Na biurku w pokoju Neli królują egzotyczne skarby: naszyjnik z nasion eukaliptusa z Etiopii, skały z filipińskich jaskiń, kryształy z pustyni solnej w Boliwii, wodorosty z Zanzibaru. – To moje ukochane pamiątki z podróży – mówi ośmiolatka z Warszawy. Na mapie, którą powiesiła nad swym łóżkiem, zaznacza miejsca, w których była albo będzie. Czerwona pinezka wbita w punkt oznacza: „Tu byłam”, niebieska – „Tam będę”. Mapa czerwieni się od pinezek, bo Nela zwiedziła już pół świata. W Afryce zaprzyjaźniła się z Masajami, w Tajlandii głaskała tygrysa, w dorzeczu Amazonki łowiła piranie, a na Filipinach zeszła w głąb jaskini, żeby zobaczyć nietoperze wylatujące na żer.

– Gdy miałam pięć lat, zaczęłam podróżować i nagrywać filmy. Byłam już w Afryce, Ameryce Południowej i w Azji. Niedawno właśnie wróciłam z Wietnamu, gdzie spędziłam prawie miesiąc – opowiada sympatyczna dziewczynka. Po każdym odcinku jej autorskiego programu na Facebooku pojawiają się wpisy: „Nela, jesteś cudowna!”. Widzowie są oczarowani osobowością prezenterki: jest naturalna, ciekawie opowiada i widać, że sprawia jej to radość. – Tak, bardzo! Fajnie, że wiele dzieci może dzięki moim filmom jakby podróżować ze mną i odkrywać ciekawe kraje – mówi Nela, najmłodsza reporterka na świecie. Jak nią została?

– Bardzo lubiłam oglądać na Animal Planet programy Steve’a Irwina. To australijski reporter, którego pasjonowały węże, krokodyle i inne gady. On mnie zainspirował. żeby nagrywać reportaże. Też chciałam przeżywać przygody i potem o nich opowiadać. Wymyśliłam, że będę reporterką, poprosiłam więc o pomoc mamę i tatę. Zgodzili się i teraz podróżują ze mną. Tata nagrywa mnie kamerą, mama pomaga przygotować się do każdego odcinka.

W pierwszą wyprawę reporterską Nela wybrała się do Tajlandii.

– Uczyłam się, jak przetrwać w dżungli. Niesamowite przeżycie! – przyznaje mała dziennikarka. – Nasz przewodnik po dżungli, o imieniu Jojo, pokazywał, jak można znaleźć wodę w pniach bambusa. Tłumaczył też, dlaczego lepiej jeść kwiaty bananowca niż jego owoce. Dowiedziałam się, co to jest termitiera i do czego przydaje się kobrze. Potem o tych ciekawostkach opowiedziałam w programie – mówi Nela.

W dżungli przeżyła też chwile niepokoju. – Szliśmy do Wodospadu Piratów na bezludnej wyspie. Miałam tylko pięć lat, ale wiedziałam, że w dżungli wszystkie miejsca wyglądają tak samo. Rzuciłam więc po drodze patyk, żeby zaznaczyć drogę. To nas uratowało, bo nagle nasza ścieżka się urwała. Zobaczyliśmy przed sobą spróchniałą kładkę. Mogliśmy po niej przejść, tata jednak się bał, że ona się zarwie. Trzeba było zawrócić. Ale którędy? Okazało się, że ścieżek jest kilka! Przestaliśmy rozmawiać, zrobiło się dziwnie cicho. I wtedy dostrzegłam rzucony wcześniej patyk. Podskoczyłam ze szczęścia – mówi Nela.

W świat nigdy nie rusza się bez pluszowego różowego królika, bo uważa, że to właśnie on przynosi jej szczęście. – Na przykład? Spełniło się moje marzenie i trafiłam do krainy tygrysów. Bardzo lubię koty, w domu mam syjamskiego, ale zawsze chciałam pogłaskać dużego kota, czyli tygrysa. Udało się! To było wtedy, gdy cały dzień spędziłam w schronisku dla tych zwierząt. Opiekowałam się małymi tygrysami. Bawiłam się z nimi, karmiłam mlekiem z butelki. Jeden z tygrysków wbił pazurki w moje kolano, ale to nic. Strasznie był słodki, głaskałam go po szorstkim futerku i czułam się jak kocia mama. Chciałabym mieć takiego zwierzaka w domu – przyznaje Nela.

Zobacz także:

Fascynująca była też jej podróż do Boliwii. – Zobaczyłam pustynię solną. Do tej pory pustynia kojarzyła mi się z piachem, a w Boliwii wszędzie była sól. Nawet hotel, w którym spałam, był z soli, także krzesła i stoliki. Przez chwilę myślałam, że trafiłam do największej solniczki świata – śmieje się dziewczynka. Podczas wyprawy na wyspę Jawę wspięła się na wulkan. – Wędrowałam przez wiele godzin, to było męczące, ale gdy dotarłam na szczyt, pomyślałam: „Jejku, jak tu pięknie”. Zobaczyłam ogromny krater, a ze środka unosił się dym. Wokół cisza, jakbym wylądowała na księżycu – opisuje Nela.

W krajach, które odwiedza, wzbudza zainteresowanie, jakby była z księżyca.

Ludzie się dziwią, że taka mała, a już jest dziennikarką. Poza tym wygląda inaczej niż miejscowe dzieci. – Mnisi buddyjscy ze świątyni Angkor Wat w Kambodży pytali, czy mogą sobie ze mną zrobić zdjęcie. To było miłe. W Etiopii spotkałam dziewczynkę, która nie mogła się nadziwić, że mam jasne włosy. Pytała, czy są prawdziwe, czy to może doczepiony koński ogon. W Tajlandii zaprzyjaźniłam się z dziewczynką o imieniu Muan. Ciągle do mnie się uśmiechała, przytulała. Nie znała angielskiego, ale dogadałyśmy się na migi – wspomina Nela.

Czy kiedyś się bała? – Tak, gdy na jednej z wypraw próbowałam wziąć pytona na ręce. To był duży pyton albinos. Większy ode mnie. Wiedziałam, jakie one potrafią być silne – opowiada Nela. – Kiedyś, na początku, trochę też się bałam, czy dam sobie radę jako prezenterka. Miałam tremę przed kamerą, ale teraz zupełnie nie – zapewnia reporterka i chętnie zdradza kulisy swej pracy: – Nigdy nie uczę się na pamięć tego, o czym chcę powiedzieć w programie. To bez sensu. Bo gdybym na przykład opowiadała z pamięci o słoniu, który śpi, a nagle przyszedłby drugi i popchnął go do wody, to miałabym problem – przecież nie było tego w moim opowiadaniu. Straciłabym ujęcie, bo ta akcja już się nie powtórzy. Dlatego muszę obserwować, co się dzieje wokół – tłumaczy mała dziennikarka.

– Gdy czegoś nie wiem, to pytam. Kiedyś w dżungli zobaczyłam olbrzymią bulwę na drzewie i zaciekawiło mnie, co to jest. Zapytałam naszego przewodnika, a on powiedział, że to gniazdo mrówek. To, co usłyszałam, przetłumaczyłam z angielskiego na polski i przekazałam tę informację widzom – objaśnia Nela. Z reporterskich wypraw zawsze wraca z nowymi umiejętnościami. – Potrafię złowić piranię bez wędki, rozpalić ognisko kłębkiem bawełny i dwoma kamieniami, a gdy zobaczę kobrę, wiem, że trzeba znieruchomieć – opowiada. — Po powrocie opowiadam koleżankom i kolegom z klasy o niezwykłych miejscach, które widziałam, i o przygodach, które przeżyłam – chwali się Nela. Najciekawsze opisała w książce „10 niesamowitych przygód Neli”. – W pisaniu pomagała mi mama. Mówiłam, co chcę przekazać dzieciom, a ona notowała. Sama też spisywałam swoje myśli – opowiada mała pisarka, która chciałaby zostać archeologiem.

Czy ma inne plany? – Chcę pojechać do Rio de Janeiro, tam jest dużo prześlicznych ptaków. Marzę, żeby stworzyć policję dla zwierząt i chronić zagrożone gatunki. A dla chorych zwierzaków wybuduję kiedyś szpital i będę je leczyć.