Jest jedynym Amerykaninem w obsadzie „Gry o tron”, pozostali aktorzy to Brytyjczycy. Rolę dostał dzięki osobie, która go najbardziej nienawidzi na ekranie. Lena Headey gra jego siostrę, prywatnie od wielu lat się przyjaźnią i to ona zarekomendowała Petera do serialu. Nikt nie przewidział, że Tyrion Lannister stanie się postacią kultową. Niedługo HBO wyemituje szósty sezon, ale już w trakcie pierwszego Dinklage miał pewność zatrudnienia. Widzowie pokochali Tyriona, więc wiadomo było, że scenarzyści go nie uśmiercą. To postać niejednoznaczna, ani heros, ani łajdak. Umiejętnie zmienia fronty, cynizm dodaje mu charyzmy. Jest też hedonistą, który mówi: „Dlaczego wszyscy bogowie są nieżyczliwymi draniami? Gdzie jest bóg kobiecych piersi i wina?". Aktor od początku zastrzegł, że nie zgodzi się zagrać zabawnego karzełka, który miałby tylko sprawiać uciechę gawiedzi. Dobrze pamięta, jakim upokorzeniem były dla niego propozycje odgrywania liliputów czy krasnoludków. Na początku musiał zaciskać pasa, mieszkał w norze bez ogrzewania, obiady jadał za grosze „w jakiejś piwnicy”, ale nigdy nie zniżył się do propozycji reklamy typu: elf Świętego Mikołaja, długa broda, duże buty w szpic i głupkowate miny. „Karły w historii były albo mędrcami, albo idiotami. Niestety, stereotypem stało się to drugie wcielenie. Jeśli aktor wygląda jak ja i chce dostać rolę, wszyscy oczekują, że zrobi z siebie pośmiewisko. Z powodu poprawności z wielu spraw nie można już żartować, ale gagi z udziałem karła nadal wywołują radość tłumu. Nie moją”, mówi.

Nie ma jak czarny charakter 

Zawsze chciał być aktorem, choć z powodu achondroplazji, genetycznej choroby, ma 1,35 m wzrostu. Rodzice wychowywali go bez taryfy ulgowej i wysłali do katolickiej szkoły dla chłopców. „Nie bardzo tam pasowałem, ale uczył nas ekscentryczny ksiądz, który posiadał bogatą kolekcję DVD. To był mój pierwszy kontakt z filmami”, wspomina. Gdy poszedł do artystycznego college’u, zapuścił włosy, grał w punkowej kapeli i ostro imprezował. „Jako nastolatek często byłem przygnębiony, miałem pretensje do świata i łatwo wpadałem w złość. Nawet jeśli w twoim otoczeniu przeważają życzliwi ludzie, wyśmiewanie i dręczenie to choroby bardzo powszechne, nikt nie zdoła się przed nimi uchronić. Z czasem jednak zrozumiałem, że nie tylko ja mam problemy, inni też zmagają się z życiem. I uświadomiłem sobie, jak ważne jest poczucie humoru”, opowiada. Po skończeniu szkoły dostawał niewielkie role, ale zauważono go dopiero w 2003 roku w filmie „Dróżnik”. Zagrał karła, który dziedziczy stację kolejową w małym miasteczku i przyjeżdża się nią zająć. „To był przełom. Po raz pierwszy aktor o moim wzroście dostał główną rolę, w dodatku romantyczną”, mówi. Dinklage woli jednak wcielać się w bohaterów drugoplanowych, twierdzi,
że są ciekawsi, w przeciwieństwie do głównych, którzy często bywają schematyczni. A najbardziej lubi grać czarne charaktery: „Świetnie się wtedy bawię, bo mojej postaci o wiele więcej uchodzi na sucho”. Nie znosi dwóch rzeczy: gdy ktoś twierdzi, że jest szczęściarzem („To neguje moje wyrzeczenia i ciężką pracę”) oraz nazywa go człowiekiem niskiego wzrostu („Jestem karłem, możecie tak mówić, pod warunkiem, że nie robicie tego w sposób szyderczy”). Gdy cztery lata temu za rolę Tyriona odbierał Złoty Glob, zadedykował go Martinowi Hendersonowi. „To angielski dżentelmen, który próbował swoich sił w aktorstwie. Jest karłem. Gdy świętował w pubie swoje 37. urodziny, został zaatakowany, co skończyło się dla niego paraliżem”. Dinklage zastrzega, że nie zamierza stać się rzecznikiem osób takich jak on: „Nie oczekujcie, że będę niósł sztandar z hasłami przeciwko dyskryminacji. Jestem aktorem, nie politykiem. Apeluję tylko, abyście zdawali
sobie sprawę, że możecie komuś sprawić ból”.

 

Bardzo zaangażował się natomiast w walkę o prawa zwierząt. Od 16. roku życia nie jada mięsa. „Uwielbiam wszystkie zwierzęta. Nie mógłbym skrzywdzić psa ani kota, ale też krowy czy kurczaka. I nie poprosiłbym nikogo innego, żeby zrobił to za mnie. Dlatego zostałem wegetarianinem. W scenach, w których Tyrion zajada się mięsem, wszystko zrobione jest z tofu”, opowiada. Gdy za „Grę o tron” odbierał nagrodę Emmy, podziękował opiekunce, która zajmuje się jego psem, gdy on wyjeżdża na plan. Cztery lata temu przeszedł na dietę wegańską w proteście przeciwko przemysłowej hodowli zwierząt. Współpracuje z PETA oraz organizacją Cruelty Free International walczącą o zakaz testowania kosmetyków na zwierzętach. „Ten proceder jest okrutny, anachroniczny i całkowicie niepotrzebny”, mówi. Trzy miesiące w roku kręci „Grę o tron”, zarabia na tym 1,5 miliona dolarów, a potem występuje, za dużo mniejszą gażę, w niezależnych produkcjach. „Filmy niskobudżetowe są bardzo ważne, bo ekipa nie robi tego dla pieniędzy, przyświecają jej wyższe cele. Kiedy w nich gram, przypominają mi się początki mojej kariery”, twierdzi. Oczywiście cieszy się z sukcesu, który przyszedł późno, bo dopiero po czterdziestce (w czerwcu skończy 46 lat). „Ludzie często zaczepiają aktorów, mówiąc: hej, czy to ty grałeś w tym… hm…, co widziałem trzy miesiące temu? Trzeba im wtedy wyrecytować swoje CV, żeby skojarzyli. Z Grą o tron jest inaczej, od razu krzyczą: ach, to ty byłeś wczoraj w moim salonie!”, śmieje się Peter i dodaje: „Kobiety piszą do mnie, że Tyrion jest niezwykle seksowny. Ale potem i tak umawiają się na randki z facetami, którzy mają co najmniej 1,80 m wzrostu”.

Z dala od zgiełku
W kwietniu z żoną Ericą Schmidt, dyrektorką teatru, będą obchodzili 11. rocznicę ślubu. „Ona ma artystyczną duszę, teatr to dla niej świątynia sztuki, nie rozrywka. Natomiast ja jestem tylko aktorem telewizyjnym, który pracuje, żeby opłacić rachunki”. Ich córka skończyła cztery lata, nikt nie wie, jak ma na imię. Kiedyś Peter w wywiadzie powiedział, że Zelig. „Bardzo mnie śmieszy, gdy widzę, że podają to nawet poważne portale. Czy naprawdę myślicie, że nazwałbym tak swoją córkę?”. Zapytany, dlaczego nie skorygował pomyłki, odpowiada: „Szczerze? Gwiżdżę na to”. Pojawia
się z żoną na wielkich galach, woli jednak siedzieć w domu, który mają na przedmieściach Nowego
Jorku. Twierdzi, że jest typem pustelnika. Wieczory spędza, pijąc herbatę, czytając książki i  spacerując z psem. „Cenię prywatność, media to nie mój żywioł. Życie aktora bywa samotne, co wcale nie znaczy, że smutne”, mówi.