10 LAT TEMU... byłam na początku drogi artystycznej. Przeprowadziłam się do Warszawy. Ustawiłam priorytety. Najważniejsza była wtedy szkoła i wydanie pierwszego albumu. Mam mocny charakter, zawsze byłam mocna. Od najmłodszych lat nauczona obowiązkowości. Chodziłam do zwykłej podstawówki i do muzycznej, po zajęciach miałam próby z zespołem taty, wyjazdy. Opuszczałam szkołę, a potem nadrabiałam obowiązki. W takim rytmie zostałam wychowana, starałam się nie zmieniać tego, kiedy zamieszkałam sama w Warszawie. Starałam się siebie ani swoich bliskich nie zawodzić.

CHCE MI SIĘ ŚMIAĆ... kiedy przypominam sobie swoje poglądy sprzed lat. Zawsze były wyraziste i nie miałam problemów z tym, żeby je wyrażać. Ale kiedy z dzisiejszymi doświadczeniami przypominam sobie swoje pierwsze wywiady, uśmiecham się pod nosem. Wtedy wydawało mi się, że wszystko wiem i wszystkie rozumy pozjadałam. Chyba każdy to w życiu przechodzi (śmiech). Jedno się nie zmieniło. Nie lubię mówić o sobie. Są przyjemniejsze rzeczy niż udzielanie wywiadów.

ŻAŁUJĘ... „Non, je ne regrette rien” – niczego nie żałuję.

JESTEM SZCZĘŚLIWA... gdy zrobię kolację dla znajomych. Bardzo lubię gotować i jeść. Dobre jedzenie przynosi prawie orgazmiczne doznania (śmiech). Lubię uczyć się nowych rzeczy. Lubię też testować nowe restauracje. To, co na mnie spadło w ostatnim roku, to podróże po całym świecie. I to jest świetne, że gramy sporo koncertów w różnych krajach. Na początku bałam się, że język polski może być dla ludzi barierą, ale nią nie jest. Wręcz przeciwnie, to egzotyczny dodatek. Jesteśmy kolorowi, roztańczeni, dobrze odbierani. Najfajniej było chyba w Austin w Teksasie, na festiwalu South by Southwest. Zupełnie niesamowity czas, mnóstwo różnorodnej muzyki i cały amerykański show-biznes w jednym miejscu. Niezapomniany wyjazd. W porównaniu do gigantów rocka nie żyję wcale rockandrollowo, jestem małą mróweczką (śmiech). Wczoraj zagrałam jeden z najlepszych koncertów w życiu – w Krakowie. Widziałam satysfakcję na twarzach ludzi, na twarzach tych, którzy grali ze mną. To było dla nich coś więcej niż tylko praca. Nie zawsze na scenie jest taka atmosfera, a to cieszy jak cholera.

ZA 10 LAT WIDZĘ SIĘ... w sukience. Nie do końca lubię podkreślać swoją kobiecość. Nie traktowałam jej nigdy jako głównego atutu. Buntowałam się przeciwko niej. Ale pewnie za 10 lat przyjdzie czas, żeby być bardziej kobiecą, bardziej kobietą.

BĘDĘ BOGATSZA O... kilkanaście wzmacniaczy z lat 60. i gitar. Dziś mam dwie. Zgłębiam ten instrument, na koncertach zaczęłam grać na gitarze. I wolałabym usłyszeć, że świetnie gram, a nie że laska grająca na gitarze wygląda sexy (śmiech).

JESTEM KOBIETĄ DEKADY GLAMOUR... jestem kobietą swojej dekady, przełomu lat 80. i 90. Dekady, podczas której tyle się zmieniło, nigdy nie było takiego rozwoju w technologii i w muzyce. Korzystam z tego garściami. Jestem częścią tej dekady.

Zobacz także: