Dla wprawnego oka wystarczy, że literki mają inny kształt, a stają się sygnałem o bezguściu właścicieli tych niby-markowych dodatków.

NA BOGATO

Kupowanie torebek i dodatków sygnowanych nazwiskami najsłynniejszych kreatorów mody to dla ludzi majętnych sprawa naturalna. Kupują u Gucciego, Vuittona, Diora lub Chanel, bo mają... pieniądze. Nie muszą ubierać się w sklepach sieciowych, skoro stać ich na coś wyjątkowego, a przy ich pozycji posiadanie markowych gadżetów jest sprawą prestiżu, kreowania wizerunku. To oni kreują modę na noszenie markowych ciuchów i stają się dla nas grupą ludzi, którym chcemy dorównać. I nie ma w tym nic złego. Ale... niektórzy z nas chcą pokonać drogę do elit „na skróty”, wpadając w pułapki śmieszności. Dla niektórych najprostszym sposobem na to, aby nosić taką samą torebkę jak Madonna lub Kate Moss, jest kupienie jej pirackiej kopii za jedną setną prawdziwej wartości. A to już kompletny obciach!

BYĆ JAK GWIAZDA

Moda na „obnaszanie” ubrań i dodatków z widoczną metką zaczęła się na początku lat 90., gdy wielkie firmy wpadły na pomysł, by rozpocząć autoreklamę polegającą na umieszczaniu swoich nazw lub firmowego logo na dodatkach i ubraniach. Wystarczyło w ramach promocji podarować znanej gwieździe modną torebkę z logo, a na efekty nie trzeba było długo czekać. Gwiazda pojawiała się z torebką na ważnej imprezie, już następnego dnia jej zdjęcia gościły na łamach gazet, a czytelniczki, nadwerężając budżet, pędziły do butiku znanego projektanta... A gdy już trzymały w ręku wymarzoną torebkę, czuły się jak... gwiazdy Hollywood. Czy coś w tym złego? Oczywiście, że nie, bo snobizm na markowe ubrania oraz dodatki to nic, za co można kogokolwiek potępiać, a każdy, kto kupił choćby raz w życiu oryginalne okulary Prady, dżinsy Calvina Kleina lub szalik Burberry wie, że to rzeczy wyjątkowej jakości i choćby z tego powodu warto na nie oszczędzać. Problem pojawił się, gdy ktoś wpadł na pomysł, by tanio wyprodukować i sprzedawać rzeczy będące kopiami tych oryginalnych. Na bazarach w Bangkoku i Delhi, na skwerach Paryża, na handlowych ulicach Nowego Jorku pojawiły się tysiące sprzedawców oferujących podrabiane torebki, paski, czapki i okulary przeciwsłoneczne słynnych marek za bezcen. Cena torebki Louisa Vuittona w firmowym butiku to 1500 dolarów, a podróbki tylko 50! Czy to nie wspaniały interes? Może i wspaniały, ale nielegalny i bez zasad!

LOUIS VUITTON – charakterystyczne elementy: monogramy LV z „kwiatuszkami”. Istnieje również wersja na białym tle z kolorowymi monogramami.

GUCCI – charakterystyczne elementy: dwie odwrócone „plecami” literki G, duża geometryczna litera G wpisana w kwadrat lub prostokąt, bambusowe rączki torebek, firmowa taśma z materiału (szerszy pas czerwony w środku i dwa węższe zielone po bokach), wzór na torebkach z materiału: przenikające się geometrycznie dwie litery G.

DIOR – charakterystyczne elementy: napisy Dior tworzące deseń na materiale torebek, czapek i apaszek, metalowe literki CD ozdabiające okulary lub torebki.

PRADA – charakterystyczne elementy: prosty napis PRADA, czerwony pasek (z napisem Prada lub bez) na ubraniach, butach i dodatkach z kolekcji Prada Sport, trójkątna blaszka: na emaliowanym na czarno tle, srebrne logo firmy.

Zobacz także:

CHANEL – charakterystyczne elementy: dwie literki C splecione ze sobą, haftowane, naszywane lub wytłaczane na torebkach, diagonalne pikowania skóry, łańcuszki przetykane paskiem skóry służące jako uszy torebek.

CIEMNE STRONY PIRACTWA

Kupowanie podrabianych ubrań i dodatków to współudział w kradzieży. Kupując podrabianą torebkę Louisa Vuittona, okradamy jej projektanta, który nie zostanie wynagrodzony za pracę, pozbawiamy wynagrodzenia pracowników biorących udział w procesie produkcji (farbiarzy, krojczych, szwaczki, producentów suwaków, sprzedawców skór oraz hodowców bydła). Podróbki na ogół produkowane są w Azji przy wykorzystaniu beznadziejnie nisko opłacanych robotników (często dzieci) pracujących w koszmarnych warunkach. Kupowanie podrabianych rzeczy jest nie tylko nie w porządku wobec domu mody i kreatora pracującego czasem wiele miesięcy nad projektami, ale także nie fair wobec ludzi, którzy za marne grosze pracują w fabrykach podróbek. To przecież proste – gdybyśmy nie kupowali podróbek, „przedsiębiorca” przestałby je produkować, bo nie byłoby na nie zapotrzebowania.

SPOSÓB NA MARKĘ

Francuzki już dawno wpadły na to, co zrobić, żeby raz na jakiś czas kupić doskonałej jakości markową rzecz. Oszczędzać! To trudne, ale nie niemożliwe. Wychodzą z założenia, że zamiast wydawać kilka razy w roku pieniądze na podrabiane torebki (które po tygodniu noszenia tracą fason, psują się i lądują w śmieciach), lepiej nauczyć się oszczędzania i kupić raz w roku oryginalną torbę, buty lub zegarek, często z dożywotnią gwarancją na naprawy. Inny sposób to posezonowe wyprzedaże: dwa razy w roku w Paryżu wszystkie sklepy wyprzedają towar z poprzedniego sezonu z rabatami nawet do 70%! W Polsce również coraz częściej można upolować fantastyczne okazje w czasie wyprzedaży. Inna metoda, dzięki której Francuzki mają markowe dodatki, to dziedziczenie. Przekazywane z matki na córkę torebki np. Chanel, szale lub apaszki od Hermèsa to rarytas, bo nie dość, że są markowe, to jeszcze w stylu vintage. Wbrew pozorom markowe rzeczy nie starzeją się, bo mają ponadczasowy styl i klasyczny charakter.

JAK UPOLOWAĆ ORYGINALNY DODATEK ZA ROZSĄDNĄ CENĘ?

● Pilnuj wyprzedaży i odwiedzaj second handy z markowymi ubraniami i dodatkami.
● Unikaj aukcji internetowych (nigdy nie będziesz miała pewności, że ktoś sprzedaje oryginalny produkt).
● Zaproponuj babci zrobienie porządków w szafach – czasem tam można znaleźć skarby.
● Zakochaj się w dziedzicu fortuny – na pewno zabierze cię na wspaniałe zakupy do Paryża.

NIE KUPUJ PODRÓBEK

Ten, kto nosi podrobione torebki, ubrania lub dodatki, musi liczyć się z tym, że w najmniej oczekiwanym momencie wyjdzie to na jaw. Nagle tuż obok pojawi się dziewczyna, która ma oryginalną torebkę... Towarzystwo nie mówi o niczym innym, komentuje, śmieje się... To jednak jest łagodny scenariusz – gorzej, jeśli wyjdzie to na jaw na lotnisku. Rozpoczęta kilka lat temu walka słynnych firm z piractwem wymogła na władzach i służbach celnych kilkunastu krajów przestrzeganie pewnych zasad. Jeśli wybierasz się do Paryża, a pod pachą masz torebkę Chanel, spodziewaj się, że celnik zażąda certyfikatu autentyczności dołączonego do każdego egzemplarza torebki. Jeśli go nie masz albo jego numer nie zgadza się z numerem ukrytym w twojej torebce, zostanie ona zatrzymana i zniszczona, a ty będziesz musiała przepakować swoje rzeczy do reklamówki i na dodatek możesz dostać mandat za udział w piractwie (bo kupowanie podróbek to też piractwo). Kilka lat temu na wielu europejskich lotniskach pojawiały się plakaty, na których płacze najsłynniejszy krokodyl świata znany z koszulek firmy Lacoste. Krokodyl jest jakiś „niewyraźny” i wygląda na podrobionego. Napis na plakacie mówi: „Jeśli nie chcesz płakać krokodylimi łzami, tak jak ten krokodyl – unikaj podrobionych ubrań i dodatków”. To ostrzeżenie przed możliwością wykrycia podrobionych torebek u podróżujących i wlepienia kary za udział w pirackim procederze skutecznie odstraszyło wiele kobiet. A ciebie?