Moda jest totalną adrenaliną. Daje wielkiego kopa. Byłem niedawno na targach modowych we Florencji. Patrzyłem na wysmakowanych, pięknie wystylizowanych ludzi. I coś mnie podkusiło, by kupić białą marynarkę. Całą pomiętą, pogiętą jak niewyprasowana koszula. W Warszawie bez tamtego słońca, bez tamtej atmosfery nie wiem, czybym po nią sięgnął.

Moda jest potrzebą chwili, wyrazem emocji. Czasem słyszę, gdy ktoś mówi, że ciuch go zmienił, dał power. Pamiętam taką kobietę u mnie w pracowni, która sięgnęła po żakiet uszyty z metalicznych płytek pokrytych siatką z jedwabiu. Luźny w kroju, dosyć awangardowy. „Czuję się jak milion dolarów” – mówiła zaskoczona, przeglądając się w lustrze. Znam to uczucie, gdy coś zobaczysz albo przymierzysz i ogarnia cię rodzaj oszołomienia.

Moda jest totalną adrenaliną. Daje wielkiego, potężnego kopa. Lubię w swoich kolekcjach dać jakiś mocny akcent. Ostatnio skórzane frędzle. Chciałem, żeby te rzeczy robiły piorunujące wrażenie. Żeby kobieta w nich je robiła. Przychodzą do mnie dziewczyny i mówią: „Chcę być sexy, chcę poczuć się królową nocy”. Śmieję się, że w rubryce „zawód” zamiast „projektant” powinienem wpisać „spełnianie marzeń”.

Wkurzam się, gdy klientki mi tłumaczą, że szukają bluzki czy sukienki, którą zobaczyły na koleżance, i chciałyby mieć bardzo podobną. Wtedy tłumaczę: „Ale ty jesteś całkiem inną osobą”. Ubranie ma wyrażać indywidualność. Niektóre rzeczy kogoś ubierają, a innego za nic w świecie. Naprawdę nie musisz mieć kuferka Chanel, by poczuć się elegancko. Jest milion innych marek, z których możesz złożyć coś swojego. Modę z wybiegu traktuj jak inspirację. Ważne, żebyś umiała tak wszystko wymieszać, by stworzyć look, który będzie wypadkową ciebie, a nie kopią. Świetnie to robią Kora, Kayah, Małgosia Kożuchowska – mają osobowość i mają styl. Ważne, żeby ulegając modom i trendom, nie dać się „wyprać” ze swojego charakteru. Trzeba próbować, szukać. A ocena? Kiedy masz własny styl, wszystkie opinie masz w nosie.

Czasem na bankiecie przyglądam się kobietom i zastanawia mnie, skąd tyle przebranych pań. Czy naprawdę one wszystkie to te beżowe buty z czerwoną podeszwą? (śmiech) Czy to może atak klonów? Inspiracją dla mnie była zawsze moja szalona ciotka Teresa, umiała łączyć wszystko ze sobą, rzeczy vintage i te z najnowszych kolekcji, do tego nosiła całą masę biżuterii i w tym szalonym miksie wyglądała zaskakująco genialnie. To w zupełnie innym od mojego klimacie, ale tak totalnie odjechane, że nie do niezauważenia na ulicy. Bo w modzie, jak w każdej dziedzinie, nie można iść na łatwiznę. Ubrania nas kreują. Zawsze przychodzi moment w życiu, kiedy każdy zaczyna się zastanawiać, co by tu na siebie włożyć... Nie uciekniemy od tego.