Piękna jak zawsze, pełna optymizmu. Znów będzie śpiewać dla polskiej publiczności. Właśnie wydała pierwszą od siedmiu lat płytę.

Czuje się pani legendą?

Mam świadomość, że nagrałam sporo przebojów i choćby przez to zapisałam się w polskiej kulturze. Dla mnie jednak ważniejsze jest to, że mogę przekazywać publiczności serce, duszę i pewne moje ciepełko. Czerpię radość z tego, że słuchacze darzą mnie zaufaniem, ale czuję też odpowiedzialność. Nie chciałabym nikogo zawieść, nagrywając na przykład słabą płytę.

Z tej najnowszej, „Małe rzeczy”, jest pani zadowolona?

Bardzo. Wszyscy mi mówią, że nie chce się jej wcale odkładać na półkę. Nagrałam to, co sobie założyłam – piosenki melodyjne, ze świetnymi tekstami i nowoczesnymi aranżacjami. To dopiero moja druga płyta od czasu, gdy osiemnaście lat temu wyjechałam za mężem do Stanów Zjednoczonych. Ale cóż miałam robić?

Namówić męża, by nie wyjeżdżał?

Michał jest wybitnym informatykiem i naukowcem. Dostał świetny kontrakt. Nie mogłam go tu trzymać. Zrezygnowałam na jakiś czas z kariery, by on mógł rozwijać swoją.

Ciężko było?

Na początku bardzo. Nie potrafiłam się odnaleźć w Ameryce. Miałam depresję, przestałam śpiewać. Było mi źle. Jedyne, czego pragnęłam, to wrócić do mojego polskiego świata i publiczności. Owszem, miałam swój wymarzony dom, rodzinę u boku, spokój i czas dla dziecka, ale czegoś mi brakowało. Ale gdy po roku odwiedziłam Polskę, znów zatęskniłam za Ameryką. Zmieniłam sposób myślenia. Przestałam narzekać i zaczęłam dostrzegać pozytywy nowej sytuacji. To zaowocowało – mój świat się zmienił, znów mogłam śpiewać i poczułam się szczęśliwa i spełniona. Tak jest do dziś.

Podobno chce pani wrócić na stałe do kraju?

Właściwie już wróciłam. Mniej więcej od roku częściej przebywam w Warszawie. Rozglądamy się z mężem za większym mieszkaniem. Ale domu w Stanach nie sprzedamy. Michał żartuje, że będziemy tam jeździć zimą w poszukiwaniu ciepła.

Czyli tym razem to on przyjedzie za panią?

Za rok, gdy skończy mu się kontrakt. Stwierdził, że nie chce go już przedłużać, zwłaszcza że ma w Polsce wiele świetnych propozycji. Staramy się jeździć do siebie raz w miesiącu. I bez przerwy rozmawiamy przez Skype’a. Mąż wspiera mnie i daje świetne rady. Brakuje tylko bliskości.

Zobacz także:

Jak sobie pani radzi z mijającym czasem?

W ogóle go nie odczuwam. Przeżywam kolejny piękny okres. Mam wsparcie w rodzinie i fanach, robię to, co kocham, a śpiewa mi się nawet lepiej niż kiedyś. Do wielu spraw nabrałam dystansu. Jestem dużo spokojniejsza w środku. Każdy okres w życiu może być piękny.

Zdradzi pani sekret swojego młodego wyglądu?

Bardzo dbam o kondycję i zdrowo się odżywiam – nie jadam rzeczy smażonych czy wędzonych. Preferuję gotowane, najlepiej na parze. Uwielbiam też sałatki, warzywa i owoce. Poza tym ważne jest nastawienie – gdy jest się w środku młodą osobą, emanuje to także na zewnątrz.

Jest coś, czego pani żałuje?

Ja? Raczej nie… Chociaż... gdy moja córeczka Monika była malutka, miałam dla niej mało czasu. Ciągle jeździłam na koncerty i coś nagrywałam. A przecież to do 4. roku życia kształtuje się 80 procent psychiki człowieka. Czasem mam do siebie pretensję, że mogłam coś przegapić. Z drugiej strony trudności też nas budują, a Monika fantastycznie sobie radzi. Jest świetnym grafikiem komputerowym.

Podobno też chce przyjechać do Polski?

Rok temu chciała, ale ostatnio usamodzielniła się, poczuła wolność. Sama już nie wiem.

A co pani czuje, patrząc w przyszłość?

Radość. Mam nadzieję, że nadal będę mogła dzielić się z ludźmi moimi piosenkami. Chcę też zaangażować się w działalność charytatywną, dać jakiejś wartościowej organizacji moje nazwisko i doświadczenie. Czuję, że jestem ludziom potrzebna.