Zmarła trzyletnia Hania Terlecka

Historią małej Hani Terleckiej z Kielc żyła cała Polska. Na przełomie 2019 i 2020 roku u dziewczynki zdiagnozowano nowotwór mózgu. Od tego czasu rozpoczęła się walka o życie Hani, trwająca aż do teraz.

Rodzina i przyjaciele rozpoczęli zbiórkę na kosztowne leczenie dziecka, które miało zostać przeprowadzone w Nationwide Children's Hospital w Ohio w USA. Potrzebna była kwota ponad 5,1 mln zł. W akcję charytatywną włączyło się wiele osób. W ciągu zaledwie kilku dni udało się uzbierać prawie 6,5 mln zł. 

Pod koniec ubiegłego roku Hania wróciła z USA. Przez dwa lata w Polsce miała być leczona chemią molekularną.

Niestety wczoraj rano Hania, mała Wojowniczka odeszła. 

Tę niedzielę zapamiętamy do końca życia. To dzień, w którym łzy płyną nam strumieniami, a nasze serca rozpadły się na kawałki. Dzisiaj Hania odeszła do ponoć tego lepszego świata... - napisali na Facebooku "Wielka walka małej Hani" rodzice Hani.

Rodzice Hani żegnają córkę wzruszającymi słowami

Rodzice dziewczynki opublikowali również tekst, który napisali dwa tygodnie temu, jednak jak przyznają nie mieli odwagi go opublikować. Teraz nadszedł ten moment.

Okazało się, że Hania miała przerzuty na wątrobie. Przeczytajcie słowa, które łamią serce, ale też uzmysławiają nam ważne rzeczy:

"Chciałabym Wam przekazać same dobre wiadomości… jednak nie mogę, bo takowych nie mam…Powinniście się tego dowiedzieć od nas, bo jesteście częścią mojej walki, i chcę, żebyście byli z nami w tej trudnej chwili.

Zobacz także:

Niedawno miałam robione badania i niestety ale okazało się, że mam guzy na wątrobie. Są to przerzuty mojej choroby z którą walczę od dawna i niestety ale nie zostało mi wiele czasu. Dlatego chciałabym Wam raz jeszcze powiedzieć jak bardzo wszyscy jesteście dla mnie Ważni i jak wiele każdy z Was dla mnie zrobił. Jeśli ktoś nawet przez chwilkę pomyśli „i po co to wszystko było” to ja dziś mówię - warto było. Dzięki Wam byłam dłużej z moją siostrą, z rodzicami, rodziną. Naprawdę bardzo się starałam pokonać chorobę ale ona okazała się silniejsza, i mimo iż byłam taka dzielna, to przegrałam tą walkę.

Ten ostatni czas był taki piękny, wrócił do mnie śmiech dziecka, usiadłam sama na moim fotelu księżniczki i już nawet o mały włos pożegnałam tą okropną sondę do karmienia, bo tak zaczęłam pięknie jeść, ale on znowu mnie zaskoczył i powrócił. Jestem w domu, z najbliższymi, i teraz to jest najważniejsze. Bądźcie ze mną w modlitwie i mam do Was jedną wielką prośbę - dajcie siłę moim rodzicom i bliskim. Oni starają się bardzo przy mnie nie płakać, wspierać mnie, przytulać i kochać z całych sił, ale ja wiem, że po wszystkim rozpadną się na kawałki. Proszę Was również o to żebyście obiecali mi, że nie będziecie się przejmować głupotami i będziecie doceniać każdy dzień, będziecie się dużo uśmiechać i każdą porażkę w życiu będziecie umieli przyjąć z uśmiechem, bo pamiętajcie, liczą się tylko rodzina i zdrowie.

Chciałabym żebym mogła napisać cos innego, ale niestety jest jak jest. Mówi się, że piekło na ziemi jest wtedy, gdy widzisz jak tracisz kogoś, kogo kochasz ale nic nie możesz z tym zrobić...."