Kiedy przygotowuję się do nowej wyprawy, wiem, że to może być moja ostatnia podróż. Nigdy nie mam gwarancji, że przeżyję i wrócę do domu. A jednak wyjeżdżam. Kiedy kładę się wieczorem spać i zamykam oczy, nie wiem, czy dane mi będzie obudzić się następnego dnia. Rano czuję się tak, jakbym wracała z dalekiej wyprawy na koniec świata. Uśmiecham się. Żyję. Myślę: „Dziękuję ci, kochany Boże”.

Jego też się nie boję. Nie mówię do niego „Pan Bóg”, tylko „Kochany przyjacielu”. Nie lubię patrzeć na niego w kościele, bo zwykle jest tam zatrzymany w najbardziej okrutnej chwili – kiedy wisi zmęczony i zakrwawiony na krzyżu. Ale przecież to był dopiero początek jego historii. Wierzył w swoją prawdę tak mocno, że był gotów oddać za nią życie. Nie cofnął się, nie skłamał i nie stchórzył. Wiedział, że miłość i dobro zawsze zwyciężą i doprowadzą go do celu. Nawet jeśli nie znał drogi i nie wiedział, co jest na jej końcu. Pozostał wierny sobie do ostatniej chwili i w nagrodę otrzymał nowe życie.

Takiego właśnie zawsze go widzę – uśmiechniętego, szczęśliwego, zwycięzcę. Dlatego go lubię i czuję, że on też lubi mnie. I dlatego nie muszę się bać. Warto żyć, żeby zmieniać się na lepsze. Im lepszym jesteś człowiekiem, tym szczęśliwszy będziesz po śmierci. I oczywiście za życia też.

Wierzę w to, że śmierć nie jest końcem wszystkiego, ale następnym etapem, następną podróżą, w którą wyruszam. Im lepiej jestem do niej przygotowana, im bardziej jestem otwarta, życzliwa i pozytywna, tym więcej podobnych istot, ludzi i zdarzeń do siebie przyciągnę. Wierzę w to, że każdy człowiek sam tworzy swoją przyszłość, która jest po prostu odzwierciedleniem jego wewnętrznego „ja”. Im bardziej jest ono ciepłe, dobre, uczciwe i pełne światła, tym lepsze życie i tym przyjemniejsze przejście przez śmierć do następnego wymiaru. Dlatego nie czuję strachu. Przyjmuję pełną odpowiedzialność za to, co mam w życiu, bo sama do tego doprowadziłam – i świadomymi czynami, i podświadomymi myślami. Jeśli coś mi się nie podoba, to staram się to zmienić.

A rzeczy, na które nie mam wpływu – akceptuję. Dostałam w prezencie życie. Czy to nie jest najbardziej fantastyczna rzecz na świecie? Rozumiem, że życie kończy się śmiercią, i zgadzam się na to. Ale dopóki mam życie, cieszę się nim jak szalona. Uśmiecham się, śmieję się na głos, robię plany, mam marzenia, kocham z całej siły. Jestem tak szczęśliwa i tak wdzięczna za to, co mam, że codziennie za to dziękuję. Dostałam to w prezencie od Losu, Boga, Siły Wyższej – jakkolwiek to nazwiecie. Czy mogłabym żądać, żeby ten prezent trwał wiecznie? Dostałam go za darmo. Kiedy przyjdzie moment, że będę musiała oddać życie, oddam je, dziękując za to wszystko, co miałam. Bo wierzę w dobro i uczciwość. Zawsze. W życiu i po życiu.

ANGIELSKI Z BEATĄ PAWLIKOWSKĄ!

Naucz się języka angielskiego nową metodą na iPhonie i iPadzie

Zobacz także:

Strona promocyjna aplikacji: www.iblondynka.pl 
Facebook – www.facebook.pl/nauka.jezykow 
Youtube: http://www.youtube.com/user/blondynkanajezykach