Kajmańskie legendy mówią o niejednym skarbie ukrytym na wyspie i karawelach pełnych złota, które przed wiekami rozbiły się o rafy. W okolicach Bodden Town, gdzie, jak twierdzą tubylcy, piraci schowali swoje łupy, można wejść do labiryntu jaskiń. Znajdziemy tu kilka skrzyń, które niestety tylko wyglądają na pełne kosztowności. Dlaczego mieszkańcy wysp mieliby nam zdradzać prawdziwe miejsce, gdzie zakopano zdobycz, skoro wielu z nich to potomkowie piratów? Może dlatego Kajmany są dzisiaj siedzibą przeszło 700 off-shorowych banków?

Krzysztof Kolumb, który dotarł do tych wysp w 1503 r. podczas swojej ostatniej podróży do Nowego Świata, ochrzcił je mianem Tortugas, od dużej liczby żółwi morskich zamieszkujących tutejsze wody. Nazwa dzisiejsza pochodzi od hisz-pańskiego słowa oznaczającego krokodyla. Największa z trzech wysp archipelagu, Wielki Kajman, jest zarazem najzamożniejsza z nich. Za tętniącą życiem strefą przybrzeżną otwiera się kraina ogrodów, jezior i dziewiczych lasów.

Nim ruszymy na jej poznanie, zatrzymujemy się w stolicy Kajmanów – George Town. Miasto nie jest duże: kilka kościołów, dużo więcej hoteli, oraz niezliczona masa knajpek, oferujących naprawdę dobre jedzenie. Ożywają one pod wieczór, gdy temperatura staje się znośna. Ponieważ niektóre bary i dyskoteki ulokowane są wprost przy plaży, więc można zakończyć noc, leżąc na piasku. Nie ma tu agresji, krzykliwych niemieckich turystów, zbyt małych porcji za zbyt dużą cenę i przestępczości. Jak na „piracką” wyspę, jest to trochę dziwne. Największą atrakcję stanowi tu plaża. Słynna 7 Miles Beach uznana jest za jedną z najpiękniejszych na świecie: idealnie biały piasek, błękitna woda i palmy kokosowe. Przy plaży cumuje replika okrętu Kolumba „Nina”, którym można wypłynąć się na wieczorny rejs połączony z kolacją.