Wulkaniczny krajobraz ŌwakudaniNie przeniosłam się jednak w czasie do ery prekambryjskiej, tuż zaraz po wielkim wybuchu. Cały czas jestem w Japonii, niedaleko Tokio, a dokładniej w Parku Narodowym Fuji-Hakone-Izu. Jest on znany z solfatar, rodzaju gorących (100-300°C) ekshalacji wulkanicznych, składających się z pary wodnej, dwutlenku węgla, siarkowodoru (z którego wytrąca się siarka - stąd dziwny zapach), amoniaku i innych substancji.

Ōwakudani (co znaczy „Dolina Wielkiego Wrzenia”), wulkaniczny kocioł z bulgoczącym błotem, przyciąga nie tylko naukowców i badaczy geologii, ale również amatorów fotografii, stąd bowiem rozciąga się cudowny widok na słynną Fuji-yamę. Sporo jest też poszukujących nowych doznań smakowych miłośników czarnych, bo ugotowanych w gorącym, wulkanicznym błocie jajek, na których miejscowi handlarze naprawdę nieźle zarabiają, sprzedając je po 500 jenów (ponad 10 zł).

Z Ōwakudani zjeżdżam kolejką linową nad przepiękne górskie jezioro Ashino-ko, leżące na wysokości ponad 1 tys. m n.p.m. Miasteczko nad nim to Hakone-machi, słynne z założonego przez siogunat Tokugawów Punktu Kontrolnego Hakone Sekisho-ato. Był to rodzaj placówki celnej, która w latach 1619-1869 kontrolowała przepływ towarów i ludzi między Edo (dzisiejsze Tokio) a pozostałymi częściami Japonii. Teraz zaś mieszczą się tam oferujące wszelkiego rodzaju usługi SPA uzdrowiska i pensjonaty. Dobroczynne właściwości terenów wulkanicznych znane były mieszkańcom Kraju Kwitnącej Wiśni już od dawna, bowiem najstarsze łaźnie pochodzą aż z IX wieku!