Nawet jeżeli nie wierzymy w to, że odpukiwanie w drewno ma znaczenie, wykonujemy ten gest odruchowo. Po prostu część zabobonnych gestów tak mocno weszła w nasze przyzwyczajenia, że trudno się od tego odciąć. Nic dziwnego: są one bowiem pozostałością pogańskich rytuałów, czyli ich korzenie sięgają czasów sprzed setek i tysięcy lat! Co innego jednak, gdy wykonujemy jakiś gest z przyzwyczajenia, a co innego, gdy podporządkowujemy życie zabobonom, gdy uzależniamy swoje decyzje od rozmaitych przesądów – na przykład, gdy zamiast uczyć się do egzaminu chowamy książkę pod poduszkę albo gdy nie idziemy na spacer, bo drogę przebiegł nam czarny kot. Pielęgnując taką wiarę, szkodzimy sobie: przecież to my jesteśmy kowalami własnego losu, a zatem możemy do pewnego stopnia zapobiegać złym wydarzeniom i pracować nad tymi dobrymi. Wiedzą o tym, co kryje się za przesądami, pomoże nam porzucić przekonanie, że unikając czarnego kota cokolwiek sobie załatwimy...

Złowieszczy czarny kot

Koty uważano za święte i otaczano kultem w wielu pogańskich religiach – zapewne stoi za tym ich niezależność i inteligencja, a także pewna drapieżność. Koty budzą obawę i zachwyt jednocześnie. W starożytnym Egipcie za zabicie kota groziła nawet kara śmierci! W średniowieczu uznawano koty za pomocników czarownic i wcielenie samego diabła. Te czarne nawet zabijano. Posiadanie lub karmienie czarnego kota mogło skończyć się dla jego właścicielki oskarżeniem o uprawianie czarów. Kot, który przebiegł komuś drogę, uważany był za wysłannika szatana, który chce pobożną duszę zwieść z prostej drogi i sprowadzić na manowce. Słowem, mnóstwo złych skojarzeń. Nie wszyscy jednak mieli te same wierzenia: Anglicy do dziś hołdują przekonaniu, że czarny kot zwiastuje szczęście, natomiast pecha przynosi ten o białym futerku.

Szczęśliwy kominiarz

Był tym, który opiekował się kominem, a wiec - rozszerzając kompetencje - także ogniskiem domowym. Zatem, przynosił domowi szczęście. Właśnie dlatego jeszcze sto lat temu zdarzało się, że para biorąca ślub prosiła kominiarza, aby czekał na nadejście orszaku weselnego u wrót kościoła. Miało to zapewnić nowożeńcom szczęście małżeńskie, a rodzinie dostatek. I choć dziś uważamy, że za powodzenie małżeństwa odpowiadamy my sami, na widok mężczyzny w charakterystycznym czarnym stroju odruchowo łapiemy się za guzik – na wszelki wypadek, a nuż coś w tym jest?

Stłuczone lustro i rozsypana sól

Nasi przodkowie wierzyli, że w lustrzanym odbiciu mieszka ludzka dusza. Gdy się stłukło, dusza nie mogła powrócić do ciała. Przejrzenie w odłamku lustra groziło nagłą śmiercią lub chorobą, dlatego sprzątano je z zamkniętymi oczami, co owocowało często poranionymi paluchami. Jednak prawdziwa przyczyna narodzin zabobonu była zupełnie inna: lustra były tak drogie, że utratę cennego przedmiotu traktowano jak nieszczęście samo w sobie. To samo dotyczyło soli, której rozsypanie zwiastowało straszna kłótnie. I nic dziwnego: sól była tak kosztownym i tak pożądanym produktem (wystarczy wyobrazić sobie, jak smakowały kasze i mięso bez soli), że jej utrata wzbudzała wielkie emocje i mogła nawet wywołać kłótnie.

Unikanie trzynastki

Niechęć do tej liczby pochodzi jeszcze z czasów starożytnej Babilonii! Tam posługiwano się systemem liczbowym opartym na tuzinie, czyli dwunastce. To dwunastka była synonimem harmonii, porządku świata: w końcu mamy 12 miesięcy i 12 godzin. A dodanie do tego jedynki sprawiało, ze cały ład pryskał. 12 uważano za liczbę świętą, 13 za znak chaosu i niedoskonałości. Tymczasem w innych kulturach trzynastka jest uważana za najszczęśliwszą liczbę pod słońcem! Tak uważają Chińczycy i Indianie z Ameryki Południowej.

Odpukiwanie w niemalowane drewno

Ten prosty odruch pochodzi z czasów słowiańskich, gdy ludzie wierzyli, że otaczają ich dobre i złośliwe bóstwa. Przed wiekami pukano, aby zagłuszyć własne słowa, gdy opowiadano o swoim powodzeniu, szczęściu. Obawiano się bowiem, że złośliwe demony siedzące, jak sadzono, w ścianach i drewnianych sprzętach usłyszą, co mówimy, pozazdroszczą nam szczęścia i pokrzyżują losy. Z tego tez powodu nie życzono powodzenia, tylko mówiono: połam nogi, skręć kark. Bo wypowiedziane słowa za sprawa demonów spełniały się na odwrót. Dziś nie wierzymy, ale i tak pukamy.