Mika Urbaniak nigdy nie dała po sobie poznać, co tak naprawdę przeżywa. Prawdę znali tylko najbliżsi. Wreszcie artystka postanowiła wyjawić całą skrywaną do tej pory tajemnicę i przyznać się, że od wielu lat cierpi na chorobę dwubiegunową afektywną. 

"W najgorszym momencie trafiłam do szpitala psychiatrycznego", mówi i dodaje, że "nie dostała od rodziny takiego wsparcia, jakiego potrzebowała".

Mika Urbaniak jest uznaną wokalistką jazz, R&B, hip hop. Wychowywana w artystycznej rodzinie zaznała wiele twórczej wolności i swobody, również w podejmowaniu pozazawodowych decyzji. Czy dziś nadal docenia ten fakt? Jak przyznaje w jednym z wywiadów:

"Wróciłam do Polski, gdzie zamieszkałam z mamą, i zaczęłam dużo imprezować. Miałam towarzystwo do picia. Typowi artyści, można by powiedzieć. To trwało pięć lat. Moja mama kilkakrotnie wyciągała mnie z różnych opresji" .

Jednak alkohol, był dla niej tylko sposobem radzenia sobie z problemem o wiele trudniejszym. Mika wyznała, że od 16 lat walczy z chorobą dwubiegunową afektywną. Objawy dwubiegunówki pojawiały się, gdy była już nastolatką, jednak nie potrafiła się z nimi uporać i sama zdiagnozować symptomy. Nie znalazła też oparcia w rodzinie. Wszystko, co czuła spisywała w pamiętniku.

"Opisywałam, jak się czuję. Byłam zamknięta w sobie, mało towarzyska. Nie miałam też za bardzo z kim dzielić się tym, co przeżywam, nikt nie nauczył mnie rozmawiać o emocjach. Pisałam, że zaczynam czuć się dziwnie, nie wiem, co się ze mną dzieje. Tłumiłam to w sobie i sięgałam po alkohol" – przyznała." [...] Nie mam do nich żalu, oni po prostu nie wiedzieli, jak mi pomóc, próbowały wszystkimi sposobami, tylko nie psychoterapią, lekami. Zrozumiałam, że moi rodzice wychowali się w innych czasach, kiedy nie rozmawiano wprost o uczuciach i emocjach".

 

 Mika Urbaniak - upadek i samotność

Mika Urbaniak przyznała w wywiadzie, że proces zapadania się w chorobę dwubiegunową był długi i dramatyczny. Miała myśli samobójcze, zdarzało jej się budzić po maratonie alkoholowym w szpitalu z ponad 5 promilami alkoholu we krwi. W końcu powiedziała sobie; stop! Jak wspomina, dla matki - Urszuli Dudziak to był szok. Kazała córce iść na odwyk, grożąc wyrzuceniem z domu. Urbaniak spędziła dwa tygodnie na oddziale psychiatrycznym, a po jego opuszczeniu poszła na odwyk. 7-letnia abstynencja doprowadziła do tego, że udało się ustalić, co tak naprawdę jest przyczyną jej trudnych do okiełznania stanów. Jak sama przyznaje, czas spędzony w szpitalu wiele ją nauczył - z pewnością doceniania tego, co mogła utracić.

"Na oddziałach jest więcej szczęśliwych ludzi niż na imprezach z udziałem celebrytów. Oni walczą o każdy dzień. Nie myślą o tym, jaką zrobią karierę czy ile zarobią pieniędzy, dla nich najważniejsze jest, żeby być akceptowanym i kochanym. Pragną względnie dobrze funkcjonować, są szczęśliwi, kiedy ktoś jest dla nich miły."