Scarlett Johansson miała 26 lat,gdy się rozwiodła, Kim Kardashian - 24 lata, a Uma Thurman zaledwie 22. Drew Barrymore, zanim skończyła 30 lat, była już po dwóch rozwodach. Tak samo jak Britney Spears i Angelina Jolie.
Katy Perry miała 27 lat i była od dwóch lat zona aktora Russella Branda, kiedy pewnego dnia dostała od niego SMS-a, ze wszystko miedzy nimi skończone.
– To było w sylwestra 2001 roku. Przez dwa tygodnie nie wychodziłam z pokoju. Zapijałam się, jadłam chipsy i chciałam umrzeć – wspominała niedawno w wywiadzie dla „Marie Claire”.
Kiedy myślisz o małżeństwie, pewnie wydaje ci się dziwne lub mało prawdopodobne, ze można wziąć ślub i jeszcze przed trzydziestka się rozwieść. Tymczasem tylko w Stanach Zjednoczonych ponad połowa kobiet, które wychodzą za mąż po dwudziestce, rozwodzi się, zanim minie 10 lat. 37 procent z nich, jak wynika ze statystyk, brało ślub, mając 20–24 lata.

– Zawsze marzyłam o ślubie, mężu, dzieciach, domu – opowiada Magda, która wyszła za mąż w wieku 23 lat i rozwiodła się po niecałych trzech.
– Kiedy Paweł, z którym chodziłam przez całe liceum, dał mi pierścionek zaręczynowy, moi rodzice byli zachwyceni. Koleżanki pytały: „Po co wam ślub?”, a ja obracałam wszystko w żart: „Oj tam, najwyżej się rozwiedziemy”. Nigdy nie marzyłam o wielkiej karierze. Zawsze chciałam mieć dom z ogrodem, dzieci, labradora i męża, na którego czekałabym z ciepła kolacja. I chciałam to mieć już. Rodzice zapożyczyli się, żebym miała wesele, o jakim zawsze marzyłam. Czy miałam wątpliwości? Chwilami tak, ale tłumaczyłam to sobie przedślubnym stresem. Zaproszenia były rozesłane, w szafie wisiała sukienka jak z bajki, a rodzice za wszystko już zapłacili, wiec nie chciałam nikogo rozczarować. Trzy dni po naszej drugiej rocznicy ślubu usłyszałam, że kogoś poznał, ze się zakochał i ze nasze małżeństwo nie ma sensu. Świat mi się zawalił. Rozwód był totalnym hardkorem. Przez rok miałam depresję, do dziś biorę psychotropy – dodaje Magda. Po rozwodzie wróciła do rodziców. Do pokoju, w którym mieszkała jako nastolatka. Jej rodzice jeszcze spłacają kredyt za wesele. – Gdybym dzisiaj wiedziała, jaką emocjonalną cenę płaci się za rozwód, sto razy zastanowiłabym się, czy brać ślub w wieku dwudziestu kilku lat. Teraz ciągle myślę, co będzie, jak spotkam faceta swoich marzeń, a on nie będzie chciał wiązać się z rozwódką – opowiada.

Sztuka poznania siebie Dr Mark Banschick, nowojorski psychiatra i autor serii książek „Inteligentny Rozwód”, stawia tezę, że większość z nas nie powinna podejmować ważnych życiowych decyzji, zanim nie skończy 25 lat. Jest to bowiem moment, do którego w naszym mózgu rozwija się obszar odpowiedzialny za umiejętność właściwego oceniania sytuacji i przewidywania pewnych spraw. – Bez tej umiejętności wiele osób nie potrafi realnie ocenić, co się w ich życiu dzieje, i stwierdzić: „to nie jest dla mnie dobre” albo „to coś poważnego i nie wiem, czy jestem na to gotowa” – wyjaśnia dr Banschick.

28-letnia Elwira rok temu rozwiodła się z lekarzem.  – Imponowała mi jego ogromna wiedza i to, że ratuje ludzkie życie. Pobraliśmy się pod koniec studiów. Nie byliśmy w sobie szalenie zakochani. Po prostu uznałam, że trafił mi się dobry „materiał” na męża: spokojny, stateczny domator. Ślub był kwestią czasu. Właściwie nie stało się między nami nic strasznego Nikt nikogo nie zdradził. Myślę, że po prostu dojrzeliśmy i w końcu oddaliliśmy się od siebie. Jego wciągnęła praca naukowa, więc godzinami siedział w książkach. Ja chciałam podróżować po świecie. On wspominał o dziecku, ja uważałam, że sama jestem jeszcze dzieckiem. Ale z drugiej strony panicznie bałam się, że nie spotkam nikogo lepszego i że już zawsze będę sama. Męczyli się tak dwa lata. – W końcu stwierdziłam, że nie chcę tkwić w związku, w którym nie jestem szczęśliwa – opowiada. I dodaje: – Bycie rozwódką przed trzydziestką wcale nie jest cool. Kiedy wpisuję w dokumentach „status cywilny: rozwódka”, urzędniczki patrzą na mnie albo z pogardą, albo z politowaniem. Rozwód przed trzydziestką jest jak stygmat. Ludzie patrzą na ciebie jak na trędowatą albo jak na dziwoląga. Nie rozumieją, że można po prostu podjąć złą decyzję i teraz jej żałować. Tak jak żałujesz, że np. będąc nastolatką, upijałaś się na imprezach albo że przespałaś się z chłopakiem koleżanki za jej plecami. Od roku jestem w nowym związku. Jestem szaleńczo zakochana i strasznie szczęśliwa. Wiem na pewno, że to mężczyzna na całe życie. Myślimy o ślubie. Żałuję, że będzie tylko cywilny i że jako rozwódka nie będę mogła stanąć przed ołtarzem z miłością mojego życia – opowiada Elwira.

– Kiedyś, żartując, powiedziałam, że młode dziewczyny wychodzą za mąż, bo mają mało okazji do włożenia długiej sukienki. Mówiąc serio, mam wrażenie, że czasami zbyt pochopnie decydują się na ten krok. Koncentrują się na ślubie, nie myślą, co będzie później. Wydaje im się, że można się potem z tego małżeństwa wypisać, jak z jogi, która okazała się dla nich zbyt monotonna – ocenia psycholog Dorota Minta, autorka bloga Dorotaminta.natemat.pl. – Nie zdają sobie sprawy z tego, że zarówno ślub, jak i ewentualny rozwód to poważne wydarzenia. W skali poziomu stresu rozwód jest na drugim miejscu, zaraz po śmierci bliskiej osoby! Potrzebujemy potem sporo czasu, nawet  dwóch lat, żeby się otrząsnąć i zacząć planować życie od nowa. Rozstanie i rozwód zostawiają w nas ślad na całe życie – dodaje Dorota Minta i opowiada, że pamięta scenę z filmu „Notting Hill”, w której bohaterowie siedzą przy stole i walczą o ostatni kawałek ciasta. Wygrać ma ten, kto jest największym przegranym.

– Takie otwarte przyznanie, że coś nam nie wyszło, chociaż bardzo się staraliśmy, wymaga odwagi, ale też pozwala poradzić sobie z problemem, a potem znaleźć siły na nowe „rozdanie” – tłumaczy psycholog. Jeśli decydujesz się na ślub w młodym wieku i z tyłu głowy kołacze ci się jakieś ale, dobrze się zastanów, czy tego chcesz. Nie wchodź w małżeństwo dla miłego faceta, radości rodziców albo z obawy, że już się nie zakochasz. Związek to nie jest coś, z czego wyjdziesz bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów. A cena, jaką za to zapłacisz, nie jest warta tego, by raz założyć wymarzoną białą sukienkę.