Paulina Młynarska: Autentyczny romantyzm tkwi w męskiej naturze

Kiedyś przyjaciel, który ją adorował, obudził ją pierwszego dnia świąt. „Chodź, chcę ci coś fajnego pokazać”. Pod domem sanie. I tymi saniami oboje pojechali nad Morskie Oko. Prószył śnieg, pusto. A w schronisku grzane wino. – To było cholernie romantyczne, zupełne zaskoczenie! Ale na Podhalu, tam, gdzie mieszkam, górale są romantyczni i potrafią przepotwornie czarować.

Paulina nienawidzi taniego romantyzmu. Kolacja przy świecach, z wytartymi formułkami, jej nie rusza. – Za to, kiedy mężczyzna potrafi zaryzykować i zjawia się, mówiąc: „Nie mogę żyć bez ciebie” – szacun! Ale panowie jakoś strasznie boją się podejmować wyzwania. Boją się odmowy, nie chcą wyjść na idiotów. Trudno, jeśli ona cię odrzuci, weź to na klatę! Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana! Z drugiej strony, gdy spotykają kobietę wyzwoloną, która nie chce się wiązać, to też – ich zdaniem – niedobrze. Bo nieprzewidywalna. A ja bym chciała, żeby kobieta częściej była dla mężczyzny wyzwaniem. Jeśli chcą przeżywać wspaniałą historię z kobietą silną, nietuzinkową, muszą sięgnąć po broń z wyższej półki. Takiej kobiety nie można wyrwać tanim komplementem. Ten autentyczny, porywający romantyzm musi tkwić w naturze mężczyzny. Tego nie da się zagrać!

– Śmieszą mnie faceci po kursach uwodzenia. Niebywałe bzdury opowiadają. Wyświechtane triki, formułki. Prawdziwie romantyczny gość mówi: „Zrobię wszystko, byś była moja”. To jest to Morskie Oko. To jest człowiek, który prawie mnie nie znając, przyjechał z drugiego końca świata. Rzucił na szalę bardzo dużo. Nie wiedział, co z tego wyniknie. Nic nie wynikło! Ale na zawsze ma miejsce w moim sercu. I wspominać go będę jako prawdziwego mężczyznę. A są tacy, którym nie chce się z Ursynowa na Bielany przyjechać. – Paulina uśmiecha się do swych doświadczeń. – Chodzi nie tylko o to, że fajnie jest poflirtować z kimś z wyobraźnią. Już samo obcowanie z nim jest niezwykłe. Każdy, kto ma pasję, jest atrakcyjny.

Superromantyczne chwile do związku wprowadza wspólne działanie: podróże, gotowanie, cokolwiek! Gdy nie ma wspólnej płaszczyzny, co mi po kolacji ze świecami czy wyreżyserowanych sytuacjach?! Śmieszy mnie sztuczność porad typu: „Aby ożywić atmosferę, kupcie zabawki erotyczne”. Majtki z koronką czy wibratory nie pomogą, jeśli w związku nie ma szczerego zainteresowania drugą stroną i łączy nas już tylko rutyna. Na bazie wspólnej pasji można zbudować dużo romantyzmu. Ważna jest intensywność przeżycia. Mnie napędza podróżowanie. W podróży opuszczamy to, co psychologia nazywa „strefą komfortu”. Otwieramy się na nowe, przeżywamy strach i zachwyt. Mamy czas na rozmowę i wspólne milczenie, widzimy związek na nowym tle.

Podróż we dwójkę to szczyt romantyzmu! Pod warunkiem że nie jesteśmy jedną z tych koszmarnych par, które non stop się kłócą! Chciałabym przejechać z ukochanym pociągiem przez Syberię… Dużo podróżowałam solo, w podróży spotyka się ludzi, z którymi nas wiążą silne przeżycia, a potem nieuchronne rozstanie. Jest trochę płaczu, bo wspólna podróż wiąże, bo razem tłukło się z plecakami, dzieląc niewygody i puszkę tuńczyka. To też romantyczne sytuacje, zwłaszcza że w nie wpisany jest brak dalszego ciągu. Jednak superporywy są niewiele warte, jeśli facet nie jest partnerem w codzienności. – Miałam do czynienia z kimś takim. Nic, tylko porywy. A szarość egzystencji była na moich barkach. Co mi po egzaltacjach, wyznaniach, biżuterii, kwiatach, skoro w każdej przyziemnej sprawie zawalał. Kolejny bukiet sponiewierałam mu na głowie!

Mężczyźni zwykle nie są przyzwyczajeni do codziennych obowiązków – tak zostali wychowani, matki robiły za nich wszystko. 20-, 30-latkowie są już trochę inni, ale panowie w moim wieku i ci starsi od dziecka obserwowali model: „Żona pierze, ja se leżę”. I nagrodą za obsługę ma być kwiatek na Dzień Kobiet?! To żaden romantyzm! Tylko zagłuszanie wyrzutów sumienia!

Zobacz także:

Paulina ma ochotę apelować do panów, by częściej sięgali do repertuaru prawdziwych dżentelmenów. – Bo liczy się nie tylko cudowne przeżycie z kobietą, ale również jak ona będzie tego mężczyznę wspominała. Jeżeli nie byłeś najlepszym kochankiem pod słońcem, tym bardziej zachowaj się fantastycznie „po”, przesyłając kobiecie np. butelkę szampana lub kwiaty z miłym liścikiem. Ona będzie cię pamiętać i zawsze usprawiedliwi: „Był przejęty, zdenerwowany, ale co za gość!”. Bycie prawdziwym dżentelmenem, czyli osobą, która ceni kobiety, jest romantyczne. I zawsze daje szansę… na drugą szansę. Ale kobieta też musi być otwarta na romantyzm! Musi umieć oderwać się od codzienności, wyluzować i popatrzeć na mężczyznę z czułością, a my bardzo często zbyt kurczowo trzymamy się naszych wyobrażeń: Ma być tak i tak, a jak nie, to nie! Trzeba umieć dać się zaskoczyć.

Niezwykłą osobą w jej rodzinie był dziadek Hieronim. Paulina ma 10 lat i po szkole chodzi do niego odrabiać lekcje. Jest stan wojenny, w sklepach pustki, szarzyzna. Dziadek zabiera wnuczkę do Ogrodu Botanicznego, bo tam, niezależnie od czasów, rośliny zawsze są piękne. Kiedyś Paulina przychodzi, a dziadek stawia na stole talerz. Na nim dwa jajka. Z kawiorem! Po kawior pojechał na Bazar Różyckiego i pewnie wydał ćwierć emerytury. – On szalenie cenił sobie celebrację życia. Pamiętam, że mi to nie smakowało, wolałabym kanapkę z szynką, ale zapamiętałam tę lekcję: ktoś dla nas ważny wart jest królewskiego podjęcia. To może być coś drobnego, ale wyjątkowego.