Kasia Zielińska- Pod wiatr
Potrafi zrobić siatkę na chryzantemy, śpiewać o miłości w jidysz i ciężko pracować. Wie, że rola życia sama do niej nie przyjdzie. „Wszystko sama sobie wywalczyła i to podoba mi się w niej najbardziej” – mówi Asia, czytelniczka Glamour, która przeprowadziła dla nas wywiad z aktorką.

Opublikowano: 30.06.2011, 11:00
Reklama
Ogromnie ci kibicowałam, chciałam, żebyś to ty dostała Telekamerę.
Świetnie wyglądasz.
Kasia Zielińska: Jednym przychodzi to z łatwością, ale ja nie od razu odnalazłam styl, w którym dobrze wyglądam i czuję się sobą. Krótkie włosy, proste fasony... Mam problemy z utrzymaniem wagi, chyba po tacie. Dziś akurat nie narzekam, ale jestem świadoma, że wyglądam lepiej niż wcześniej bywało (śmiech).
Słyszysz same komplementy?
Kasia Zielińska: Z tym trudna sprawa. Wciąż słyszę, jak coś mi wytykają, ale ten zawód już taki jest. Rozmawiałam o tym z przyjaciółką Aśką Liszowską, która powiedziała: „Nie zmienię się, nie potrzebuję się wszystkim podobać”. Podpisuję się pod tym.
Ciekawa jestem, czy bywasz rozrzutna?
Kasia Zielińska: Pieniądze wydaję dosyć rozsądnie. Rodzice mnie tego nauczyli. Mieli własną ziemię i szklarnie. Długi czas zajmowali się uprawą kwiatów, owoców, warzyw i to na całkiem dużą skalę. Wcześnie zaczęłam pracować. Często razem z Martą, moją przyjaciółką, po szkole obrywałyśmy pędy albo robiłyśmy siatki na chryzantemy. W soboty wstawałyśmy nawet o piątej rano, mama robiła nam kanapki, radio grało, a my pracowałyśmy i gadałyśmy. Dziś też umiem zerwać się o świcie, bo wiem, że nic się samo nie wydarzy, jak temu nie pomogę.
Co na przykład robiłaś?
Kasia Zielińska: Odkąd pamiętam, jeździłam na wszystkie konkursy.
I wygrywałaś?
Kasia Zielińska: Nagrody publiczności, choć marzyłam o pierwszym czy drugim miejscu. I gdy wracałam do domu nie do końca zadowolona, moi kochani rodzice powtarzali mi, że to jest najważniejsza nagroda.
Jak reagujesz na złośliwe komentarze?
Kasia Zielińska: Ktoś napisał: „Zielińska: najkrótsze nogi świata i głowa jak kartofel”. To przecież genialne. Mój chłopak okropnie się denerwuje jak mówię do niego z udawaną powagą: „No popatrz, z kim jesteś? Na co ci przyszło?”.
Denerwuje się, bo cię kocha!
Kasia Zielińska: Na pewno. Przychodzę do domu i zapominam o pracy. Doceniam to, że nie jesteśmy z tej samej branży. Nie przeżywam czegoś niepotrzebnie i po sto razy, bo widzę, że jest obok ktoś bliski, kto też potrzebuje uwagi, rozmowy.
Kasia Zielińska: Wojtek jest niezwykle skromnym człowiekiem. Obiecałam sobie, że nie będę o nas opowiadać. Wciąż czytam o czyichś 40. zaręczynach, 80. ślubie i czuję, że to za dużo.
Na YouTubie słuchałam twoich piosenek o miłości w jidysz. Skąd go znasz?
Kasia Zielińska: Wszystko dzięki Sławie Przybylskiej i jej mężowi Janowi. Poznałam ich na Festiwalu Słowa, który organizowali. Mówiło się na nim teksty po polsku, rosyjsku, niemiecku i właśnie w jidysz. Musiałam uczyć się zdań fonetycznie. Chodziłam wtedy do trzeciej klasy liceum, to był mój ostatni konkurs i... zajęłam w nim pierwsze miejsce. Jeden jedyny raz! Spotkanie ze Sławą i Janem zmieniło moje życie.
Jak to możliwe, jedno spotkanie?
Kasia Zielińska: Posłuchaj, mieszkałam w Starym Sączu, oni mieli ogromny dom z ogrodem, 30 kilometrów dalej w Szczawnicy. Widzieli mój zapał, zaprosili mnie i paru innych nastolatków do siebie na wakacje. Bardzo dużo podróżowali po świecie, chcieli się tym dzielić. Do śniadania piliśmy kawę z kardamonem, o którego istnieniu wtedy nie miałam pojęcia. Chodziliśmy na wycieczki, czytaliśmy poezję, interpretowaliśmy piosenki.
Zazdroszczę. Każdy chyba zna „Pamiętasz, była jesień”. A ty mogłaś słuchać Sławy na żywo...
Kasia Zielińska: ... i dostać od niej wskazówki! Nabrałam wiatru w żagle, wiary w siebie. Zdałam na PWST w Krakowie. I zaczęłam umawiać się na lekcje jidysz u Leopolda Kozłowskiego, z którym poznaliśmy się... na Festiwalu Słowa. Koło się zamknęło. W szkole teatralnej przeżywałam chwile zwątpienia. Zastanawiałam się, czy jej nie rzucić. Na Kazimierzu, na lekcjach, znajdowałam spokój i wsparcie.
Ty chciałaś rzucić szkołę?
Kasia Zielińska: Wyszły moje kompleksy. Myślałam: „mam ładniejsze koleżanki w grupie, do tego zdolniejsze”. Jestem z małego miasta, inni są bardziej obyci. Czułam się gorsza. Wciąż staram się to przezwyciężyć. Na roku było 20 osób, ale pracowaliśmy w niezmiennej pięcioosobowej grupie przez cztery lata. Walczyłam o to, żeby nie zamykać się hermetycznie w jednym środowisku. Nie mieszkałam w akademiku, tylko z przyjaciółką. Miałam znajomych spoza studiów. Uciekałam ze szkoły, na przykład z lekcji śpiewu, i chodziłam prywatnie na zajęcia do pani Marty. Dwa dyplomy robiłam w Teatrze Ludowym u Jurka Fedorowicza. Hm, jego też poznałam przez Sławę. Powiedział mi kiedyś: „Jak dostaniesz się na studia, to się pokaż”. I tak zrobiłam. Zapraszałam go na egzaminy, a potem on zaprosił mnie. Dwa razy powierzył mi główną rolę.
Nigdy bym nie pomyślała, że byłaś taka zbuntowana.
Kasia Zielińska: Wiele mnie to kosztowało, z natury jestem bardzo poukładana. Bałam się, ale czułam, że ponad wszystko potrzebuję innego powietrza, nieskażonego szkołą teatralną. Za cenę gorszych not wolałam stanąć z boku. Trochę patrzono na mnie krzywo, że nie chcę robić dyplomu z rokiem, tylko w Ludowym.
Aż w końcu uciekłaś do Warszawy.
Wyglądasz na córeczkę tatusia.
Kasia Zielińska: Skąd wiedziałaś? Spędzając z nim czas, mogłam robić wszystko. Mama szła wieczorem do cioci, a my czytaliśmy wierszyki z podziałem na role i nagrywaliśmy słuchowiska. Mam do dziś te wszystkie kasety. Rodzice przywieźli ze Szwecji magnetofon z nagrywaniem. Dokładnie pamiętam, jak wyglądał, wtedy to było coś! Uwielbiałam te nasze wspólne wieczory. Chyba dlatego zostałam aktorką...
Siostra była zazdrosna?
Kasia Zielińska: Na początku nie było jej jeszcze na świecie, jest sześć lat młodsza (śmiech). A potem się obrażała, że mamy z tatą taką sztamę. Teraz się z tego razem śmiejemy. Z Karoliną i naszą mamą potrafimy przegadać pół nocy. To dzięki niej wiem, jak wspaniale jest być kobietą, kochać swoje biodra, dbać o siebie, mieć choćby i sto par szpilek ustawiać w łazience niezliczone buteleczki perfum (śmiech). Pokazała mi, jak ważne są w życiu detale. Razem tworzymy taką barwną, włoską rodzinę. Kiedy do nich jadę, kłócimy się sto razy na dobę. Wyprowadzam się i wracam, bo kochamy się ponad wszystko. To oni uczyli mnie, żeby zawsze znaleźć czas na wspólny posiłek i rozmowę. I że w życiu nie chodzi o to, żeby się wszystkiego nachapać, zarobić nie wiadomo ile. Gdy pyta ktoś o smak sukcesu, myślę o moich bliskich. Oni sprawiają, że czuję się wygrana
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecane
Historie
„Przygarnęłam siostrę pod swój dach, ale nie sądziłam, że zrobi coś takiego. Żałuję, że okazałam jej serce”
06.08.2025, 13:15
Historie
„Kumpel zabrał mnie na majówkę pod namiot. Liczyłam, na czułości pod śpiworkiem, ale się nie doczekałam”
04.05.2025, 17:15
Historie
„Życie pod jednym dachem z moim ojcem to istny cyrk. Lepiej wyprowadzić się pod most, niż znosić jego ciągłe ględzenie”
10.07.2025, 06:30
Historie
„Mąż odciął mnie od znajomych i zamknął w złotej klatce. Pod osłoną nocy zrobiłam jedną rzecz, która mi pozostała”
15.06.2025, 20:00
Historie
„Na emeryturze mój mąż oklapł jak stary por. Gdy zaczęłam chodzić na mityngi z koleżankami, złapał nagle wiatr w żagle”
16.06.2024, 21:15
Historie
„Zakochałam się pod słońcem Toskanii, ale luby miał sekret. Nie sądziłam, że nasz romans będzie kruchy jak bruschetta”
31.07.2025, 17:15
Historie
„Weekend pod żaglami odmienił moje życie. Nie sądziłam, że na łodzi czeka mnie miłosny rejs z przystojnym kapitanem”
03.08.2025, 14:00
Historie
„Pocieszałam szwagra pod swoim kocem. Zagalopowałam się i nie wiem, jak teraz spojrzę w oczy własnej siostrze”
23.04.2025, 22:00
Historie
„Szydziłam z synowej, bo paniusia brzydziła się pracy. Szybko zrozumiałam, że największy chwast wyrastał pod moim dachem”
24.06.2025, 15:30
Historie
„Wakacje pod namiotem były gwoździem do trumny mojego związku. Deszcz i brak ciepłej wody to dopiero początek dramatu”
15.06.2025, 13:15
Historie
„Samotne matki wiecznie mają pod górkę. Nawet w kościele. Czy życie niewystarczająco nas już pokarało?”
22.02.2025, 19:15
Historie
„Kochałem adrenalinę bardziej niż żonę. Chciałem czuć wiatr we włosach, a nie zapach kotletów. Ona tego nie rozumiała”
14.10.2023, 16:30
Historie
„Z wakacji w Grecji przywiozłem tylko złamane serce. Następnym razem wybiorę wczasy pod gruszą na polskim rodosie”
06.06.2025, 15:30
25.03.2025, 10:15
20.12.2024, 12:35
Promocja
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 8
Co zabrać na wakacje z dzieckiem?
Współpraca reklamowa
Chmiel – zielony bohater urody, zdrowia i smaku
Współpraca reklamowa
Wakacje nad morzem w Grano Hotel Solmarina – relaks, natura i słońce!
Współpraca reklamowa