Możemy wymienić ich nazwiska jednym tchem: Małysz, Kubica, Wajda, Szymborska, Miłosz... Nasze skarby, najwięksi i mało kto będzie to podważał.

A Agnieszka Radwańska? Dotarła do finału Wimbledonu jako pierwsza Polka od 75 lat. Za to na olimpiadzie odpadła już po pierwszym starciu. Jedni mówią: „Zawiodła nadzieje, w Londynie jej się zwyczajnie nie chciało”. Inni: „Bez względu na wynik każdy jej mecz oglądają miliony”. To jak? Skarb z niej czy nie? Brak jasnej definicji. Tu rządzą czyste emocje. Jest wspaniała, ale mogłaby wygrać. Nie znosi, kiedy dziennikarze o to pytają: „A nie dało się zwyciężyć?”. „Co tu odpowiedzieć takiemu gościowi? Obejrzał dwa mecze, przeczytał trzy artykuły i myśli, że jest ekspertem. Kiedyś dostawałam furii, teraz tłumaczę sobie: człowiek się nie zna, trzeba mu wybaczyć” – opowiadała w wywiadzie.

„Ma 23 lata, serwuje piłkę z prędkością 210 kilometrów na godzinę, jest trzecią rakietą świata. A my jesteśmy z niej najzwyczajniej dumni. Bo gdy wygrywa, każdy z nas staje po troszku na tym najwyższym podium”– mówią o Radwańskiej fani. Dla nich jest bez dwóch zdań skarbem. A ona pisze na Facebooku: „Porażka zawsze boli, ale to jest sport, nie zawsze się wygrywa, a tenis jest takim, w którym liczą się również inne turnieje. Moim marzeniem jest medal olimpijski, jak u każdego sportowca, więc będę robiła wszystko, by go zdobyć za 4 lata”.