Takie dzieci, jak dziewczynka z programu, nazywane są często niewidzialnymi. Żyją w rodzinie borykającej się z jakimś problemem, który skupia na sobie uwagę wszystkich. Gdy w domu pojawia się wybitny sportowiec lub muzyk, wszyscy podporządkowujemy się jego treningom czy ćwiczeniom, aby mógł rozwijać swój talent i formę. Podobnie jest, gdy jedno z dzieci lub jedno z małżonków zaczyna chorować albo popada w uzależnienie, potrzeby pozostałych członków rodziny przestają się liczyć. Zaczynamy poświęcać pozostałym mniej czasu, nie potrafi my się z nimi bawić, rozmawiać, nie dostrzegamy ich problemów. I tak, nieświadomie, spychamy je na dalszy plan.

PROBLEM TKWI W RODZINIE

Amerykański psycholog John Brashaw w książce „Zrozumieć rodzinę” pisze, że „niewidzialne dzieci” można podzielić na kilka grup, w zależności od problemu, z którym zmaga się rodzina. Niektóre z nich, jak dziewczynka z programu „Superniania”, stają się domowymi bohaterami – pomagają w kuchni, są najlepszymi uczniami, nie sprawiają kłopotów. Myślą, że w ten sposób zasłużą na miłość rodziców, zajętych chorym bratem lub zdolną siostrą. Inne stają się zastępczymi partnerami dla rodzica, gdy drugi rodzic przestaje wypełniać swoją rolę – szybciej dojrzewają i przejmują „dorosłe” obowiązki: zajmują się domem i młodszym rodzeństwem. Niekiedy daje im to satysfakcję, poprawia samoocenę, częściej jednak sprawia, że czują się porzucone. Kolejna grupa to maskotki, które regularnie rozładowują napięcie między rodzicami, spowodowane ich problemami. Jeszcze inne próbują odwrócić uwagę rodziców od ich kłopotów, pakując się we własne tarapaty: narkotyki, alkohol, problemy w szkole.

– Ojciec pił, odkąd pamiętam – mówi 30-letnia dziś Anka. – Mama szalała z rozpaczy. Gdy miałam 15 lat, też zaczęłam pić. Dwa razy targnęłam się na swoje życie. Dziś, dzięki terapii, wiem, że to był mój sposób na odwrócenie uwagi rodziny od pijanego ojca. Udało się. Mama mnie uratowała, ale jego wódka wykończyła. – Bycie w rodzinie niewidzialnym dzieckiem ma zawsze poważne konsekwencje. Taki mały człowiek może nie radzić sobie w jakiejś dziedzinie: w szkole czy przedszkolu, może sprawiać kłopoty w domu – tłumaczy Maria Czuma- Sulej, psycholog. – Niezależnie od przyczyny, niewidzialne dziecko zawsze uważa, że jest nic niewarte i myśli o sobie źle. A to sprawia, że będzie się wycofywać w obliczu trudności lub mieć skłonność do depresji. Zamknie się w sobie i ucieknie we własny świat – dodaje terapeutka. W dorosłym życiu taki człowiek może mieć problemy z wchodzeniem w związki. Nierzadko powtarza dobrze znany schemat rodzinny: znajduje partnera „z problemem” i poświęca mu się. Bywa, że sam ucieka w uzależnienia od używek.

GRZECZNE, ALE SMUTNE

Niewidzialne dzieci nie skarżą się, ale nie są szczęśliwe. I choć jesteś dumna ze swojego dzielnego prymusa, musisz mieć świadomość, że on cierpi. Zwłaszcza gdy sprawcą jego odrzucenia jest brat lub siostra. Naturalna rywalizacja między rodzeństwem nabiera wtedy wyjątkowej mocy. – Piotruś urodził się chory. Było dużo smutku, buntu, załamania, bezsilności. Dopiero po jakimś czasie zaobserwowałam, że trudno jest mi być dla moich starszych dzieci taką mamą jak dawniej – zwierza się na forum Ewa, mama dwójki zdrowych dzieci i niepełnosprawnego chłopca. – Mam wrażenie, że dzieci czasem tęsknią za okresem, gdy byliśmy tylko we czwórkę. Kiedy musimy jechać na kolejną rehabilitację, czy inną wizytę do lekarzy, oni stają się smutni. Zdaniem psychologów, oprócz smutku rodzeństwu chorego bardzo często towarzyszy złość, agresja, czasem jest to także wstyd z powodu niepełnosprawności brata lub siostry. Zupełnie naturalna jest też zazdrość, czasem tak wielka, że dziecko chętnie zamieniłoby swój rower na wózek inwalidzki brata, byle tylko zdobyć zainteresowanie rodziców.

MIŁOŚĆ WSZYSTKO NAPRAWI

Zobacz także:

Dziewczynka z programu „Superniania” potrzebowała terapii, podobnie jak inne niewidzialne dzieci. Jeśli podejrzewasz, że problem niewidzialności dotyczy i twojej rodziny, zadbaj o to, by zbyt grzeczna pociecha czuła twoją miłość i wiodła normalne życie. Nie możesz powierzać jej zadań ponad wiek i siły – np. codziennej opieki nad chorym rodzeństwem. I choć w ekstremalnych sytuacjach, gdy jesteś wyczerpana i załamana, trudno zachować równowagę, jednak jest ona konieczna. – To oczywiste, że mając chore dziecko, poświęcamy mu niemal cały swój czas. Albo że dbamy o rozwój małego geniusza – tłumaczy Maria Czuma-Sulej. – Jednak pozostałe dzieci też nas potrzebują. Jeśli w porę nie zareagujemy na ich wycofywanie się z życia i nie wprowadzimy zmian, z niewidzialnych... przemienią się w potrzebujące terapii. Gdy w domu jedno z dzieci koncentruje na sobie uwagę rodziców, powinni oni ustalić zasady: „Dziś ja zajmuję się jednym, ty drugim dzieckiem, jutro odwrotnie”. A wtedy niewidzialne dziecko poczuje się kochane.