Wielka Brytania ma swojego Keitha Richardsa, a Polska - Jana Borysewicza. Mówiąc o karierze współzałożyciela jednego z najpopularniejszych polskich zespołów, nie sposób pominąć burzliwe momenty z życia prywatnego artysty. Jego związki i rock'n'rollowa dusza miały wpływ także na twórczość Lady Pank. Czy wiedzieliście, że młody Jan był o krok od kariery na Wyspach Brytyjskich i w USA?

Jan Borysewicz kończy 65 lat

Borysewicz urodził się we Wrocławiu. Jego ojciec grał na perkusji w zespole jazzowym, jednak młody Janek wybrał gitarę. Dość szybko docenił go bluesman Alexis Korner, który zaoferował Borysewiczowi pomoc w karierze na Wyspach. Rodzice Jana nie zgodzili się na to - młody muzyk został w Polsce i wkrótce zadebiutował w zespole Nurt.

W 1978 roku Jan Borysewicz dołączył do Budki Suflera. To z tym zespołem nagrał pierwsze ważne albumy, jednak muzyków poróżnił konflikt o kilka utworów, m.in. "Nie wierz nigdy kobiecie". Członkowie Budki Suflera uznali bowiem, że skomponowany przez Jana utwór nie pasuje do ich stylistyki, wskutek czego Borysewicz odszedł i założył własny zespół, w międzyczasie odmawiając współpracy innej znanej grupie - Perfect.

Kariera zespołu Lady Pank potoczyła się błyskawicznie. Lata 80. to jednak czas nie tylko spektakularnych sukcesów Lady Pank, ale też pierwszych solowych poczynań artysty. Jan Borysewicz w 1988 roku nagrał pierwszy solowy album jako Jan Bo. Jego druga solowa płyta ujrzała światło dzienne w 1992 i nosiła tytuł "Wojna w mieście", zaś 4 lata później Borysewicz nagrał krążek "Moja wolność".

Swoistą "drugą młodość" kariera Jana zyskała, gdy ten zdecydował się na duet z Pawłem Kukizem. Prawdziwym hitem okazał się utwór "Bo tutaj jest, jak jest", który utrzymywał się na szczytach list przebojów. W 2016 roku Jan Borysewicz wydał świetnie przyjęty album "Jan Bo - Kawa i dym", na który zaprosił gości takich jak Damian Ukeje czy Piotr Rogucki.

Swego czasu mówiono też o propozycjach, jakie Borysewicz miał dostawać od Madonny czy Red Hot Chili Peppers, a z których konsekwentnie rezygnował.

Muzyk ma na koncie również udział w telewizyjnym show "Nowa Generacja" w roli jurora. Można uznać jednak, że był to wyjątek, bowiem Borysewicz nigdy nie przepadał za celebryckim światem.

Zobacz także:

65-letni dziś Jan Borysewicz na koncie ma nie tylko muzyczne sukcesy. Gwiazdor niejednokrotnie udowadniał, że maksymę "sex, drugs & rock'n'roll" wziął sobie mocno do serca. Jednym z głośniejszych ekscesów muzyka było obnażenie genitaliów podczas koncertu, co poskutkowało przymusowym zawieszeniem działalności zespołu Lady Pank. Fani pamiętają też historię z 2004 roku, kiedy to gitarzysta podczas koncertu w Sulęcinie wyprosił część widowni, krzycząc:

Wy tam, w tych garniturach, wypier...ć z tych ławek! Dla emerytów nie gramy.

Niezliczone są też skandale z udziałem Jana odbywające się w pokojach hotelowych podczas licznych tras koncertowych. Jak sam tłumaczył w niejednym wywiadzie, wynikały one z nadmiaru alkoholu, który w czasach prosperity Lady Pank lał się strumieniami po koncertach.

Jan Borysewicz - życie prywatne

Życie prywatne Jana jest równie barwne co jego kariera muzyczna. Kompozytor był dwukrotnie żonaty. Z pierwszego małżeństwa z Danutą ma starszą córkę Joannę, zaś z drugiego - z Patrycją Sinkowską - 23-letnią córkę Alicję. Doczekał się też dwójki wnucząt.

Borysewicz nigdy nie ukrywał też, że nie narzekał na brak zainteresowania fanek:

Był czas, mieszkałem wtedy w bloku na Sadybie, że wciąż klatka schodowa była wymalowana w serca, napisy "Kocham cię", kwiaty. Czasem tylko w nocy mogłem wyjść z domu, bo inaczej dopadał mnie tłum rozhisteryzowanych nastolatek - mówił.

Zawsze ostro imprezowałem. Balangi trwały czasem kilka tygodni. Gdy spadłem ze schodów i trafiłem do szpitala, powiedziałem sobie, że już nie upadnę - mówił kilka lat temu w jednym z wywiadów.

Dziś Jan Borysewicz nadal pozostaje aktywny zawodowo, a ostatnio zaczął też chętnie korzystać z mediów społecznościowych, gdzie pokazuje swoje nietuzinkowe gitarowe umiejętności.

Gala.pl życzy Janowi Borysewiczowi wszystkiego najlepszego!