GLAMOUR: Dlaczego zdecydowałaś się stworzyć własne perfumy?
HALLE BERRY: Odkąd pamiętam, mieszałam różne zapachy, żeby pachnieć inaczej niż wszystkie kobiety. Zawsze chciałam zrobić własny zapach, ale znalazłam na to czas dopiero gdy zaszłam w ciążę i urodziłam córkę. Miałam wtedy przerwę w pracy i mnóstwo czasu spędzałam w domu.

GLAMOUR: Co konkretnie zainspirowało cię do stworzenia „Halle”?
HALLE BERRY: Zafascynowała mnie mimoza i figa. Dla mnie to dwa najbardziej kojące zapachy na świecie. Dlatego użyłam ich jako bazy moich perfum.

GLAMOUR: Co dla ciebie znaczy „być glamour”?
HALLE BERRY: Teraz oznacza to dla mnie przede wszystkim być dobrą matką. Prawdziwy glamour to zawsze mieć cel w życiu i robić rzeczy, które są potrzebne i sprawiają, że ty sama czujesz się potrzebna. Bo gdy dajesz innym coś z siebie, wzrasta twoje poczucie własnej wartości, a kobieta glamour powinna znać swoją wartość. Poza tym powinna lubić siebie i czuć się dobrze w swoim ciele.

GLAMOUR: Na planach filmowych i podczas sesji zdjęciowych pracujesz z najlepszymi makijażystami na świecie. Zdradź, jakich urodowych sztuczek nauczyłaś się od nich.
HALLE BERRY: Wiesz, właśnie zdałam sobie sprawę, że nie podpatrzyłam żadnych sztuczek. Ale nauczyłam się, że podstawą dobrego wyglądu jest ładna cera. Po prostu na ładnej skórze każdy makijaż wygląda świetnie. Ja nigdy nie zapominam o demakijażu. Robię go wieczorem, ale też rano. I zawsze dobrze nawilżam skórę. Jestem też wielką zwolenniczką kremów z filtrem przeciwsłonecznym. Używam ich przez cały rok, bo uważam, że na dobry wygląd trzeba zacząć pracować dużo wcześniej.

GLAMOUR: Od lat jesteś na liście najlepiej ubranych kobiet w Hollywood. Jak ważna jest dla ciebie moda?
HALLE BERRY: Kocham modę! To jeden ze sposobów na wyrażenie siebie. Moda jest zabawą, przygodą, a dla mnie jest jeszcze jednym sposobem na poprawienie sobie humoru. Na czerwonym dywanie noszę seksowne sukienki, np. od Dolce & Gabbany, ale w mojej domowej szafie jest wszystko: od tanich ubrań z Club Monaco po rzeczy z metką Versace.

GLAMOUR: Co jest twoim największym modowym skarbem? Suknia Ellie Saaba, w której w 2002 r. odbierałaś Oscara?
HALLE BERRY: Właśnie nie. Może to zabrzmi głupio, ale mam sentyment do pary dżinsów z Myszką Mickey. Kupiłam je, gdy miałam 16 lat i od tamtej pory są barometrem dla mojej figury. Jeśli mogę się w nie wcisnąć, to wiem, że jest OK. Nawet po ciąży postawiłam sobie za cel schudnąć tak, żebym znowu mogła je nosić.

GLAMOUR: Z czego jesteś najbardziej dumna?
HALLE BERRY: Jeśli chodzi o karierę, to że ją w ogóle mam. Nie sądziłam, że zajdę tak daleko. A prywatnie – z tego, że jestem mamą. Nahla to najwspanialsze, co mnie spotkało. Nie powiem, że zanim ją urodziłam, byłam nieszczęśliwa. Ale dzięki niej czuję się spełniona. Ona odmieniła moje życie.
Jestem najszczęśliwsza, gdy jestem z nią w domu, jemy śniadanie, a potem bawimy się w ogrodzie. Wszystko, co robię, robię po to, żeby była ze mnie dumna.