Młodzi Turcy pokroju mojej siostry, która jest DJ-ką, marzą o tym, aby w niej zamieszkać. Cała usiana jest sklepami z antykami, w których ostatnio udało mi się kupić m.in. stolik do domu. Następnie wędrujemy przez Taksim Square (centrum miasta, do którego dojeżdża większość środków transportu) i docieramy do ulicy Istiklal (turecki Nowy Świat), który przechodzi w Kuledibi. Tu zatrzymamy się na moment, aby zobaczyć kilka galerii sztuki współczesnej. Wśród nich Muzeum Sztuki Współczesnej (głównie znani tureccy artyści m.in. Ismet Doğan, Selma Gürbüz), 100-letni budynek Misir Apartment (pięć galerii sztuki, w których znajdziemy również młodych twórców). Na koniec wdrapiemy się na ostatnie piętro Galata Tower i zamówimy kawę (widok na panoramę miasta obłędny). Chcecie zrozumieć, czym jest handel uliczny w Stambule? Zapraszam na Tahtakale Street. A na niej mnóstwo sklepików, tanich książek, bibelotów, a nawet zwierząt oraz gadatliwych sklepikarzy. Głodni? Jesteście w dobrym miejscu. Turcy kochają jeść. Zapomnijcie jednak o kebabie (to europejski wymysł).

Na obiad zabieram was do Haci Abdullah, restauracji z ponad 100-letnią tradycją, w której zawsze jadam, kiedy wracam do Stambułu. Na przystawkę sarma, czyli faszerowane liście winogron, faszerowane bakłażany, fava (nasz odpowiednik humusu) oraz karczochy w ostrej oliwie. Danie główne? Pilav (ryż z warzywami) lub tavook (danie z kurczaka). Przyszedł czas na deser. Ja stawiam na baklavę. Tę jednodniową wycieczkę zakończymy imprezą. Zaproszę was do Peyote, klubu, który jest muzyczną mekką w Stambule. Zakończenie nocy obwieści przejmujący głos muezina wzywającego na poranną modlitwę (ok. 4:30 rano).