Co podróżniczka robi w sezonie wakacyjnym?

Beata Pawlikowska: Pisze nowe książki. Mam już kilka nowych pomysłów.

I nie myślisz o podróżach?

Beata Pawlikowska: O podróżach myślę w każdej sekundzie mojego życia. Jednak gdy zabieram się do pracy, nie lubię się rozpraszać. Uważam zresztą, że w tym tkwi właśnie tajemnica sukcesu zrobienia czegokolwiek. Nie sposób zacząć i skończyć pięciu rzeczy jednocześnie. Trzeba wybrać jedną, tę najważniejszą.

Pierwsza książkę napisałaś w wieku 18 lat. Od początku miałaś pomysł na siebie?

Beata Pawlikowska: Tylko taki, żeby słuchać swojego głosu wewnętrznego. Wiedziałam, że nie trzeba robić tego, co inni, bo to nie musi pasować do mnie. Warto szukać własnej drogi. Ciągle się buntowałam.

Przeszkadzało?

Zobacz także:

Beata Pawlikowska: Tak. Podążałam za tym, co mi w duszy grało, czyli wagarowałam, słuchałam muzyki, rysowałam i pisałam opowiadania. Na szczęście miałam wyrozumiałych nauczycieli. Kiedy moje koleżanki rodziły dzieci, a inne awansowały, ja wyjeżdżałam na kilka miesięcy do Ameryki Południowej.

Robisz to, co kochasz. Jesteś kobietą spełnioną.

Beata Pawlikowska: Jestem i myślę, że to jest dobry sposób na życie. Nie warto wiecznie się ścigać lub też porównywać z innymi. Taka droga prowadzi najwyżej tylko do żalu nad sobą. Każdy musi znaleźć własną ścieżkę. Zrozumieć, kim jest, czego pragnie, zaprzyjaźnić się ze sobą, by żyć w zgodzie z własną duszą. Piszesz także książki o samotności, zagubieniu, szczęściu. Poradniki „jak żyć”. Skąd ta wiedza? Z życia! Sama tego doświadczyłam. Taka byłam.

Może to dla ciebie rodzaj autoterapii?

Beata Pawlikowska: Raczej nie. Zaczęłam pisać książki, kiedy już odkryłam po co i jak warto żyć. Potem zastosowałam i wypróbowałam te zasady we własnym życiu. Dało mi to niesamowitą siłę, żeby spełniać swoje marzenia i realizować własne plany. Wtedy pomyślałam też, że może dobrym pomysłem byłoby podzielić się tą wiedzą z innymi. Bo pamiętałam, jak się czułam jako nastolatka. Zagubiona, samotna, szukająca odpowiedzi w narkotykach i alkoholu. Teraz wiem, że właściwej drogi trzeba szukać zupełnie gdzie indziej. A pierwszy krok to zaprzyjaźnić się ze sobą. Ponieważ tak długo, jak jestem swoim osobistym wrogiem i sama się nienawidzę, moje życie będzie ciągłym bólem, samotnością oraz chłostaniem się do krwi.

Podróże dają ci tę niesamowitą energię?

Beata Pawlikowska: Podczas podróży zrozumiałam to wszystko, co uważam za najważniejsze. Na przykład to, że każdy człowiek jest odpowiedzialny za siebie. A także to, że nie ma sensu zmieniać kogoś na siłę. Albo z kimś jestem i szanuję go albo odchodzę. Dlatego mieszkam sama. To równie fantastyczne i cudowne, jak bycie z kimś. A oprócz tego nauczyłam się samodzielności oraz pozytywnego nastawienia do siebie, świata i innych.

Naprawdę wierzysz, że nawet rekiny odpowiadają dobrem na dobro?

Beata Pawlikowska: Tak (śmiech). Miałam spotkania i z dzikimi zwierzętami, i z ludźmi, którzy w naszej części świata są uważani za dzikich, ale nigdy nie poczułam cienia zagrożenia.

Jak być szczęśliwą kobietą według Beaty Pawlikowskiej?

Beata Pawlikowska: Słuchać siebie, nie bać się, odrzucać ograniczenia, które podpowiada strach. Być uczciwą w stosunku do siebie i mieć jakiś mały plan, marzenie. I nie czekać.