Królowa? "Tak naprawdę to nie żadna bajka," mówiła w wywiadzie dla francuskiej telewizji TF1 w 2006 roku. Choć jeśli się nad tym zastanowić mogła przecież wieść spokoje życie w otoczeniu służby, dyplomatów, jeżdżąc elegancką limuzyną z przyjęcia na przyjęcie. Ale nie. Zamiast tego wybrała kilkunastogodzinny dzień pracy z nielicznymi wyjątkami na wolny weekend. Dla niej bycie królową oznacza prawdziwą, ciężką pracę.

W rejonie świata, gdzie kobiety nie zawsze mają prawo głosu ona obala archaiczne zasady, budzi w ludziach nadzieję i dobrą wolę, demaskuje hipokrytów, sprzeciwia się honorowym morderstwom jako "niezgodnym z islamem", walczy o prawo do nauki dla dziewcząt. To dzięki niej kobiety w Jordanii mogą występować o rozwód, a przemoc wobec dzieci przestała być tematem tabu. "Działamy jak drużyna," mówi jej mąż król Abdullah II. "Ona działa na tych obszarach, którym ja nie mogę poświęcać zbyt wiele czasu."

Czas. Gdyby nie uciekał tak szybko, Rania zapewne mogłaby poświęcić go nieco więcej na swoje hobby – gotowanie dla przyjaciół (w szczególności pieczenie ciast), oglądanie starych odcinków seriali „24 godziny i „Gotowe na wszystko”, prowadzenie (z dużą prędkością) swojego BMW i słuchanie Van Morrisona.

Lata biegną jednak nieubłaganie. Minęło już 10 lat odkąd jej mąż Abdullah niespodziewanie został królem po śmierci swego ojca, króla Husseina. Odchodzący władca zmienił swoją wolę na dwa tygodnie przed śmiercią i zamiast młodszego brata, uczynił swoim następcą najstarszego syna. Rania tak wspomina te chwile w wywiadzie dla Harper’s Bazaar: „Porządkowałam zdjęcia, gdy mój mąż wszedł do pokoju i powiedział: Rania, to ja będę królem. Odpowiedziałam: Cóż, no dobrze.” Okazało się jednak, że Rania doskonale pasuje do roli królowej. Jest niezwykle oddana mieszkańcom Strefy Gazy. Dzięki palestyńskim korzeniom odważnie mierzy się z historią tego regionu. Uważa, że ma do spełnienia misję.

Często porównywana do księżnej Diany i Jackie Kennedy, nie przykłada takiej wagi jak one do swojego wyglądu. Potrafi jednego dnia wystąpić w kreacji od Diora czy Prady, a następnego założyć zwykłe dżinsy i t-shirt. Skromny, elegancki, wyjątkowy, jej styl to jedna z jej tajnych broni, pułapka na dziennikarzy i sposób manifestowania poglądów.

Młoda królowa niestrudzenie buduje nowy, lepszy świat. Podróżuje po wszystkich kontynentach, starając się przekonać sceptyków, że to marzenie da się zrealizować. Razem ze Scarlett Johansson i Elle MacPherson wspiera kampanię przeciwko ubóstwu, rewolucjonizując metody nauczania w jordańskich szkołach. Podobnie jak w wielu rozwijających się krajach, nauka języka angielskiego i obsługi komputera to obowiązkowe elementy programu. Wdraża programy pomagające młodym ludziom znaleźć pierwszą pracę i wspierające przedsiębiorczość kobiet, lansując program udzielania mikropożyczek. "Król postanowił poślubić kobietę, którą uważa za równą sobie,” mówi jeden z krewnych rodziny królewskiej. Słucha jej rad i pomysłów. Rania chcąc nie chcąc stała się nową twarzą Jordanii.

Jej partnerzy do rozmów? Głowy państw, papież, sekretarz generalny ONZ, Dalajlama. Kanał założony przez Ranię na YouTube w marcu 2008 roku, którego celem jest budowanie dialogu miedzy Zachodem a światem arabskim odwiedziło juz ponad 3 miliony osób. W styczniu 2009 roku królowa wraz z pierwszymi damami Libanu, Kataru, Turcji i Syrii zaapelowała o zawieszenie broni między Izraelem a Hamasem. Społeczniczka, polityk, negocjatorka. Królowa na miarę swoich czasów.

Zobacz także: