Wszystkie małe dziewczynki marzą o księciu z bajki. Ale gdy dorastają, tylko niektóre szukają go na męża. Kto najczęściej? Psycholog Violetta Nowacka wymienia: dziewczyny atrakcyjne, które (co naturalne) ciągną do ludzi na swoim poziomie. Także piękności niepewne siebie, potrzebujące męskiego trofeum (zwykle typu macho) dla pokazania światu, że są coś warte. Trzeci typ to szare myszki. Do nich garną się amanci z kompleksami, którzy chcą mieć absolutną przewagę w związku. Ale ilu przystojniaków, tyle historii małżeńskich. Czy warto wiązać się z kimś, kto rozpala koleżanki, a nas wprawia w kompleksy, lub zwyczajnie jest nie do zniesienia? Wiele z nas chce się o tym przekonać...

TAK!

PAULINA SMASZCZ-KURZAJEWSKA, żona Macieja, prezentera TVP

JAK CUDOWNIE JEST GRZAĆ SIĘ W JEGO BLASKU!

Często jestem pytana, jak wygląda życie z facetem, który ogniskuje uwagę innych kobiet. Jak to jak, cudownie! - Paulina, żona przystojnego dziennikarza sportowego, jest prawdziwym gejzerem energii. - Jego wygląd to też moja zasługa! - mówi z werwą. - Dbam o niego, wybieram mu ubrania, kosmetyki, oprawki okularów. I cieszę się, że jestem z kimś tak atrakcyjnym - parska śmiechem. Ich uczucie, które kiedyś nabrało temperatury na korytarzach TVP, grzeje do dziś. - Przyjaźnimy się. I od początku mieliśmy ustalone zasady. Czasem mu tylko przypominam: "Kochanie, nie mów obcym kobietom tylu komplementów! Ty myślisz, że wypadasz sympatycznie, bo jesteś dobrze wychowany, a ona już robi ci miejsce w swoim życiu!". Ale jestem o niego spokojna, choć czasem zdumiewa mnie tupet jego fanek. Kiedyś na wyjeździe spytały go: "Panie Maćku, a w którym hotelu pan śpi?" - Paulina jeszcze jest pod wrażeniem. - Przez jedenaście lat małżeństwa przyzwyczaiłam się, że gdy jakaś kobieta z błyskiem w oku zbliża się do męża, mnie nie zauważy. Albo stanie tyłem. Żaden facet, który by się mną nie wiem jak zachwycił, nie ignorowałby mojego towarzysza! I nie rozumiem zaproszeń, jakie Maciej dostaje na różne imprezy: bez osoby towarzyszącej. Nietakt! Wiem, sama jestem PR-owcem. Ale przede wszystkim szczęśliwą matką dwóch synów, 10-letniego Franka i rocznego Juliana. No i żoną faceta coraz fajniejszego z wiekiem. Że przez niego jakieś panie patrzą na mnie wilkiem? I tak się opłaca!

Magda Florek, jej mąż Maciej jest tancerzem i choreografem

JESTEM ESTETKĄ, BRZYDKIEGO FACETA BYM NIE ZNIOSŁA

Na starcie jej związek z Maciejem, przystojniakiem występującym w programie "You can dance", źle się zapowiadał. Dlatego, na przekór, ma się bardzo dobrze! - Start był taki - zaczyna swą opowieść Magda, atrakcyjna blondynka, gdańszczanka. - Ostatni dzień nauk przedmałżeńskich, za tydzień ślub, czekamy tylko na dokument o ukończeniu kursu. Maciej, mój narzeczony, tancerz i choreograf, nie mógł tego dnia przyjść ze mną, występował w spektaklu. Poszłam sama - opowiada. Usłyszała od katechetki: "Powinna się pani pomodlić do Anioła Stróża o wierność. I radzę się zastanowić, czy dobrze pani wybrała. Przecież to artysta, na dodatek przystojny. Wiadomo, na takich czekają same pokusy". - Zdębiałam - przyznaje Magda. - Do głowy mi nie przyszło, żeby wierność oceniać po urodzie. To nie moja logika - zastrzega. Innych problemów też nie ma. - Dziewczyna z kompleksami nie wytrzyma długo z pięknym facetem, ale ja znam swoją wartość. I też jestem piękna! A w małej czarnej wyglądam zjawiskowo. Wciąż mam powodzenie - podkreśla. Nutka zazdrości? Oczywiście, ale nie obsesja. - Maciek ma wiele urodziwych fanek, a w pracy same zgrabne koleżanki. Wiadomo, tancerki. Widzę, jak na niego patrzą, ale póki on patrzy tylko na mnie, nie czuję się zagrożona - twierdzi. - Kiedyś, z zemsty, że ich czar na niego nie działa, chciały mi dopiec. W teatralnej kawiarni zaczęły mu coś szeptać do ucha, głaskać po plecach. Ciągle zerkały w moją stronę. Zdenerwowałam się, bo nie lubię się dzielić. Gdyby mój mąż flirtował, nie bylibyśmy razem.

ANETA KLIŚ, żona Roberta, Mistera Polski 2003

JEGO URODA MOBILIZUJE MNIE, BY SIĘ NIE ZANIEDBYWAĆ

Wysoki, dobrze zbudowany, nieziemsko zielone oczy, gęste włosy. Robert Kliś. Mister Polski 2003 roku. Aneta jest dumna, że taki superman należy do niej. - Mój ci on! - puszy się szczęśliwa mężatka. Trafiła kosa na kamień, bo Aneta też ma niezłe "osiągi" w urodzie - zdobyła tytuł Miss Ziemi Lublinieckiej. - Ech, stare dzieje - mówi skromnie. - Odkąd urodziłam dziecko, wciąż nie mogę wrócić do dawnej wagi. Ale bardzo się staram. Zwłaszcza gdy patrzę na swego Roberta - nie ukrywa. Bo u niego wszystko gra: jędrna pupa, brzuch jak skała i zero tłuszczyku na biodrach. - Dba o siebie. Codziennie ćwiczy, ma w domu specjalny drążek, hantle. Sport jest dla niego prawie tak samo ważny jak ja - żartuje. - To właśnie wysportowany mąż sprawia, że mnie też chce się chcieć. Nawet teraz, gdy siedzę z dzieckiem w domu, mam ładną fryzurkę, modne ciuszki. Robert nigdy nie zobaczy mnie w starej podomce i papilotach. To byłby mój koniec - Aneta jest tego pewna. Tak samo jak tego, że jej facet nie flirtuje z innymi. - Po pierwsze: nie lubi. Po drugie: mam w pracy swoje oko. Moja teściowa pracuje w tym samym banku, co on - śmieje się. Oczywiście, zdarzają się niebezpieczne sytuacje, choćby pokazy mody, w których Robert bierze udział. Ale Aneta ma swoje metody: - Wtedy dbam, by mnie tam nie zabrakło.

Zobacz także:

TAK ALE!

ALEKSANDRA NOWACKA, żona Pawła, który ma ogromne powodzenie u pań

CIĄGLE WALCZĘ Z PIEKIELNĄ ZAZDROŚCIĄ

Atrakcyjny facet? Czasem boska rozkosz, ale częściej koszmarne utrapienie - przyznaje Ola, warszawianka, od siedmiu lat związana z zabójczo pięknym facetem. - Przyznaję, że w chwilach szału zazdrości mam go ochotę oszpecić. Na szczęście na tym poprzestaję. Jeszcze - żartuje. Smak utrapienia poznała na ich pierwszej wspólnej imprezie. - Wszystkie baby lepiły się do niego. Myślałam, że im oczy wykłuję. A Paweł? Rozkwitał! Puszył się jak paw. Gdy mu wygarnęłam, spytał zdziwiony: "Wolałabyś, żeby adorowali mnie panowie" - opowiada. Cóż, jej wybranek lubi być w centrum kobiecej uwagi. Sęk w tym, że zapomina wtedy o istnieniu żony. - Kiedyś robiłam mu sceny, trzaskałam drzwiami, pakowałam walizki. Nie działało. Zazdrość mnie niszczyła - przyznaje Ola. - Metodą prób i błędów opracowałam skuteczniejszą metodę. Gdy tylko zauważam, że zaczyna flirtować z moimi koleżankami, porywam do tańca innego przystojniaka. Nie schodzę z parkietu tak długo, aż w moim facecie odezwie się samczy instynkt posiadania. Wtedy znów ma ochotę tylko na mnie - zapewnia. Wciąż wymyśla nowe sztuczki. - Raz uwodziłam jego przyjaciela. Usiadłam blisko niego, patrzyłam mu w oczy, ścisnęłam go za rękę. Wieczorem, gdy wróciliśmy do domu, mąż powiedział: "Kochanie, już rozumiem, co czujesz, gdy flirtuję z innymi kobietami". Nasz seks tej nocy był obłędny.

DOROTA GÓRSKA, związana z Bartkiem, właścicielem firmy

ODGANIAM OD NIEGO INNE KOBIETY

Wybraliśmy się na zwiedzanie zamku na południu Polski - opowiada Dorota, wrocławianka. - Kilka godzin w drodze, tymczasem na miejscu niespodzianka: biletów już nie ma. Turyści przed nami odeszli zrezygnowani. Wtedy Bartek, mój facet, uśmiechnął się uwodzicielsko do pani z okienka, szepnął jej komplement do ucha i... wejściówki się znalazły. Są jednak plusy życia z czarującym mężczyzną! Ale minusy, niestety, też - nie ukrywa Dorota. - Czy jednak od razu trzeba wyrywać bolący ząb? Przecież można go leczyć. I właśnie taką technikę stosuję. Na radykalne cięcie raczej bym się nie zdecydowała: Bartek jest niesamowitym facetem. Dobrowolnie raczej bym go nie oddała! Błysk w oku, szelmowski uśmieszek. Rozkoszny z niego twardziel, a takiemu wiele można wybaczyć - przyznaje. Najgorsze, że ten urok działa też na inne kobiety. - Bartek jest cenionym programistą, ma własną firmę. Czy to nie dziwne, że o pomoc proszą go zwykle same kobiety? Niby mają popsuty komputer albo siadł im serwer. A tak naprawdę - czuję to! - liczą na coś więcej. Doskonale wiem, że go to wybitnie dopinguje, czuje się z tym rewelacyjnie. Czasem go to bawi, rzuci złośliwy komentarz: "Kobiety to desperatki". Jeśli kiedyś na jedną z nich się skusi? Muszę być ciągle czujna, napięta jak struna. Jestem jak wachlarz, którym odgania się muchy. Nie myślałam, że przystojniak to taki problem.

MONIKA GAWLIŃSKA, żona Roberta, lidera Wilków

ZAWSZE MUSZĘ MIEĆ NASTROSZONE PIÓRKA

Potwornie zazdrosna? - Już dawno nie jestem. Kiedyś, gdy miałam dwadzieścia parę lat, wystarczyło, że Robert długo rozmawiał z inną kobietą, a już czułam ukłucie w sercu. Widok fanek tulących się do niego po koncercie był nie do zniesienia. Udawałam ciężko chorą, by się mną zajmował, albo wpuszczałam do jego garderoby psa, który miał odstraszać adoratorki -Monika (dziś menedżer Wilków) z uśmiechem wspomina stare dzieje. Miała 17 lat, gdy zderzyła się z Robertem w drzwiach klubu Park. - Odleciałam z miłości - mówi. Trzy lata później wzięli ślub. Wtedy jeszcze nie ufała mężowi. Raz dla żartu zrobiła mu test na wierność. Założyła perukę z czarnymi lokami. Podeszła. Nie poznał jej. Zaczęła się wdzięczyć, a on nic. Zima! Ucieszyła się, że nie zauważa innych kobiet. - Z czasem przychodzi zaufanie. Pewność drugiego człowieka. Bo liczy się jego charakter, obojętnie, czy jest idolem, czy zwyczajnym człowiekiem - mówi Monika. - Oboje dojrzeliśmy, ufamy sobie. Jednak na wszelki wypadek zawsze mam nastroszone piórka. Skoro tyle dziewczyn ostrzy sobie pazurki na mojego mężczyznę, to zawsze muszę być czujna.

NIE!

JOLANTA WOŁŁEJKO-PLUCIŃSKA, czwarta żona amanta

Z PIĘKNYM FACETEM TRZEBA MIEĆ OCZY NAOKOŁO GŁOWY

Byliśmy razem... ile? 22 lata. Trzynaście jako małżeństwo - podlicza aktorka ze znanej teatralnej rodziny, była żona arcyprzystojnego Tadeusza Plucińskiego. - Poznaliśmy się w Teatrze Polskim, gdzie oboje graliśmy. To on zwrócił na mnie uwagę i zaczął dążyć do bliższej znajomości. Oczywiście cholernie mi się podobał! I byłam szczęśliwa, że wybrał mnie. Nie, nie zapaliła mi się żadna lampka ostrzegawcza - śmieje się. Nie przeszkadzało jej, że zostaje kolejną żoną, i to pierwszego amanta PRL-u? - Ta jego opinia była trochę wykreowana. On z tego korzystał, czemu nie, każdy jest nieco próżny. Ale ja też miałam profity. Nie było sprawy, której by nie załatwił w urzędzie, i to od ręki. W czasach braku papieru toaletowego wracał z wieńcem rolek na szyi. Pamiętam, że byłam zachwycona, jak pomocna jest jego uroda. Ale równie wielkie wrażenie robiła na mnie... pomysłowość kobiet, które chciały się do niego zbliżyć. Kiedyś za granicą wpadł w oko dwóm Amerykankom. Chodziły za nami krok w krok. Pewnego dnia jedna z nich przebrała się za pokojówkę, byle dostać się do naszego pokoju! Nie było wyjścia - musieliśmy zmienić hotel. Mój ojciec, Czesław Wołłejko, wywoływał podobną żeńską histerię, ciągnęły się za nim tabuny dziewczyn... Tyle że mój mąż nigdy nie ukrywał, iż podobają mu się inne kobiety. Czy to nie bolało? Jasne, że tak. Każda kobieta w takiej sytuacji cierpi, ale gdy ma dzieci, na czymś jej zależy... Nasze małżeństwo nie przez jego zdrady się rozpadło, na to się nałożyło wiele spraw. Tak naprawdę jednak nigdy się na nim nie zawiodłam. Dziś przyjaźnimy się, możemy na siebie liczyć. Nie wiem, czy miał w życiu 3000 kochanek, jak doniósł jakiś brukowiec - śmieje się dzisiaj pani eks. - Może tylko 2900? Niemniej mój piękny mąż często w żartach powtarzał: "Lepiej jeść wspaniały tort w towarzystwie niż paskudne ciasto w samotności".

SYLWIA SUCHARSKA, związana z Marcinem, modelem

CORAZ TRUDNIEJ ZNOSZĘ TEN TŁUM ADORATOREK

Koleżanki ją przestrzegały: "Nie bierz sobie modela. Taki facet to narcyz. Tak kocha się w sobie, że nie wystarczy mu uczucia dla ciebie". Ale serce nie sługa. Sylwia zakochała się właśnie w modelu. Jak jest? Ciężko. - Nie mam pretensji, że inne kobiety oglądają Marcina, gdy w samych slipach paraduje po wybiegu. Albo gdy on obejmuje czule jakąś ślicznotkę. To jego zawód. Rozumiem, też jestem z branży - mówi Sylwia, modelka. Poznali się podczas sesji zdjęciowej. Coś zaiskrzyło. - Ale jest problem - zauważa. - Skoro nasza namiętność zrodziła się w pracy, równie dobrze jutro może zaiskrzyć między nim a inną modelką - martwi się. Prywatnie też nieciekawie. - Wyjść z Marcinem na imprezę to horror. Powód? Tłum adoratorek. Najpierw jest gra wstępna, czyli przyciąganie go wzrokiem - opisuje Sylwia. - Potem już wszystkie chwyty dozwolone, nawet siadanie na kolanach. Coraz trudniej to znoszę, powoli mam dość...

DANIELA ŚWITALSKA, jej partner Sławek jest striptizerem

TAKIE "CIACHO" TO SAME KŁOPOTY

Sławek wyłonił się z wody jak młody bóg i od razu zdobył moje serce - przyznaje Daniela, wizażystka z Katowic, od 3 lat związana z tancerzem erotycznym. Poznała go... na basenie. - Tego samego dnia w szatni ktoś mu ukradł plecak. Potem żartował, że w jednej chwili coś stracił i kogoś zyskał. Zaprosił mnie na kawę i tak się zaczęło - opowiada. Była dumna, że boski Apollo wybrał właśnie ją. Do czasu gdy w mieście zobaczyła wielki plakat: "Wieczorki panieńskie ze striptizerem". Obok było zdjęcie... jej faceta, w stringach! - Przeżyłam szok. Przecież spotykałam się z inżynierem ochrony środowiska! - wspomina. Sławek tłumaczył, że to tylko praca, dobrze płatna. Nic więcej. Nawet zabrał ją na jedną z imprez. Zobaczyła, jak wije się w namiętnym tańcu, zrzuca powoli garderobę, spryskuje piękne ciało bitą śmietaną. - Rozochocone panienki piszczały z zachwytu, chciały zlizywać z niego tę śmietanę. Jedna z nich, jęcząc z podniecenia, złapała go za krocze. Inna rwała się do całowania. Myślałam, że oszaleję z zazdrości - opowiada. Koszmarem są SMS-y od jego licznych wielbicielek. Napalone kobiety piszą: "Koteczku, mam ochotę się z tobą zabawić". Podają swój adres. Inne jeszcze podczas imprezy mają ochotę zaciągnąć go do łóżka - mówi. - W nasz związek wkrada się nieufność, choć on zapewnia, że jest mi wierny. Ale w każdy weekend znika, bo ma pokazy. W marcu wcale się nie widujemy, wtedy pracy ma najwięcej. Ponosi mnie wyobraźnia: może właśnie teraz jest z inną kobietą, a nie w pracy? To wszystko odbywa się kosztem moich zszarganych nerwów.

NASZ EKSPERT RADZI

Violetta Nowacka, psycholog, psychoterapeutka, www.self-psychologia.pl

Da się przeżyć z pięknym mężem u boku?

Tak, pod warunkiem że przy jego wyborze kierowaliśmy się osobowością, a nie tylko wyglądem. Rozczarowanie takim partnerem odczuwają zwłaszcza te dziewczyny, które jego charakter uznały za drugorzędny, zachłysnęły się seksapilem. I mało wymagały dla siebie. Bywa tak, gdy ktoś kieruje się presją otoczenia ("musisz mieć pięknego męża") albo chęcią zaimponowania innym ("pokażę, na co mnie stać!"). Jak żyć z "pięknisiem"? Trzymanie go na krótkiej smyczy zwykle przynosi odwrotny skutek i utwierdza go w przekonaniu, że jest niezastąpiony. Nie kontroluj go! Miej własny świat, to zawsze dodaje atrakcyjności. Jeśli ciąży ci jego powodzenie, ustal z nim kilka reguł, jak ma się zachowywać w towarzystwie. Ale upewnij się, czy nie wymagasz za wiele!