Cztery razy była mężatką. Przyjaźni się z wieloma mężczyznami, o czym chętnie opowiada. Wydaje się, że o przedstawicielach płci przeciwnej wie wszystko. Swoje trzy niedawno opublikowane książki: „Seks na kredyt, czyli jak dostać gratis”, „Wnuczkożonka, czyli jak utrzymać laskę” i „Samiec alfa, czyli jak wytrzymać z facetem”, poświęca mężczyznom. Pisząc o nich bardzo drobiazgowo, próbuje zgłębić sekret męskiej natury. W jednej z książek stworzyła nawet autorską klasyfikację kochanków! I była w tym bardzo bezwzględna.

Z jakiego powodu tak prześmiewczo i sarkastycznie traktuje Pani mężczyzn? Czym sobie na to zasłużyliśmy?

Na początku chciałam zaprotestować: moje książki nie są prześmiewcze. Jest taka opowieść o królu, który nie zwracał uwagi na rozruchy w mieście dopóki nie doniesiono mu, że ludzie się z niego śmieją. Ja się śmieję nie tylko z facetów, ale z obu płci, bo są ku temu powody. Dlaczego piękna młoda laska bierze sobie dziadziadzidzię i ma z nim dziecko, które już w podstawówce ma duże szanse zostać półsierotką? Nie pochwalam tego. Na staruszków zawsze jest czas, warto zostawić ich rówieśniczkom. Należy też podejrzewać, że dziadziadzidzia nie ma lustra i zgubił PESEL, bo gdyby miał to lustro, nie uwierzyłby w bezinteresowną miłość pięknej, ubogiej laski z prowincji. Patrząc na takie układy, mam powody do pisania o niebezpiecznej naiwności facetów, którym natura do ostatniego momentu każe prokreować, bez względu na to, jak bardzo jest to zabawne. Jestem bystrym obserwatorem. Skończyłam ASP w Warszawie i od lat zajmuję się malowaniem portretów. Zakładając, że zrobiłam ich ponad tysiąc, rysowanie jednego trwa trzy godziny, to przegadałam z ludźmi sam na sam 3000 godzin. Sporo się dowiedziałam i z tego wyciągam wnioski. Poza tym mam piękne koleżanki, które mi się zwierzają. Rozmawiam też z zupełnie obcymi dziewczynami, które często pytają mnie, co mają robić. Zamiast więc podejrzewać mnie o sarkazm, ja bym się raczej zastanawiała, czy to, co piszę pomaga kobietom?

Czy mężczyźni się Pani boją?

Nikt się mnie nie boi, bo jestem pogodna i mam poczucie humoru. To znaczy mądrzy się mnie nie boją, a cała reszta mnie nie obchodzi. Oczywiście bardzo często spotykam facetów, którzy pytają mnie, dlaczego nie lubię mężczyzn. Ja ich uwielbiam! Bo kto, jak nie ja, miał czterech mężów i wielu wspaniałych konkubentów? Kto robi piękne męskie portrety? Kto ogląda mecze piłki nożnej z kolegami? Czy tak postępuje postrach mężczyzn?

Z którym mężczyzną czuła się Pani najlepiej?

Odpowiedź na to pytanie jest trudna. Każdy był w innym czasie mojego życia i wszyscy bardzo się od siebie różnili. Mieli jeden wspólny mianownik: spora uroda i inteligencja, a jak nie, to talent albo jakaś pasja. Nie wspomnę o dobrym guście, bo jednak to oni się za mną uganiali. Z każdym było mi najlepiej... do pewnego momentu. Ten moment, to wystygnięcie miłości i, jak śpiewała Bonnie Tyler, „Total eclipse of the heart”, czyli całkowite zaćmienie serca.

Zobacz także:

Jaki jest ideał mężczyzny według Hanny Bakuły?

Pogodny miliarder, bezpłodny sierota. Pogodny, bo bogaty. Jeśli bogaty, to raczej zdrowy i szczupły, oraz wysportowany, bo ma czas i kasę na trenera. Bezpłodny nie ma potomstwa, więc gwarantuje proste postępowanie spadkowe i brak wakacji z cudzymi dziećmi. Sierota nie będzie mnie ciągnąć na rodzinne obiady. Znam kilku płodnych miliarderów i są bardzo mili, ale niestety otoczeni palisadą żon, dzieci i kochanek.

Mówi się: „On jest taki męski” — co to znaczy według Pani?

Nie wiem, co to znaczy „męski”. Potocznie myśli się o wysokim, muskularnym posiadaczu wielkiego penisa i rekordowej potencji. Psychicznie musi być odważny, agresywny, silny, porykiwać, być duszą towarzystwa (męskiego) i z łatwością zdobywać każdą laskę. Wszystko, co wymieniłam, włącznie z rekordową potencją, mało mnie interesuje. Nie lubię męskich mężczyzn i kobiecych kobiet. Lubię inteligentnych, pomysłowych twórczych, zadbanych ludzi z poczuciem humoru. Płeć obojętna, choć raczej mam męskich przyjaciół, ale tylko dlatego, że odeszły Agnieszka Osiecka i Iza Jaruga-Nowacka, najbliższe mi koleżanki.

Jakie cechy męskie posiada Pani sama?

Ciekawe, skąd pomysł na moje cechy męskie? Oczywiście nie zewnętrzne, bo mam miskę D, wymachuję niezłymi nogami, nie mówię barytonem i nie łysieję. Domyślam się, że chodzi o cechy wewnętrzne. Tu też pudło, bo znam wiele kobiet, które, podobnie jak ja, są odważne, bystre, punktualne, twórcze i silne. Teoretycznie te cechy są przypisywane facetom, a ja znam kilku tchórzliwych, niepunktualnych, bez talentów, słabych jak glista łysoni, którzy na dodatek popijają. Nie są to moi faceci, to partnerzy moich pięknych koleżanek, które uprawiają z nimi „seks na kredyt”. Stąd właśnie tytuł mojej książki.

 

Podczas ostatniego festiwalu Eurowizji ,,objawieniem”, zdecydowanie nie artystycznym, ale obyczajowym, była Conchita Wurst. Ultramęska i ultrakobieca jednocześnie. Czy to interesujące?

Pytanie mnie o panoptica rozumiem, bo uchodzę za seksualnego eksperta. Kobiety z brodą były w cyrkach od początku świata. Też chodziły w sukniach, dlatego nie było wiadomo, co jest pod. W wypadku Conchity jest ten sam problem. Sprawa w ogóle mnie nie obchodzi, bo jest bez znaczenia. Odebrałam to jako manipulatorskie wyśmiewanie się z widzów i jury. Podobała mi się jej kiecka. I śpiewa nie najgorzej… Jakaś bzdura. Może by się tak zająć własną brodą?

Jaki byłby portret współczesnego faceta? Załóżmy, że ma Pani takie zamówienie na obraz...

W dawnych czasach na portrety było stać najbogatszych, więc są  na nich eleganccy piękni ludzie. U nas wyróżniam następujące typy: Agresywny damski bokser-karczycho, z głową do robienia pieniędzy – malowanie go nie wchodzi w rachubę. Biznesmen z prowincji – przeważnie łysy i znerwicowany pracoholik z seksualnymi problemami – po co takiego malować? Artysta – zniszczony papierosami i napojami, zestresowany, mężczyzna-skansen z kitką i w ciuchach z lat osiemdziesiątych – ten sam się namaluje. Naukowiec-pantoflarz – znający się tylko na swojej dziedzinie, z poczuciem wyższości, mentorski i w sumie antypatyczny, przeważnie mizoginista, bo nie zna kobiet (mamusia o to zadbała) – jest za brzydki  

na portret. Przystojniak, zwykle żyje na koszt kobiet, bo je lubi i się na nich zna. Ma sporo potomstwa, na które alimenty płaci z kieszonkowego od bogaczki, do której ma pretensję, że ma kasę. Do rysowania dobry, ale nietypowy, bo zadbany i ma włosy.

Czy jest Pani w stałym związku z mężczyzną?

Całe życie byłam w związkach. Ostatnio odpoczywam, bo w moim przedziale wiekowym jest mały wybór, a młodsi mężczyźni mnie nie pociągają. Co dopiero starsi. Na razie jako singiel nie mogę się nacieszyć przyjaciółmi i wolnością, bez czekającego w domu zazdrosnego Otella.

Czego życzy Pani facetom? Jeśli w ogóle.

Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Mężczyzny, który u nas przecież trwa cały rok, z wyjątkiem Dnia Kobiet. Życzę dziadziodzidziom wiecznej młodości na rowerze wyścigowym, młodym rozumu, starszym znajomości damskiej anatomii i poczucia humoru. Sukces gwarantowany.