To będzie nasz pierwszy wspólny wyjazd. Obawiam się jednak, żeby nie był zarazem ostatni... Ja jestem rannym ptaszkiem, on sową; ja lubię wypoczywać aktywnie (jeżdżę na snowboardzie, pływam), on jest typem biesiadnym. Ja jestem wegetarianką, on gustuje w golonce. Co zrobić, żeby nasz wyjazd wypalił?
AGATA

Odpowiada Marcin Prokop - prezenter telewizyjny, redaktor naczelny magazynu Stuff

Pierwsza wspólna podróż to trochę jak jazda próbna przed zakupem drogiego auta. Jeśli coś się nie spodoba, lepiej zaraz po niej wycofać się z zakupu niż przez następnych parę lat przeklinać zły wybór. Zwykłe, okazjonalne randki nie dają takiej możliwości do sprawdzenia relacji, co wspólny wypad do tropikalnego kraju, bez znajomych, gdzie jesteście zdani tylko na siebie i przez jakiś czas nie ma ucieczki od własnego towarzystwa.
Dlatego zamiast spinać się myślą „co zrobić, żeby wyjazd wypalił”, lepiej wyostrzyć zmysł obserwacyjny i – niczym naukowiec badający egzotycznego insekta w terrarium – przyglądać się uważnie zachowaniu drugiej strony.

Na co zwracać szczególną uwagę?
Na wszystko. Bo znaki, świadczące o prawdziwej naturze partnera, mogą ukrywać się w pozornie błahych czynnościach.
Pamiętam opowieść mojego kolegi, który kiedyś zadawał się z bardzo porządną, poukładaną dziewczyną z profesorskiej rodziny. Na początku to umiłowanie zasad nawet mu imponowało. Wszystko było cacy do momentu, kiedy pojechał wraz z niedoszłymi teściami pod namiot. Jego uwagę zwrócił jeden, niewinny szczegół. Nawet w polowych, prowizorycznych warunkach mazurskiego kempingu, gdzie mało kto przejmuje się czymkolwiek, nie mówiąc o stroju, wszyscy członkowie owej rodziny wkładali do sportowego obuwia... drewniane prawidła. Takie, jakich używa się do przechowywania wieczorowych pantofli.
Wówczas kolega zrozumiał, że granica pomiędzy poukładaniem a obłąkaniem jest bardzo płynna. A potem wyobraził sobie, jak będzie wyglądać jego dalsze życie z takim samym, sztywnym prawidłem wetkniętym w ich związek. Decyzja o ewakuacji była natychmiastowa.

Tak naprawdę sporo o partnerze dowiesz się już w momencie planowania waszej wyprawy. Obserwuj na przykład, w jaki sposób podchodzi do kwestii wyboru destynacji. Typ uległy i śmiertelnie nudny, którego za to w życiu łatwo owiniesz sobie dokoła palca, zada sakramentalne pytanie: „A dokąd byś chciała jechać, kochanie?”. Potencjalny kandydat na długi dystans, typ przedsiębiorczy i nienarzucający się zarazem, rzuci ci pod nogi kilka katalogów biur podróży, przedstawi i uzasadni swoje rekomendacje. Następnie pozwoli wybrać jedną z opcji i weźmie na klatę całą resztę. Typ romantyczny – kuszący, ale raczej na krótką metę, bo nieżyciowy – zaproponuje: „Wsiądźmy w auto i jedźmy, gdzie nas oczy poniosą”. Co kończy się najczęściej wielką kłótnią już na pierwszym skrzyżowaniu oraz przymusowym noclegiem w motelu dla tirowców gdzieś między Radomiem a Kielcami. Słabo raczej.

Co jeszcze? Wymienienie całej listy kwestii wartych obserwacji wypełniłoby całe wydanie Glamour, dlatego liczę na twoją kreatywność.
Nie zapomnij tylko o trzech sprawach absolutnie fundamentalnych:
1) Jak często twój wybranek „zapomni” portfela podczas romantycznych wakacyjnych kolacji licząc na twoje wsparcie?
2) Ile razy dziennie w trakcie wyjazdu będzie dzwonił do mamy?
3) Czy siedząc na plaży/stoku/ w klubie jego głowa na widok innych kobiet będzie przypominała radar kręcący się na pokładzie lotniskowca?