MAREK GRECHUTA
Jaśniał ze sceny, tajemniczy, nierealny. Każda kobieta marzyła, by to jej właśnie szeptał: „Będziesz moją panią”. Ci, którzy mieli szczęście go znać, zgodnie twierdzą: „Z Markiem wchodziło się w zupełnie inny rodzaj porozumienia, w przestrzeń niezwykłą, odległą od spraw przyziemnych. Przy nim bieganina urywała się nagle i zaczynały: czystość, marzenia, wieczna poezja”. Poeta spoczywa w Alei Zasłużonych Cmentarza Rakowickiego w Krakowie. W drugą rocznicę śmierci bliscy zasadzili przy jego grobie dzikie wino. Z nadzieją, że oplecie i otuli popiersie artysty z drewnianym konikiem w dłoni. Autorem dzieła jest krakowska rzeźbiarka Małgorzata Olkuska. Jasna, pogodna kolorystyka rzeźby odzwierciedla delikatną osobowość artysty.

COCO CHANEL
Miała tylko jedno pragnienie: „Nie chcę, by na mej głowie spoczywał kamień. Nie będę mogła wyjść, gdy się przebudzę”. Stelę umieszczono więc tuż za grobem.
To właśnie ona wymyśliła nas, kobiety, na nowo. Wyzwoliła z ciasnych gorsetów, dała legendarną małą czarną i perfumy Chanel N°5. To także jej zawdzięczamy kostium kąpielowy. Bo nie mogła się pogodzić, że nawet w największe upały kobiety siedzą na plaży w sukniach. „Rybaczki i tunika będą lepsze” – stwierdziła. I pierwsza pojawiła się tak ubrana, budząc zgorszenie. Wkrótce zaserwowała „towarzystwu” kolejną rewolucję: spodnie! Mawiała: „Sylwetka nowoczesna, fryzura krótka – oto kobieta na miarę nowych czasów!”. Brakowało jej do szczęścia tylko wygodnej torebki, czyli na ramię (wtedy nosiło się ją wyłącznie w dłoni). Coco zaprojektowała pikowaną, na metalowym łańcuszku, słynną do dziś „chanelkę”. Grób projektantki znajduje się na cmentarzu w Lozannie. Jest skromny, ale elegancki, stylowy. Tak jak życzyła sobie Chanel, nie przykrywa go ciężka kamienna płyta, a jedynie rosnące w ziemi białe begonie. Takie same jak w sierocińcu, w którym się wychowała. Tam nauczyła się szyć. Śpiewała też chętnie w kawiarniach. Dostała przydomek „Coco”, od jej ulubionej piosenki: „Kto widział Coco?”. My cię widzimy, madame Chanel. Jesteś w każdej małej czarnej i we flakonie perfum pachnących jaśminem, ylang ylang i majową różą…

KRZYSZTOF KIEŚLOWSKI
Na warszawskich Powązkach jest miejsce, gdzie nie gasną znicze. To grób jednego z najwybitniejszych twórców kina, autora m.in. „Dekalogu” i „Trzech kolorów”. Na słupku z granitu wspiera się rzeźba z brązu autorstwa Krzysztofa M. Bednarskiego: dwie dłonie ułożone w geście kadrowania. – Krzysztof każdym kadrem wpuszczał światło życia w środek ludzkich potknięć. Opowiadał o możliwości pojednania – mówił ksiądz Józef Tischner. Sam reżyser zaś tak określił istotę działania: „Celem jest zobaczenie, co jest w środku, w nas”. Za najważniejsze uważał pytania: „Co jest sensem życia?”, „Po co rano wstajesz?”. Mawiał: „Gram na czystych uczuciach. Co istnieje innego?”. Pragnął, żeby w jego filmach każdy odnalazł siebie. Zaliczone, panie reżyserze.

Grób Anny Jantar, fot. ons.plANNA JANTAR
Fani tak tłumaczyli jej odejście: „Stwórca chciał, by jej głos brzmiał w rzeczywistości, co wiecznie trwa”.
Miała nie lecieć tym samolotem. Ale zbliżały się czwarte urodziny córki Natalii, spieszyła się. W słoneczne marcowe przedpołudnie 1980 roku samolot, którym leciała, rozbił się tuż przed lądowaniem na warszawskim Okęciu. Szok. W kraju żałoba, a w głowach fanów piosenkarki natrętny motyw: „Nic nie może przecież wiecznie trwać”. Nieprawda. Wciąż ją kochamy. Z perspektywy lat wyraźniej widać, ile miała w sobie dobra, piękna, ciepła i jakiegoś metafizycznego smutku przemijania. – Przyciągała serdecznym uśmiechem. Jej otwarta i szczera radość była czymś unikatowym – wspomina ją przyjaciółka Halina Frąckowiak. – Nie przypadkiem sztandarowym przebojem Ani stała się piosenka „Tyle słońca w całym mieście”. Całą sobą niosła aurę słońca. Ogrzewa nas nim do dziś. Anna Jantar została pochowana na warszawskim Cmentarzu Wawrzyszewskim. Koło jej grobu rosną tuje, stoi ławeczka. Fani przysiadają na niej, by przez chwilę pobyć ze swą gwiazdą.

JIM MORRISON
Grób legendarnego wokalisty jest miejscem kultowym dla fanów z całego świata. Ale także, niestety, miejscem dewastacji. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych na grobie Jima stała rzeźba. Dziś już jej nie ma. Została skradziona.
„Dotykaj mnie, Jim”, „Kocham Cię, królu Jaszczurze” – takie (między innymi) napisy, wykonane przez fanów, zdobią grób Jima Morrisona, wokalisty legendarnej grupy The Doors. Zmarły z przedawkowania narkotyków muzyk spoczywa w paryskiej nekropolii Père Lachaise obok wielkich: Balzaka, Chopina, Wilde'a. Ale tylko na jego, skromną i zniszczoną, mogiłę ściągają tłumy fanów ze świata. Cmentarz jest ogromy, by więc ułatwić dotarcie tu innym, znaczą drogę strzałkami. Malują je na drzewach i grobowcach, co doprowadza do szału pracowników nekropolii. A trzeciego lipca – w dzień śmierci Morrisona – każdego roku urządzają na jego cześć wielką fetę. Grają na cmentarzu koncert dla swego idola i bawią się: palą haszysz, piją alkohol, uprawiają seks. „Do tego – tłumaczą potem policji – zachęcał nas sam Morrison”. Ostatnio jego grób ogrodzono barierkami. Z nadzieją, że szaleństwo się skończy. Ale nic to nie dało. Niedawno brytyjska supermodelka Kate Moss i jej narzeczony dostali upomnienie za taniec na grobie ikony rocka. Dlaczego tańczyli? By podziękować mu za piosenkę „Alabama song”. Nucili ją w tańcu, by Jim usłyszał.

JACEK KACZMARSKI
Odszedł po cichu. Zasnął. Z uśmiechem. Tak skończyła się jego długa walka z rakiem krtani. Do końca miał nadzieję, że znowu będzie śpiewał „Obławę” albo „Mury”. Zawsze śpiewał siebie. Swoje miłości i nienawiści. I swój bunt. W ciasnych salkach studenckich klubów wszyscy słuchali go z zapartym tchem. Odnajdywali tkwiącą w nim wiarę w człowieka, w jego prawo do wolności. Z czasem okrzyknęli go bardem „Solidarności”. Dziś poeta spoczywa na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach. Między polnym kamieniem, pękniętym na pół (to rzeźba Grzegorza Kowalskiego). Na płycie wyryto jego wiersz: „Po sztormach, burzach, nawałnicach, szkwałach/ Na dwóch bliźniaczych zamieszkali skałach/ Jedna dla drugiej lustrem i wyrzutem/ A przecież z jednej energii wykute/”. Obok strof fani zostawiają listy: „Myślimy o tobie, więc jesteś”.

MARILYN MONROE, fot. ons.plMARILYN MONROE
W jednym ze swych wierszy napisała: „Pomocy, pomocy, pomocy! Czuję zbliżające się życie. Ale wszystko, czego chcę, to umrzeć”.
Bogini seksu. Symbol kobiecości. Miała wszystko, a jednocześnie nie miała nic. Sława, pieniądze, romanse nie dały jej szczęścia. Przez całe życie szukała miłości i własnej tożsamości, naznaczonej porzuceniem przez ojca i pobytem w sierocińcu. Ponoć kiedyś zwierzyła się, że chciałaby mieć na swym grobie napis: „Marilyn Monroe, 95-57-90”. Jeśli to prawda, to jej prośby nie spełniono. Miejsce spoczynku gwiazdy znajduje się na Westwood Village Memorial Park w Los Angeles. Zawsze są tu świeże kwiaty. Często też ślady szminki po składanych pocałunkach. Ktoś napisał: „Śpij, bezcenna perło świata”. Obok hollywoodzkiej perły chce spędzić wieczność twórca „Playboya” Hugh Hefner. Za 500 tys. dolarów kupił wystawione na e-bay miejsce w kolumbarium obok MM.

AGATHA CHRISTIE
W autobiografi napisała: „Dziękuję Bogu za dobre życie i za miłość, jaka była mi oferowana”.
Przerażające, ale niewinni właściwie nikogo nie obchodzą” – mawiała najsłynniejsza na świecie autorka kryminałów. W życiu kochała gorąco, w książkach mordowała z zimną krwią. Tu najważniejsza była tajemnica, którą rozwiązywał detektyw Herkules Poirot. A jego „matka” żartowała: „Po cóż wymyśliłam tę wstrętną kreaturę? Wiecznie się chwali, przekrzywia tę swoją jajowatą głowę. Gdy udowadniam, że kilkoma pociągnięciami pióra mogłabym go unicestwić, replikuje: »Poirot jest za sprytny, by się go pozbyć«”. Nie bała się śmierci. Mówiła: „Podziwiam Eskimosów. Pewnego dnia przyrządzają dla kochanej starej matki smakowite danie, a później matka odchodzi w dal po lodzie i już nie wraca”. Królowa kryminałów zmarła w swoim domu, w wieku 86 lat. Została pochowana w rodzinnym Wallinford w hrabstwie Oxfordshire.

AUDREY HEPBURN
Zjawiskowo piękna, obdarzona wdziękiem, charyzmą i talentem. Za rolę w „Rzymskich wakacjach” dostała Oscara. Biegle mówiła po flamandzku, angielsku, włosku i francusku. Fani nazwali na jej cześć jedną z odmian tulipana.
Krucha kobieta o sarnich oczach i subtelnej, dziewczęcej urodzie, wielka gwiazda światowego kina, dama i szlachetny człowiek. Stworzyła niezapomniane kreacje w filmach: „Śniadanie u Tiffany’ego”, „Rzymskie wakacje”. Miliony ludzi na świecie wciąż podziwiają jej wdzięk i subtelny styl. W plebiscycie na najpiękniejszą kobietę XX wieku, ogłoszonym przez stację QVC, Audrey pokonała współczesne piękności, nawet samą Angelinę Jolie. W połowie lat 70. gwiazda porzuciła kino, została ambasadorką UNICEF-u. Pomagała dzieciom w Somalii, Etiopii, Jugosławii. Za zasługi w tej dziedzinie uhonorowano ją specjalną nagrodą. Nie mogła jej osobiście odebrać, umierała na raka w swoim domu pod Lozanną. Ale na ceremonię pojechał jej syn. Została pochowana w Tolochenaz w Szwajcarii, w prostym grobowcu z jasnego kamienia. Zawsze pełnym kwiatów. W rocznicę urodzin aktorki UNICEF przyznaje nagrodę jej imienia. Otrzymała ją m.in. Irena Sendlerowa, która uratowała z getta 2,5 tysiąca dzieci.

ELVIS PRESLEY, fot. ons.plELVIS PRESLEY
Grób króla rock and rolla odwiedza rocznie 700 tysięcy fanów z całego świata, także z Polski. Elvis pochowany jest obok matki, w swojej posiadłości Graceland w Memphis. Teraz jest tu jego muzeum.

Trzeba kupić bilet, by za szybą w pawie oka zobaczyć czarny fortepian Elvisa, a w sali hollywoodzkiej – gitary króla. Na podwórku stoi kolekcja aut artysty, w tym jego ulubione ferrari. Sam grób Elvisa mieści się przy fontannie. Fani składają na nim dowody miłości: kwiaty, maskotki. W sklepiku przy wyjściu kupimy pamiątki. Drogie. Figurka Presleya – 115 dolarów.

W przymuzealnej restauracji zaś zjemy ulubione dania Elvisa, np. kanapkę z bekonem i bananem. To nie koniec atrakcji. Za dodatkową opłatą można wziąć ślub w parkowej kapliczce. Są chętni! Nic więc dziwnego, że według magazynu „Forbes” Elvis jest najlepiej zarabiającym nieżyjącym artystą.