Ostatnia płyta Braci „Zmienić zdarzeń bieg” – szczególna?

Piotr Cugowski: Ważna, bo powstała w wyniku zmian, jakie zaszły w zespole. I w nas samych. Chcieliśmy poprzez tę płytę stanąć mocno na nogach.

Chwialiście się?

Piotr Cugowski: ...i stan ten groził upadkiem. Kilka lat temu dopadł nas kryzys. Zespół w zasadzie się rozpadał. Nie mieliśmy ochoty nagrywać już niczego razem. Były wokół nas osoby, które powodowały, że przestaliśmy myśleć o muzyce. A płyta? Ciężko przy niej pracowaliśmy. Ważne dla nas były melodie i teksty. Zbieranie ich zajęło rok. Niektórych autorów w ogóle nie znaliśmy. To była kwestia zaufania. I intuicji.

Milcząca od 15 lat Edyta Bartosiewicz napisała dla Was tekst „Nad przepaścią”.

Piotr Cugowski: Poszliśmy va banque. Wysłałem jej kompozycję z grzecznym zapytaniem, czy nie zechciałaby napisać do niej słów. Nie znaliśmy się, nie wiedziałem, czy się zgodzi. Po dwóch dniach telefon: „Edyta z tej strony, mam już ten tekst. Musielibyśmy się spotkać, to ci go zaśpiewam”. Pomógł fakt, że spodobała się jej melodia. Oszalałem po prostu.

Podkreśla Pan zawsze, że muzyka musi odnosić się do otaczającej rzeczywistości...

Zobacz także:

Piotr Cugowski: Dziś nie da się nie być obserwatorem. Informacja przeciska się przez każdą szczelinę. Natłok złych wiadomości jest koszmarny. Jakby komuś zależało, żebyśmy się bali. Jest na płycie taka piosenka „Moja przystań”. Śpiewając ją, mam na myśli swój dom. W „Nie jestem święty” próbuję nawiązać kontakt z kimś, kto myśli, że artyści mają głowę w chmurach i są kompletnie oderwani od rzeczywistości. Ale ja do tych tekstów nie podchodziłbym z tak głęboką ideologią, bo jeszcze się człowiek spoci (śmiech).

Mieszka Pan w Lublinie i patrzy na wszystko trochę z boku.

Piotr Cugowski: Nigdy nie chciałem przeprowadzić się do Warszawy. Z wariactwa, zgiełku, który nas otacza, uciekam za bramę swego domu. By odetchnąć, mieć wszystko w nosie, posiedzieć na leżaku. Tam jest luz, wolność.

A wydawałoby się, że dla rockmana to życie w trasie oznacza totalną wolność.

Piotr Cugowski: Ależ ja jestem wolny! Rodzina daje mi poczucie sensu życia. Mój 2-letni synek jeszcze nie wie, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi, ale zależy mi, by rodzina była rodziną, a zawód zawodem. Oddzielenie tych sfer bardzo mi odpowiada. To nie znaczy, że w domu nie mówię, co robiłem w trasie czy w studio i żyję w dwóch równoległych światach. Jestem po trzydziestce i wiem, że to już dobry moment na założenie rodziny.

Pana tata, Krzysztof Cugowski, przestrzegał podobno Was, swoich synów, przed zakładaniem rodziny na początku kariery.

Piotr Cugowski: Tata ukuł parę takich maksym (śmiech). Chociaż nasz gitarzysta, rocznik 69, ma dwudziestokilkuletniego syna. I jest super! Więc nie istnieją złote zasady w tej dziedzinie. Ja zapragnąłem mieć rodzinę. I tego, by z rodziną odpoczywać. Musiałem tylko nauczyć się balansować.

Pana tacie się nie udało.

Piotr Cugowski: Fakt, rodzice rozeszli się na początku lat 90. Ojciec założył drugą rodzinę, ma syna, więc nie mogę powiedzieć, że mu się nie udawało permanentnie. Ale wtedy, gdy ja i Wojtek byliśmy dziećmi, ojciec wyjeżdżał na wiele miesięcy, czasem nawet w półtoraroczne trasy. Nie było telefonów, internetu, rozłąki bardzo bolały.

Taty nie było. Była mama i starszy brat.

Piotr Cugowski: Mama odegrała wielką rolę w moim i Wojtka życiu. Gdy tata był w trasie, przejmowała obowiązki rodzicielskie i domowe. Wpajała nam pewne zasady. I faktycznie udało się nam uniknąć różnych zagrożeń.

Czy ma znaczenie to, że gra Pan z bratem?

Piotr Cugowski: Nadajemy na podobnych muzycznie falach. Jak on czegoś słuchał, ja też musiałem (śmiech). Tłukliśmy się, ale gdy mieliśmy po 1,80 m wzrostu, stwierdziliśmy, że już nie wypada. Charakterami zawsze się różniliśmy.

Wizualnie też. Pan jest czarny, brat – biały.

Piotr Cugowski: O! Coś w tym jest! (śmiech) Ale zapewniam, że żaden z nas nie ma skrzydeł ani ogona. Wojtek jest bardziej ode mnie wyważony, ostrożny. Nie rzuca się tak od razu na falę. Ta różnica charakterów pozwala nam porozumieć się w trudnych kwestiach zawodowych. Jesteśmy dla siebie wsparciem. Dajemy sobie kręgosłup. To nasza siła.

Tata chwali Was za ambicję, muzyczną samodzielność?

Piotr Cugowski: Ludzie czasem pytają: mieć takiego tatę jest łatwiej czy trudniej? Odpowiadam: jestem dumny, że noszę jego nazwisko. I z tego, co osiągnął. My jako Bracia robimy swoje. Ojciec zresztą nigdy nie ingerował w to, co robiliśmy. Poza przekazaniem pewnych prawd, które pionizują młodego człowieka. Przestrzegał, że są w show-biznesie osoby, którym lepiej nie ufać. Sam się o tym przekonałem, gdy poznałem to środowisko.

W trasie są pokusy?

Piotr Cugowski: Ja już w swoim życiu dobrze się wybawiłem. Nie muszę przeżywać ekstremalnych sytuacji, bym czuł, że żyję dostatecznie. Niejedno zbroiłem. Natomiast muzykę i to, co robię, traktuję bardzo poważnie. Nie ma więc miejsca na wyskoki, rzucanie butelką w publiczność, pokazywanie gołej dupy czy upijanie się przed wejściem na scenę. Dla mnie koncert jest świętem. Byłoby nieuczciwe bełkotać do ludzi. Raz mi się zdarzyło. To była trauma, Jezu kochany! Ale tylko dlatego, że koncert był odwołany. I nagle kazano nam wyjść na scenę. Mieliśmy już dobrze w czubie. Pocieszam się tylko, że publiczność też (śmiech).

Występ, który zapamięta Pan do końca życia?

Piotr Cugowski: W 2008 roku graliśmy przed Whitesnake. To było drżenie kolan. Ale zdarzyła się też inna przygoda. Chyba w 1994 r., występ z półamatorskim zespołem. Mama kolegi pracowała w szkole w Lublinie. Nasz występ był częścią akademii szkolnej. Cała sala gimnastyczna uczniów. Gramy jeden numer, kończymy, cisza. Gramy drugi i... cisza. Trzeci... cisza. Co jest? Byłem bliski łez. Mama kolegi, stojąc gdzieś z boku, zauważyła naszą konsternację, podeszła i szepcze: „Piotruś, zapomniałam powiedzieć: oni są głuchoniemi”.

Przed Braćmi wiele koncertów. Przed Panem – tęsknota za synem?

Piotr Cugowski: Wielka! On jest bardzo żywiołowym dzieckiem i już chce słuchać muzyki. Puszczam mu ją więc cichutko na słuchawkach.

Także Braci?

Piotr Cugowski: A jak! Był pierwszym recenzentem nowej płyty.

I jaka reakcja?

Piotr Cugowski: Jeśli kiwał głową, znaczyło, że mu się podoba. A jak coś niezbyt przypadło mu do gustu, ściągał słuchawki. Widzę, muzyka go uspokaja.