Zawsze wyobrażałam sobie, że kiedy ukochany poprosi mnie o rękę, najpierw zaniemówię z wrażenia, a potem zaleję się łzami szczęścia. Czemu więc, widząc wyciągnięty ku mnie pierścionek, doznałam uczucia dojmującej paniki? I poczułam chęć natychmiastowej ucieczki? 

Pewnie dlatego, że nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy wyjść za mąż za Mariusza. Owszem, przyjaźniliśmy się, nawet na tyle, żeby rok temu wspólnie wynająć mieszkanie. Ale nic więcej.

No tak, biedny Mariusz się we mnie zakochał 

Pomagaliśmy sobie wzajemnie, jedno znało przyzwyczajenia drugiego. Bez skrępowania chodziłam przy nim w wałkach na głowie, on też nie bardzo przejmował się swoim domowym strojem.

I było nam cudownie do czasu, kiedy poszliśmy razem do łóżka. Głupia sprawa, chwila zapomnienia. Nie powiem, było dość przyjemnie, ale gdybym mogła, chętnie wymazałabym to wspomnienie ze swojej pamięci, wracając do przyjaźni. 

Tymczasem Mariusz wszystko zrozumiał opacznie i nagle wystartował do mnie z zaręczynowym pierścionkiem. 

Kiedy upadł przede mną na kolana, byłam pewna, że się wygłupia, i chciałam podać mu „królewskim gestem” rękę do pocałowania. Na szczęście w porę się pohamowałam, bo okazało się, że to wcale nie żart i mój przyjaciel naprawdę chce mi ofiarować pierścionek. Coś tam przy tym mamrotał, że od zawsze darzył mnie uczuciem, a seks był niezapomniany i tylko utwierdził go w przekonaniu, że ja także do niego coś czuję…

Straszna konsternacja musiała się pojawić się na mojej twarzy, bo Mariusz od razu wszystko zrozumiał.

Zobacz także:

– Ale ty mnie nie kochasz, zgadza się? – stwierdził głosem zranionego w samo serce jelonka. 

Uznałam, że lepiej będzie powiedzieć mu prawdę. Po co ma żywić jeszcze jakieś głupie nadzieje? Mariusz po moich słowach wybiegł z mieszkania, zostawiając pudełeczko z pierścionkiem. Diabeł mnie podkusił, by do niego zajrzeć. 

Cudo! Mariusz zawsze miał dobry gust. „A co mi szkodzi, jeśli go sobie chwilkę ponoszę?” – przyszło mi na myśl. No i wsunęłam pierścionek na palec. Z trudem, bo był lekko przyciasny, ale wyglądał efektownie. Aż szkoda, że dostałam go właśnie od Mariusza.

Już miałam to cacko zdjąć, gdy zadzwoniła komórka. To była moja najbliższa przyjaciółka. W samą porę! Mogłam omówić z kimś to, co mnie spotkało.

Podczas rozmowy czułam, że palec z pierścionkiem coraz bardziej mi drętwieje, ale nie zwracałam na niego uwagi. trudno. Dopiero pół godziny później zobaczyłam, że jest cały spuchnięty

„Mydło!” – przemknęło mi przez głowę. Nic z tego! A palec puchł coraz bardziej. Sycząc z bólu, wezwałam taksówkę i kazałam się wieźć do szpitala.

W izbie przyjęć w panice pokazałam swój siniejący już palec.

– Zatrzymanie krążenia, trzeba będzie ciąć! – zawyrokowała pielęgniarka. – Zaraz zawołam lekarza. 

Po chwili do izby przyjęć wszedł jakiś doktor w starszym wieku.

– Tu potrzebny jest raczej strażak niż lekarz, oni mają odpowiedniejszy sprzęt do takiego żelastwa – zażartował.

Wziął do ręki szczypce i jednym pyknięciem uwolnił mnie od pierścionka. 

Ale samo cacko było zniszczone… 

– I co ja teraz powiem Mariuszowi? Jak mu wytłumaczę? – zastanawiałam się, patrząc na przeciętą obrączkę. 

– Za rogiem jest jubiler – podpowiedział życzliwie lekarz. 

Tam coś się skończy, a co innego… zacznie

Spojrzałam na niego z wdzięcznością i czując, że odzyskuję krążenie w serdecznym palcu, pobiegłam do zakładu

Za ladą siedział młody chłopak. Sympatyczny, a jaki przystojny! Kiedy kładłam przed nim zmaltretowane cacko, od razu zauważyłam, że ma oczy szmaragdowe jak kamień w pierścionku. 

– To będzie kosztowało 40 złotych i pierścionek będzie do odbioru jutro – usłyszałam w odpowiedzi. – Ale… – przerwał. – Czy mogę prosić panią o numer telefonu? Nie chodzi o to cacko, tylko… Może wybralibyśmy się do kina?

Aż podskoczyłam z radości! Chłopak chyba to zobaczył, bo uśmiechnął się, mrużąc te swoje szmaragdowe oczy.

I tak pierścionek od Mariusza sprawił, że poznałam Olka, który oświadczył mi się rok później. Tym razem nie miałam żadnych wątpliwości, przyjmując z jego rąk ten drobiazg. Pasował jak ulał.