Wrocław nigdy nie zasypia. Najwyżej zwalnia rytm. Puls miasta bije, jak przed wiekami, w Rynku – jednym z największych i najpiękniejszych w Europie.

Bo na czym  jak na czym, ale na rynkach wrocławianie się znają. Nawet krakowski wytyczyli... Najważniejsze jednak, że swojego nie zamienili w skansen. Niech was nie zmylą średniowieczne metryki kamienic i ich bajkowy wygląd. Tu od wieków załatwia się interesy i zacieśnia więzy międzyludzkie. W dawnym banku Heimannów, pamiętającym czasy Napoleona, wciąż jest bank, a w domu towarowym braci Baraschów handluje się od ponad stu lat. Co krok wabią puby, knajpy, kafejki, bary. Dużo ich. Ale już trzy wieki temu można było pić piwo przez pół roku codziennie w innej karczmie, więc poprzeczka została ustawiona wysoko... 

Na rynku przyjmowano cesarzy, ścinano buntowników, urządzano sławne targi. Tu widać bogactwo i ambicje Wrocławia.