To był rok 1976. PAGART zgłosił mnie na festiwal w Istambule. Pojechałam z dwiema chórzystkami, bo utwór „Nie ma jak pompa” był tak zaaranżowany, że praktycznie całą piosenkę przy akompaniamencie orkiestry śpiewałyśmy na głosy. Na widowni siedziały kobiety całe obwieszone złotem, eleganckie towarzystwo w futrach. Totalny szpan. Najpierw dali nam nagrodę, potem zabrali, bo był chórek, a to okazało się niezgodnie z regulaminem. Widoczne ktoś zaprotestował. Ale miałam superrecenzje w prasie, w tym brytyjskiej, że to taki klimat Pointer Sisters. Faktycznie, byłam wtedy swoim chórkiem zafascynowana. Następnego dnia poszłam z chórzystkami na bazar. Tam nas poznali – festiwal był transmitowany w telewizji – i wszyscy tureccy sprzedawcy krzyczeli za nami: „Pompa, pompa!”. Byłyśmy zachwycone, że numer się spodobał. Potem mi wyjaśniono, że „pompa” oznacza w ich języku… czynność seksualną. Miałyśmy więc powodzenie na bazarze! Wieczorem organizatorzy festiwalu zabrali nas do najlepszej dyskoteki w mieście. Didżej grał tylko dla nas. Czułam się jak gwiazda w Ameryce!