„Niezbadane są drogi miłości”, po-wiedziała wzruszonym głosem mama Haliny Mlynkovej, błogosławiąc córce w dniu jej ślubu z Leszkiem Wronką. Rodziny Haliny i Leszka znały się z czeskiego Zaolzia. „To niesamowite, że młodzi musieli przebyć tyle dróg, żeby znaleźć  siebie. Powędrowali w świat, doświadczyli różnych rzeczy i na nowo się spotkali. Dziś widząc tę parę na ślubnym kobiercu, czuję, że łączy ich głęboka więź i dojrzała  miłość”, mówiła, ocierając łzy szczęścia pani Anna – mama Haliny Mlynkovej. Czeska rodzina Leszka też od razu pokochała Halinę. Szczególnie 23-letnia Magda, która kończy studia aktorskie. Leszek ma także 27-letniego syna Michała, który wspiera ojca w pracy menedżerskiej, m.in. w promocji Ewy Farnej. Najmłodszy syn Leszka, 6-letni Tobiasz, jest zaprzyjaźniony z synem Haliny, 11-letnim Piotrusiem.

Ślub Haliny i Leszka Wronki odbył się w Dzień Zakochanych, dokładnie rok po zaręczynach, w przepięknie położonym na wzgórzach Pragi klasztorze benedyktyńskim św. Marcina. Przybyłych gości witali pan młody oraz jego przyjaciel, popularny w Czechach prezenter telewizyjny Leoš Mareš. Poza rodziną przybyło wielu znamienitych gości ze świata kultury i show-biznesu Czech. Szczególnymi owacjami przywitano Karela Gotta. „Znam Leszka już kilkanaście lat. Napisał dla mnie kilka piosenek. Można powiedzieć, że sprawdziliśmy się w boju. Uważam go za profesjonalistę i nigdy się na nim nie zawiodłem. Ze wzruszeniem przyjąłem zaproszenie, by być świadkiem na jego ślubie”, powiedział czeski piosenkarz, który ma 73 lata oraz młodszą od siebie o 37
lat żonę i czwórkę dzieci.

Halina w dniu ślubu była bardzo spokojna. Leszek zadbał, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. Korytarze klasztoru tonęły w kwiatach. Sukienka z koronki i jedwabiu ozdobiona błyszczącymi brylancikami przygotowana przez Ewę Ciepielewską czekała od kilku dni. U góry była zwieńczona etolą z białego futerka. Po powitaniu gości, punktualnie o godzinie 14.00 rozpoczęła się ceremonia ślubu. Państwo młodzi w wirze przygotowań weselnych zapomnieli o dopełnieniu formalności i urzędniczki były wzywane w ostatniej chwili. Odwołano się do starego czesko-zaolziańskiego obrządku polegającego na tym, iż pan młody czeka na pojawienie się panny młodej, wysyłając po nią posłańca. W tę rolę z przejęciem wcielił się syn Leszka Michał. Pan młody ofiarował posłańcowi namalowane przez najmłodszego Tobiasza złote serduszko, prosząc by „wymienił” je na pannę młodą. Ale Michał wrócił z nieprawdziwą panną młodą. Była to przebrana przyjaciółka Halinki. Dopiero za trzecim razem przy dźwiękach muzyki pojawiła się właściwa panna młoda zasłonięta welonem. Oczekujący ją przyszły mąż miał łzy w oczach, kiedy prosił mamę Haliny o błogosławieństwo. Dziękując za nie, powiedział: „Jestem bardzo dumny z tego, że zyskuję nową rodzinę”. Kiedy para młoda powiedziała „tak” i założyła obrączki, na środek sali wybiegł jedenastoletni syn Halinki i w czułym geście objął małżonków. Zebrani w sali goście ukradkiem ocierali łzy.

 

Po ceremonii para wraz z gośćmi wkroczyła do Sali Terezyńskiej, gdzie wszyscy zasiedli przy pięknie  zastawionych stołach. Podano przystawki, rosół z kulkami mięsnymi i polędwicę cielęcą z knedlikami w sosie winno-warzywnym. Następnie zaserwowano kilkunastokilogramowy tort marcepanowy z nadzieniem truskawkowo-wiśniowym. W trakcie obiadu wznoszono toasty. Państwo młodzi zrezygnowali z prezentów ślubnych, w zamian poprosili jednak, by goście wsparli Fundację Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. Jej szefowa za pośrednictwem kamery życzyła nowożeńcom, by chronili swoją miłość i zawsze umieli patrzeć na siebie w zachwycie. „Miłość jest wszystkim, co istnieje”, zakończyła swoje życzenia Anna Dymna.

Do toastów dołączył również Karel Gott: „Życzę Leszkowi i Halinie, żeby jako dwójka szczęśliwych ludzi potrafi być nawzajem dla siebie wielką inspiracją. Jestem pewien, że Halinka  będzie muzą Leszka. Jest piękna i zdolna. Żona powinna być wsparciem dla męża. Ma to ogromne znaczenie w naszej szalonej branży muzycznej. Wierzę, że wy potraficie je sobie dać. Życzę sobie, żebyśmy w rocznicę waszego ślubu mogli zaśpiewać wspólny koncert i w Polsce, i w Czechach. To byłoby coś!”.  

Po uroczystym obiedzie goście przenieśli się do podziemi klasztoru, gdzie odbywało się wesele i gdzie Leoš Mareš poprowadził licytację podwiązki Halinki. Panna młoda zamieniła kreację do ziemi na równie wspaniałą, ale znacznie krótszą sukienkę od Ewy Ciepielewskiej. Goście bawili się przy dźwiękach czeskiej i polskiej muzyki do godziny drugiej w nocy, dopóki do klasztoru nie wrócili mnisi. Nowożeńcy miesiąc miodowy spędzą na Seszelach. Ale Halina nie podjęła jeszcze decyzji, czy zamieszka w Polsce, czy w Czechach. Ale, jak podkreśla jej przyjaciółka Joanna Dark: „Tam powinno być serce, gdzie miłość”.