GALA: Schudłaś.

NIA VARDALOS: Dzięki. Zapewniam cię jednak, że nie byłam na żadnej diecie. Zbędne kilogramy zgubiłam, ciężko pracując i wychowując dziecko. Nie mogłabym przestać jeść tylko dlatego, że w Hollywood panuje moda na chude kobiety.

GALA: Ludzie z branży sugerowali ci kiedyś, byś dla dobra swojej kariery coś w sobie zmieniła?

N.V.: Wiele razy. Tłumaczono mi, że dostawałabym więcej ról, gdybym zoperowała sobie nos i powiększyła biust. Nie udało im się jednak mnie do tego przekonać. Choć pracuję w show-biznesie i znam rządzące nim reguły, chcę pozostać normalną kobietą.

GALA: W twoim najnowszym filmie „Moja wielka grecka wycieczka” zagrałaś pilotke wycieczek, która próbuje odnaleźć radość życia. Czy ty, tak jak Georgia, przestałaś kiedyś cieszyć się tym, co cię otacza?

N.V.: Tak. Przez kilka lat byłam w poważnym dołku emocjonalnym. Nie chciałam się pokazywać przed kamerami ani udzielać wywiadów. Nie obchodził mnie także sukces „Mojego, wielkiego greckiego wesela”, do którego napisałam scenariusz i w którym zagrałam. A wszystko przez instynkt macierzyński. Strasznie chciałam zostać mamą, ale, niestety, nie mogłam zajść w ciążę.

GALA: Twój mąż Ian wspierał cię w trudnych momentach?

Zobacz także:

N.V.: Bardzo. On też marzył o dziecku. W końcu po kilku latach starań udało nam się zaadoptować małą dziewczynkę. Dzisiaj ma prawie 5 lat. Jest wspaniała. Całkowicie odmieniła nasze życie.

GALA: Chronisz ją przed show-biznesem. Dziennikarze nie wiedzą, jak wyglada ani jak ma na imie.

N.V.: Bo to nie ich sprawa. A mała nie ma nawet pojęcia, jak zarabiają na życie jej rodzice. Nigdy nie widziała mnie w żadnym fi lmie. Zastanawiają ją jednak reakcje fanów. Kilka razy była świadkiem, jak przypadkowo spotkani na ulicy ludzie obejmowali mnie i gratulowali świetnych ról. „Mamusiu, wiedziałam, że jesteś wspaniała. Widzisz, wszyscy cię kochają” – śmiała się później.

GALA: Trudno być pracującą matką?

N.V.: Chyba żartujesz?! Gdy się zajmuję córką, totalnie zapominam o pracy. Przestaję nawet odbierać telefony. Poza tym pomaga mi moja mama.

GALA: Jesteś związana z rodziną.

N.V.: Tak. Greccy kuzyni i wujkowie są dla mnie dużym wsparciem. Nie opuścili żadnej premiery mojego filmu.

GALA: Mają też na ciebie duży wpływ. Słyszałam, że choć byłaś wegetarianką, dałaś się namówić swoim krewnym na zjedzenie mięsa.

N.V.: Decyzję o zmianie diety podjęłam akurat sama. Choć pamiętam, że moje ciotki robiły wszystko, abym zaczęła się inaczej odżywiać. Przez ponad 11 lat jadłam głównie warzywa i owoce. Nie mogłam nawet patrzeć na ryby. Aż wreszcie pewnego dnia poczułam piękny zapach smażonego bekonu. Zrozumiałam wtedy, że życie jest zbyt krótkie, by odmawiać sobie takich smakołyków. Od tamtej pory, ku uciesze mojej rodziny, jestem wielką miłośniczką kotletów i wędlin.

GALA: Wychowałaś się w Kanadzie, a mieszkasz w USA. Często odwiedzasz swoich krewnych w Grecji?

N.V.: Zazwyczaj dwa razy do roku. Chciałabym jednak częściej.

GALA: Co możesz polecić do zwiedzania jako filmowa pilotka wycieczek?

N.V.: Idealnym miejscem na wypoczynek jest Santorini. To oaza spokoju. Koniecznie trzeba też odwiedzić tonące w zieleni wyspy Andros i Zakynthos. Ale obowiązkowym punktem każdej wycieczki powinny być Ateny. Warto tam wpaść choćby na kawę.

GALA: To m.in. tam kręciliście zdjęcia do „Mojej wielkiej greckiej wycieczki”. Podobno przez rok staraliście się o wszystkie pozwolenia na rozpoczęcie kręcenia.

N.V.: To prawda. Przedstawiciele władz byli sceptycznie nastawieni do naszej ekipy. Zapraszałam więc na kolację kolejnych ważnych panów, którym tłumaczyłam, że nie chcemy zrobić rewolucji w państwie ani zniszczyć zabytków. W końcu się udało. Zadzwoniłam do mamy i podziękowałam jej, że posłała mnie do greckiej szkoły. Bez znajomości języka nie byłabym w stanie wytłumaczyć urzędnikom, o co nam chodzi.

GALA: Twojego filmowego ukochanego grał przystojny grecki gwiazdor Alexis Georgoulis. Twój mąż nie był o niego zazdrosny?

N.V.: Pewnie że był. Ian nie lubi, gdy wokół mnie kręcą się inni mężczyźni. Najbardziej denerwuje go jednak, gdy pojawiam się na ekranie w negliżu i na domiar złego w ramionach obcego faceta. „Nie mogę na to patrzeć” – krzyczy. Ustaliłam z nim, że zawsze przed erotyczną sceną ze mną w roli głównej będę go uprzedzać. Tak, by mógł zamknąć oczy i się nie denerwować.

GALA: Dobra metoda.

N.V.: Niestety, nie na Iana. Wiesz, co teraz krzyczy? Że ma zbyt długo zamknięte oczy i traci wątek w filmie! I jak tu nadążyć za facetami?