomo, ale cenzorom zawsze wszystko się kojarzy… Może chodziło tylko o ostatni wers: „Ach, ci Rosjanie…”, bo polskie radio nadawało piosenkę, ale bez tego zakończenia. Sopocka publiczność ją znała i głośno się domagała. Kiedy zespół zaczął grać pierwsze takty, polscy technicy usiłowali je zagłuszyć. Wtedy Bobby Farrell ostro zaprotestował i udało się zaśpiewać utwór do końca. Telewidzowie jednak tego nie zobaczyli, transmisję z koncertu zaplanowano na następny dzień i „Rasputina” oczywiście wycięto. 

Rok 1979 był chyba najlepszy dla zespołu, powstały wtedy takie hity jak „Hooray, Hooray, It’s a Holiday”, „Gotta go Home” i „Bahama Mama”. Śpiewali w pierwotnym składzie do 1986. Potem grupa się rozpadła, wykonawcy próbowali kariery solowej. 

A gdy po długich procesach sądy przyznały każdemu równe prawa do korzystania ze „znaku firmowego”, zakładali własne Boney M. W 1994 r. grały aż trzy zespoły o tej nazwie. Bobby Farrell nauczył się jako tako śpiewać i nie musiał już korzystać z głosu Franka Fariana. Występował do końca, pięć lat temu w wieku 61 lat zmarł na serce podczas koncertów w Sankt Petersburgu.

Gościem tegorocznej „Sylwestrowej Mocy Przebojów” organizowanej przez Telewizję Polsat będzie zespół stworzony przez Maizie Williams, jak twierdzą znawcy, jest to najlepsza wersja oryginału. Właśnie mija 40 lat od powstania Boney M., ale nadal trudno sobie wyobrazić zabawę sylwestrową bez choćby jednego przeboju tej grupy.