Jest najlepszym olimpijczykiem wszech czasów, w sumie wywalczył 23 złote medale, trzy srebrne i dwa brązowe. Gdyby Michael Phelps ogłosił niepodległość i stał się oddzielnym państwem, jego zwycięstwa w historii wszystkich letnich igrzysk dałyby mu 35. miejsce na świecie (na ponad 130 krajów). Jako jedyny pływak zdobył złoto na czterech kolejnych igrzyskach w jednej konkurencji: 200 m stylem zmiennym, uznawanej za najtrudniejszą. Gdy był dzieckiem, panicznie bał się wody, początkowo pływał tylko na plecach, bo za nic nie chciał zanurzyć twarzy. Jednak jego mama była zdeterminowana. Kiedy u siedmioletniego Michaela zdiagnozowano ADHD, większość lekarzy proponowała tabletki tłumiące nadmiar energii. Pani Deborah Phelps, nauczycielka, nie chciała, żeby syna faszerowano psychotropami, więc zapisała go na basen. Rozkojarzony Mike mógł się wreszcie skupić na jednym: dopłynąć do ściany i z powrotem. Szybko nauczył się liczyć. Patrzyłem na zegar i myślałem: jeśli po 200 m chcę mieć na mecie czas X, to 50 m muszę przepłynąć w czasie Y. Mama zdała sobie sprawę z tego, że podchodzę do sprawy poważnie, kiedy zacząłem jej opowiadać o setnych częściach sekundy. Gdyby nauczyciele w szkole stosowali przykłady dotyczące pływania, pewnie chętniej uczyłbym się matematyki, opowiada.

Kiedy dorósł, pomogła mu też matka natura. Phelps ma nietypową budowę ciała. U przeciętnego człowieka rozpiętość ramion równa się wzrostowi, u niego jest większa o 8 cm, więc dłużej i mocniej zagarnia wodę. Nogi w stosunku do tułowia ma krótkie – jego sylwetka przypomina torpedę, a ogromne stopy o numerze 48,5 działają jak płetwy. Bardzo elastyczne stawy pozwalają na szybsze ruchy, również pod wodą, natomiast pojemność płuc, dwa razy większa niż u statystycznego mężczyzny, zapewnia nadludzką wytrzymałość. Nic dziwnego, że Phelps ma przydomek „potwór wodny”.

O dwie setne promila

Przed igrzyskami w Pekinie, z których przywiózł całe złoto, jakie było do zdobycia, jego dieta wynosiła 12 tysięcy kalorii dziennie! Na śniadanie jadł kanapki, naleśniki z czekoladą, tosty i omlet z pięciu jajek. Na obiad – górę sandwiczy z szynką i serem oraz 0,5 kg spaghetti. Na kolację – całą pizzę, a potem jeszcze makaron. Do tego pochłaniał wielkie ilości warzyw oraz napoje energetyczne. Przy wzroście 1,93 m ważył niezmiennie 84 kg. Jako 11-latek był chudy, miał ujemne BMI i sterczące żebra. Jednak już wtedy bił rekordy w swojej grupie wiekowej. Nie bał się ścigać z mocniejszymi od siebie, nie istniało dla niego słowo „niemożliwe”. Zaopiekował się nim jeden z najlepszych amerykańskich trenerów Bob Bowman. Nigdy go nie chwalił, ciągle kazał płynąć szybciej i lepiej. Trafił na twardego zawodnika, często się kłócili, byli jak ogień i woda. Różnili się nawet tym, że Bob lubi country, a Michael – rap. Muzyka pomaga mu w koncentracji, również w Rio do ostatniej chwili przed startem miał słuchawki na uszach. Na jego playliście sporo jest utworów Eminema z 2003 i 2004 r. Przygotowując się do swoich pierwszych igrzysk olimpijskich, 12-letni Phelps trenował codziennie po 8-10 godzin, również w święta. W ciągu trzech lat tylko dwa razy nie przyszedł na basen: kiedy nie dało się tam dojechać z powodu zamieci śnieżnej oraz gdy usunięto mu ząb mądrości. Nie miał innego życia poza pływaniem. Mówi, że do dzisiaj śnią mu się wyścigi: „skok, ślizg do wody, ruchy, dotknięcie ściany, nawrót i z powrotem...”. Na igrzyska do Sydney pojechał jako 15-latek, większą sensację wywołał jego wiek niż osiągnięcia. Wprawdzie nie zdobył medalu, ale nie dał się zatopić rywalom, nie przypływał ostatni do mety. Cztery lata później w Atenach zdobył sześć złotych medali i dwa brązowe. Stał się gwiazdą.

Kilka tygodni po tych igrzyskach znowu znalazł się na pierwszych stronach gazet – zatrzymała go policja, gdy prowadził samochód po alkoholu. Wprawdzie dawka przekraczała restrykcyjne normy zaledwie o dwie setne promila, ale w Stanach można pić dopiero po ukończeniu 21. roku życia, a Michael miał 19 lat. Został skazany na półtora roku dozoru policyjnego, media nie zostawiły na nim suchej nitki. Gdyby to się przydarzyło innej znanej osobie, sprawie nie nadano by takiego rozgłosu. Ale sportowiec, wzór dla młodzieży... Phelps bardzo przeżył tę nagonkę.

Zobacz także:

 

Spojrzenie śmierci

Po Pekinie znów noszono go na rękach: wystartował we wszystkich ośmiu konkurencjach, w każdej ustanowił rekordy i zdobył złote medale. W tym czasie zaczął się spotykać z Nicole Johnson, która też wygrywała – w konkursach piękności. W 2010 r. została Miss Kalifornii, a podczas Miss Universe zajęła dziewiąte miejsce. Skończyła studia na wydziałach sztuki i komunikacji społecznej. W jej związku z Phelpsem nie zawsze było różowo, rozstali się na trzy lata. W tym czasie Michael miał też przechlapane na igrzyskach w Londynie. Przyznał, że czuł się wypalony i odpuszczał treningi. Wprawdzie zdobył tam cztery złote medale i dwa srebrne, ale to, co dla większości sportowców byłoby szczytem marzeń, on uznał za porażkę. Najbardziej bolał go przegrany o pięć setnych sekundy pojedynek na 200 m motylkiem z młodszym o siedem lat Chadem le Closem z RPA. Chad nie ukrywał, że Phelps jest jego idolem i że zamierza go zdetronizować. Miał mocne wsparcie swojej rodaczki, byłej reprezentantki RPA w pływaniu na igrzyskach w Sydney, księżnej Charlène, żony Alberta, władcy Monako. W Rio le Clos usiłował przed wyścigiem wyprowadzić rywala z równowagi, m.in. rozgrzewając się tuż przed jego nosem. Michael posłał mu, jak to określiły media, „spojrzenie śmierci”. I udowodnił, że złoty medal Chad jedynie pożyczył na cztery lata – Phelps odzyskał go w pięknym stylu. A nikt nie wierzył, że w ogóle pojawi się w Rio.

Po igrzyskach w Londynie ogłosił, że kończy karierę. Miał już dość rywalizacji z samym sobą oraz sugestii, że wreszcie powinien ustąpić miejsca młodszym, którym uniemożliwia wspięcie się na podium. Przez sześć miesięcy nie wszedł do wody, przytył 20 kg. Bywały dni, że nie chciałem nikogo widzieć, z nikim rozmawiać. Czułem się jak w przyspieszonej windzie, która jechała na sam dół, miałem nawet myśli samobójcze. Ludzie oklaskiwali moje medale, ale tak naprawdę nic o mnie nie wiedzieli, wspominał. Nie miał pojęcia, co zrobić ze swoim życiem. Powiedziałem mu: zarabiasz pieniądze, o jakich nie może marzyć nikt w twoim wieku, jesteś wpływowym facetem, a wydajesz się najbardziej nieszczęśliwą osobą na świecie, dodaje trener Bowman. Depresję Phelpsa pogłębiło rozstanie z Nicole. Powiedziałem przyjaciołom, że nigdy nie pogodzę się z jej odejściem. Kocham ją najbardziej na świecie. Nasz związek miał wzloty i upadki, wiele razem przeszliśmy i zrobię wszystko, żeby nam się udało, wyznał w wywiadzie. W 2014 r. Nicole wróciła do Michaela, a on wznowił treningi. Wszyscy zastanawiali się po co. Dziennikarze sportowi zgodnie pisali: Phelps nie może myśleć o Rio, przecież będzie za stary, skończy 31 lat (średnia wieku kadry USA to 23 lata). I jeszcze ta długa przerwa w treningach...

 

Najgorsze miało dopiero nadejść. Pod koniec września 2014 r. został aresztowany. Przekroczył o 60 km/godz. dozwoloną prędkość, był pijany. Media zrobiły z niego upadłego idola, który topi frustracje w alkoholu. Przypomniano poprzedni incydent, choć miał miejsce dziesięć lat wcześniej. Gwiazdki show-biznesu, np. Paris Hilton czy Lindsay Lohan, w takich przypadkach traktowano dość łagodnie: dostawały grzywnę i nadzór kuratora. Dla Michaela sąd nie miał litości: skazał go na rok więzienia w zawieszeniu oraz sześciotygodniową kurację w zamkniętym zakładzie. Phelps opowiadał, że dziwnie się poczuł, gdy razem z innymi pacjentami oglądał telewizję, a na pasku była informacja, że olimpijska legenda właśnie przebywa w ośrodku odwykowym. Jednak później przyznał: „Nigdy w życiu się tak nie bałem jak przed terapią, ale bardzo mi pomogła. Nie wiem, gdzie bym dzisiaj był, gdyby udało mi się tamtej nocy bez żadnych konsekwencji wrócić do domu”.

Teraz trening tańca

Jego trener powiedział, że Michael wreszcie zrzucił skorupę. Przedtem był zamknięty w sobie i zachowywał się jak bufon. Przed igrzyskami w Atenach i Pekinie nie zadał sobie nawet trudu, żeby poznać imiona wszystkich zawodników ekipy pływackiej USA. Po terapii stał się otwarty, wyluzowany, życzliwy. Jeździ po kraju, zachęca dzieci do pływania, założył też szkółkę dla młodych talentów. Wziął udział w akcji antydopingowej „Projekt: Uwierz”, dając przykład, że na czysto można osiągać wielkie sukcesy. Stał się zresztą najczęściej kontrolowanym zawodnikiem na świecie, bo trudno było uwierzyć, przynajmniej na początku, że pływa tak fenomenalnie bez nielegalnego wspomagania.

Jest niezatapialny: po długiej przerwie w treningach i depresji wystartował w Rio w sześciu konkurencjach, zdobył pięć złotych medali i jeden srebrny. Teraz już definitywnie rezygnuje z zawodów. Szykuje się do ślubu, zaręczyli się z Nicole jesienią, w maju tego roku urodził się ich syn. Trzymiesięczny Boomer był gwiazdą wśród kibiców. Po każdej dekoracji Michael biegł w stronę trybun, żeby uściskać najbliższych. O ślubie mówi, że ceremonia ma być skromna, a przyjęcie huczne.

Przyznaje, że taniec nie jest jego najmocniejszą stroną (niby kiedy miał się go uczyć?), ale na własnym weselu na pewno spędzi dużo czasu na parkiecie. Swój pierwszy po igrzyskach wpis na Instagramie zadedykował Nicole: „Uwielbiam spędzać z tobą czas. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału w naszym życiu, który właśnie się rozpoczyna. Kocham cię”. Teraz chce być wyłącznie z rodziną. Jako sportowiec osiągnął wszystko. Jego trener powiedział: „To nie jest wyczyn, który zdarza się raz na pokolenie. Na jego powtórkę być może trzeba będzie czekać nawet dziesięć pokoleń”. Michael Phelps schodzi ze sceny niepokonany.