Polak utonął w Holandii ratując topiące się dzieci

37-letni Marcin Kolczyński wyjechał do Holandii za pracą. Mężczyzna znalazł zatrudnienie w firmie produkującej żarówki w Callantsoog. W niedzielę (2 sierpnia) pan Marcin postanowił odpocząć nad morzem w Julianadorp. Siedząc na plaży zadzwonił do żony, żeby porozmawiać. Nagle pani Monika usłyszała: "Coś jest nie tak z dziećmi w wodzie, muszę się rozłączyć".

Mężczyzna zobaczył, że troje dzieci zaczyna się topić. Próbując ich ratować, sam zginął.

W akcję poszukiwawczą zaangażowane były wszystkie służby, które szukały Polaka z wody i z powietrza: łodzie ratunkowe Królewskiej Morskiej Służby Ratowniczej, jednostki Holenderskiej Brygady Ratunkowej, helikopter SAR i samoloty Straży Przybrzeżnej. W czasie poszukiwań, ciało mężczyzny morze wyrzuciło na brzeg. Mimo reanimacji nie udało się go uratować.

Wieczorem pani Monika dostała telefon, że jej mąż nie żyje. Marcin Kolczyński osierocił trójkę dzieci: 12-letnią córkę Martynę, 10-letniego Kamila i dwuletniego Mateusza.

Zbiórka pieniędzy dla rodziny Polaka

O wspaniałej postawie Polaka pisały wszystkie holenderskie media. Kiedy jedna z mieszkanek o tym usłyszała, postanowiła zorganizować internetową zbiórkę pieniędzy. Inicjatorką akcji jest Martina Janasz, która wyznaczyła cel zbiórki na 35 tys. euro.

Marcin zostawił trójkę małych dzieci. Ponieważ rodzina nie jest zamożna, a koszty pogrzebu i transportu zwłok do Polski są drogie, chcę im w tym pomóc - napisała w Internecie.

Akcja okazała się sukcesem. Pieniądze można było wpłacać od środy, a już teraz kwota na koncie przekroczyła ponad 340 tys. euro i cały czas rośnie. Pieniądze mają trafić do rodziny pana Marcina.

Teściowa Pana Marcina na łamach "Faktu" wyznała, że rodzina jest zrozpaczona, a dzieci dopytują o tatę:

Zobacz także:

"Monika rozpacza, że Marcin, ratując trójkę obcych dzieci, osierocił troje swoich. Ale tłumaczę jej, że tak musiało być, że jej mąż jest bohaterem. Zrobił, co było trzeba – wyjaśniła.

Źródło: TVP Info.pl, Fakt