Marks & Spencer od 2007 roku sprzedaje kosmetyki wyłącznie cruelty free. Od niedawna firma agituje także na rzecz całkowitego zakazu sprzedaży na terenie Unii Europejskiej kosmetyków testowanych na zwierzętach.

Skaczący królik – ten niewielki znaczek mówi nam, że trzymamy w ręku kosmetyk, który, podobnie jak i jego składniki, w żadnej fazie produkcji nie był testowany na zwierzętach. Dodatkowo mamy pewność, że nie zawiera on substancji pochodzących z martwych zwierząt (może za to występować w nim np. miód, produkty mleczne czy lanolina).

Przyjazny zwierzętom proces produkcji jest potwierdzany przez niezależnych audytorów z organizacji broniących ich praw. W przypadku Marks & Spencer audyt przeprowadza angielska organizacja  działającą na rzecz zakazu wiwisekcji British Union for the Abolition of Vivisection (w skrócie BUAV). Wszystkie kosmetyki Marks & Spencer posiadają przyznawany przez BUAV certyfikat Humane Cosmetics Standard (HCS), a na ich opakowaniach znajdziemy rozpoznawalne na całym świecie logo „leaping bunny”.

Warto dodać, że oprócz kosmetyków, także środki czystości, świece czy nawet mieszanki zapachowe pot pourri Marks & Spencer są cruelty free. W ostatnim przypadku oznacza to, że w ich składzie nie znajdziemy znanych zagrożonych gatunków ani roślin ze skażonych obszarów.

Ostatnio Marks & Spencer zaangażował się w kampanię “Say No to Cruel Cosmetics”, której celem jest wprowadzenie całkowitego zakazu sprzedaży na terenie Unii Europejskiej kosmetyków testowanych na zwierzętach. Akcję prowadzi wspomniany już BUAV, a obok firm przyjaznym zwierzętom aktywnego poparcia udzieliły jej takie gwiazdy, jak top modelka Jodie Kidd, aktorka Jenny Seagrove czy Kimberly Wyatt, wokalistka The Pussycat Dolls.