Anna Wyszkoni, mama 7-miesięcznej Poli: praca pomogła mi pokonać depresję poporodową

Festiwal w Sopocie tego roku. Ania, oblegana przez fotografów, zachwyca figurą i formą. Na rękach Pola, to jej telewizyjny debiut. Na twarzy Ani – szczęście. – Kiedy urodziłam Polę, czułam, że szybko chcę wrócić na scenę. Dziś cieszę się, że do 8. miesiąca ciąży pracowałam. Bo gdybym już na 3 miesiące przed porodem musiała siedzieć w domu, zwariowałabym – przyznaje szczerze. – Jestem kobietą aktywną. Mój naturalny rytm to kilkudniowy odpoczynek w domu, a potem znowu koncerty, nagrania, programy. – Ostatni miesiąc ciąży Ania spędziła, odpoczywając. Ale to nie w jej stylu. Tysiąc myśli na minutę, nie wiedziała, co z nimi zrobić. I strach, że poród okaże się ciężki. Nie był. Pierwszy miesiąc w domu… – Córeczka dawała mi wiele radości. Chciałam z nią być cały czas, jednak brakowało mi też muzyki, sceny. Jestem kobietą, która czuje się spełniona i szczęśliwa, gdy ma przy sobie wszystko, co niezbędne: rodzinę, dzieci, ukochanego mężczyznę i muzykę. Potrzebuję jej do życia jak powietrza. Wtedy w domu myślałam, że chwilę po porodzie czeka mnie nagrywanie płyty. Cieszyłam się na powrót do aktywności zawodowej, ale nie mogłam się na tym skoncentrować. Macierzyństwo na miesiąc wyłączyło mnie z kreatywnego myślenia, tworzenia muzyki, tekstów. Nie ukrywam, to mnie martwiło.

Emocje z tym związane zaczęły wpływać na samopoczucie Ani. – Zastanawiałam się, czy nie mam depresji poporodowej. Niby wszystko fajnie, jednak coś mnie blokowało. Sporo wtedy przeczytałam o baby blues. To, na szczęście, nie jest już tabu, ale wciąż za mało mówi się o tym publicznie. A sądzę, że trzeba. Chciałam bardzo wrócić do pracy: na scenę, do muzyki, lecz pojawił się strach: będzie ciężko, wszystko zapomniałam!

Warszawa, Sala Kongresowa. Pełna widownia. Za kulisami Ania i 2-miesięczna Pola. Dla Ani to pierwszy koncert po porodzie. Wielka radość, ale i trema. Czy da radę, czy nie zapomniała słów, czy bycie z dzieckiem nie wybiło jej z rytmu koncertowania. – Wszystko się udało, ale czułam niedosyt. Po takiej przerwie trema blokowała mnie na początku koncertu. Lecz powrót na scenę uratował mnie. Poprawił się nastrój, znikły lęki, stres.

Ta 3-miesięczna przerwa jest najdłuższą, jaką miała od 10 lat! Z każdym koncertem jest coraz lepiej. Ania znów jest sobą: wróciła chęć działania, pewność siebie. – Koncerty naładowały mnie energią. Pola też na tym skorzystała, bo wiedziałam, że mój smutek przełoży się na życie rodzinne, a lepiej, by dziecko miało uśmiechniętą, spełnioną mamę. Dochodziły do mnie pojedyncze słowa krytyki, że za wcześnie, że nie powinnam córki zabierać za kulisy. Ludzie zawsze wiedzą wszystko najlepiej (śmiech). Nie przejmuję się tym. Wiem, że podjęłam decyzję najlepszą z możliwych. Miałam poparcie Maćka (partner i menedżer Ani – przyp. red.), moich rodziców. Po urodzeniu Tobiasza też szybko wróciłam na scenę. Nie widziałam innej możliwości.

Ania i Maciek od razu zdecydowali: Pola będzie jeździła z nimi w trasy. – Macierzyństwo to już nie jest stan, kie- dy kobietę z dzieckiem izoluje się od świata, każąc siedzieć w domu, „bo tak zdrowiej i bezpieczniej”. Podoba mi się, że współczesne mamy zabierają dzieci ze sobą, nie boją się podróżować z niemowlakami. Trzeba tylko ustalić proporcje: ile pracy, ile dziecka. I co mu służy, a co nie. Pola od początku bardzo dobrze znosi podróże i lubi być z osobami z mojego otoczenia. Jest zdrowym, spokojnym dzieckiem. Zmieniamy się z opiekunką przy niej jedynie w aucie, bo Pola ma czasem „focha”, że rodzice siedzą z przodu. Jeśli wyjeżdżamy tylko na jeden dzień, córki nie zabieramy, żeby nie spędzała w aucie całego dnia. Staram się wtedy jak najszybciej do niej wrócić. Jej obecność na koncercie mnie nie dekoncentruje, wręcz przeciwnie, cieszy. Wchodząc na scenę, jestem spokojna, bo Pola jest w dobrych rękach. Zostawiam za sobą mój świat i jestem cała dla publiczności. Zawsze tak to u mnie działało. Jestem też spokojna, bo córka nie jest uzależniona ode mnie „jedzeniowo”. Gdy miała 4 tygodnie, przestawiłam Polę na butelkę. Po pierwsze: chciałam wrócić do pracy, po drugie: karmienie okazało się dla mnie większym problemem niż radością. Gdy zaczęłam podawać Poli butelkę, zaczęłam się tym karmieniem wreszcie cieszyć.

Córka zmieniła podejście Ani do muzyki. – Jestem bardziej świadoma i dojrzała niż po pierwszym dziecku. Poród, powrót na scenę, druga płyta wzmocniły mnie, dodały pewności siebie i uświadomiły, jaka chcę być. Płyta jest kobieca, spokojna. Otwiera ją najbardziej osobista z piosenek, która mówi o tym, co obecnie przeżyłam: artystycznie i prywatnie.

Zobacz także: