O pieniądzach trzeba rozmawiać uczciwie. Nie wychowywać dziecka w przekonaniu, że one biorą się ze ściany, czyli z bankomatu, ale z naszej pracy. Powinniśmy tłumaczyć, że fakt zmęczenia mamy czy taty po całym dniu wiąże się właśnie z pieniędzmi – bo w pracy je się zarabia. Podobnie otwarcie trzeba mówić: pieniędzy czasem nam brakuje i na coś nas nie stać. Nie chodzi o obarczanie dziecka poczuciem, że jesteśmy biedni, ale o pokazanie, iż w życiu bywa różnie – raz jesteśmy na górze, raz na dole. Znam domy, w których rodzice wypruwają sobie żyły, byleby dziecko nie odczuło zawirowań finansowych. Bywa, że rodzic traci pracę i przed ośmio-, dziewięciolatkiem ten fakt się ukrywa – to paranoja! Jeśli już zaczynamy dziecku dawać kieszonkowe, nie ingerujemy w jego wydatki. Jest tylko jedna zasada, którą dziecko musi znać: nie wolno mu niczego wydawać na „złe rzeczy” – alkohol, papierosy, narkotyki. Należy oczywiście opowiadać o tym, że warto oszczędzać pieniądze, na coś odkładać. Ale ostatecznie to dziecku zostawiamy decyzję. Od początku trzeba powtarzać wyraźnie: za pieniądze nie można kupić przyjaźni, miłości; to, że ktoś ma pełen portfel, nie czyni go lepszym.