Monika i Zbigniew Zamachowscy tworzą związek od 5 lat. W 2014 r. wzięli ślub. Oboje mają za sobą po dwa małżeństwa. Jednak, jak przyznaje w rozmowie z Galą prezenterka, jest absolutnie pewna tego, co łączy ją ze znanym aktorem. W szczerej rozmowie zdradziła kulisy ich związku i to, jak radzą sobie z opieką nad dziećmi, godzeniem życia rodzinnego i zawodowego oraz jakie relacje łączą ją z byłym mężem Jamiem Malcolmem.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Monika Richardson i Zbigniew Zamachowski wzięli ślub!

Macie już za sobą po dwa małżeństwa. W przeciwieństwie do poprzednich związków dla tej miłości, jak przyznałaś, byłaś gotowa poświęcić wszystko. Dlaczego?

Aniu, ja poświęciłam wszystko! Wchodziłam w ten związek jako właścicielka dużego domu z ogrodem, mając męża obcokrajowca i dwoje dzieci oraz dobrą pozycję zawodową. Zaryzykowałam wszystko dla tej miłości. Straciłam dom, samochód, pracę, a moje dzieci straciły ojca. Takie są właśnie koszty tego związku. Ale dla mnie jest on najważniejszą rzeczą w życiu. Codziennie zastanawiam się, czy nadal ten związek jest dla mnie największą wartością. Dopóki odpowiedź brzmi "Tak", nic nie jest w stanie mnie powstrzymać.

Czy ten związek jest dla Ciebie tak ważny, ponieważ Zbyszek jest wyjątkowy i pasujecie do siebie? Czy nauczona doświadczeniami z poprzednich małżeństw po prostu tym razem bardziej się starasz?

I jedno, i drugie. Ja się kocham w Zbyszku od 20 lat.

Co na to Twoim byli mężowie?

Zbyszek był dla mnie kompletnie nieosiągalny. Byłam zafascynowana nim od pierwszego spotkania. I nie był to tylko zachwyt platoniczny. Kiedy na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu słuchałam, jak śpiewał: "Bo we mnie jest seks", nie myślałam wcale o czesaniu mu włosów... Miałam myśli! Poznaliśmy się w 1989 roku, poszliśmy na spacer do parku, a ja nie mogłam uwierzyć wtedy we własne szczęście. Wiedziałam, że ten facet jest na zupełnie innym etapie życia niż ja. Był znanym aktorem, a ja - dziewczynką z Wrocławia. Później dochodziły mnie słuchy, że się ożenił, że urodziło mu się dziecko. Wtedy pomyślałam sobie: klamka zapadła. Trudno, z Zamachowskim nigdy nie będę. Kiedy los nas zetknął ponownie w 2011 roku w ramach programu SOS dla świata, miałam poczucie, jakbyśmy od lat byli dobrymi przyjaciółmi. Jednak przez myśl mi nie przeszło, że coś się z tego może zrodzić. Potem się okazało, że w naszych związkach nie układa się dobrze. Zakochaliśmy się w sobie, ale wciąż nie mieliśmy wiary, że nasza miłość ma przyszłość. Paradoksalnie pomógł nam rozwód Zbyszka. Prawda jest taka, że w przeciwnym razie nie wiadomo, jak potoczyłoby się nasze wspólne życie.

Jaką jesteś macochą?

Zobacz także:

Byłabym wspaniałą, ale nie mam okazji tego dowieść. Dzieci Zbyszka unikają mnie jak ognia, choć czasem to bardzo trudne. Widzę niepokój na ich twarzach, gdy musimy się przywitać. Kiedy spędzamy ze sobą trochę czasu, z tej czy innej przyczyny, lody pękają i na końcu zawsze głośno się śmiejemy. Ale takich okazji jest niewiele. Niechęć do kontaktów ze mną jest tak wyraźna, że nie pozostawia żadnych wątpliwości. Porozumienia i sympatii na razie nie będzie. Kiedy na początku zachowywałam się w sposób otwarty, zostało to przyjęte jako zaprzyjaźnianie się na siłę. Nie chcę niczego robić w ten sposób, bo za bardzo te dzieci lubię i za bardzo im współczuję z powodu tej męczącej dla nich konieczności nielubienia mnie. 

Ich niechęć do Ciebie sprawia Ci przykrość?

Tak, bo ja mam taki charakter, że chciałabym się z każdym dogadać. Oczywiście moja mama powiedziałaby, że próbuję dogadywać się z ludźmi na moich zasadach. Ważne, że nie lubię chodzić spać pokłócona albo obrażona.

Pełna rozmowa do przeczytania w najnowszej Gali, dostępnej od poniedziałku 1 sierpnia. Zapraszamy!  

PRZECZYTAJ TAKŻE: Z ARCHIWUM "GALI" Monika Richardson o miłości