Najdziwniejszym zrządzeniem losu dwa lata po wojnie zostałam przyjęta do Gimnazjum Zdobienia Szkła w Polanicy-Zdroju. Poszłam na egzamin i powiedziałam komisji: „Ja muszę zdać!”. Zapytali: „Dlaczego?”. „Mam swoje powody” – odpowiedziałam.

Szkoła oferowała internat i wyżywienie, a bez tego nie miałam możliwoś- ci dalszej edukacji. Musiałabym podjąć pracę, a chciałam się uczyć. Pozwolono mi przystąpić do egzaminów. Uporałam się ze wszystkimi przedmiotami, poza rysunkiem. Nigdy nie potrafiłam narysować nawet kreski. Nie wierzyłam, gdy zobaczyłam swoje nazwisko na liście przyjętych.

Teraz wiem, że wstawiła się za mną nauczycielka Ewa. Nauczyła mnie, że w życiu umieć znaczy więcej, niż mieć. A ja umiałam śpiewać. Założyłam w klasie dziewczęcy kwartet wokalny. Odnosiłyśmy „sukcesy”. W nagrodę nauczyciel śpiewu zaprosił nas na „Parię” Stanisława Moniuszki. Pierwszy raz byłam w operze. Płakałam łzami jak groch. Z wrażenia, że może być tak dużo muzyki!