Są jak woda i ogień, awers i rewers, chciałoby się powiedzieć: czerń i biel, ale przecież oboje są bardzo barwni, a chwilami jaskrawi. Absolutne przeciwieństwa, które się uzupełniają. Edyta z aktorską ekspresją wylewa z siebie potoki zdań, Rafał, jak na reżysera i scenarzystę przystało, waży każde słowo. Ona mówi całą sobą. Gestykuluje, podskakuje na fotelu, zapala się. To gejzer. On jest stonowany, spokojny, wyważony. Ale nie ma twarzy pokerzysty. Chociaż w ich słowach czasem brak wylewności, w gestach i spojrzeniach widać wielką czułość. I mimo że dość szorstko odżegnują się od mówienia o planach i marzeniach, tych dwoje na pewno nie jest ze sobą tylko dlatego, że kiedyś na siebie wpadli, a potem się zagapili. Nie byłoby w ich związku tak spektakularnych historii, jak ta z pomarańczami, które Rafał porozrzucał zimą w całym zaśnieżonym ogrodzie, bo był to dzień urodzin Edyty. Ona, jak mówi, jest romantyczna inaczej. Na hasło, że rodzice chcą zrobić remont, podrywa wszystkich do zakupu klamek. Żeby dać ten pierwszy impuls. Wiele ich różni, choć na początku chodzili w identycznych płaszczach z cielęcej skóry. Jedynych takich w mieście. Wtedy wszyscy zaczęli ich kojarzyć.

SŁOWA, SŁOWA, SŁOWA...
Jechali kiedyś taksówką. Bardzo się spieszyli. Ale kierowca, mimo ich próśb, zamiast docisnąć pedał, wlókł się jak w kondukcie. W dodatku wygłaszał monolog o tym, jak to nadmierna prędkość przyczynia się do wypadków. W tym momencie ktoś z tyłu wjechał mu w kufer. Edyta uważa, że to sprawiła ich wspólna tajemna moc. Rafał podkreśla, że stało się to bez słów.

GALA: Czy macie swój własny język? Takie słowo-wytrych, które zastępuje np.: "kocham", "przepraszam"?
EDYTA JUNGOWSKA: My sobie nie mówimy czułych słówek.

GALA: Nawet po kłótni? A może się nie kłócicie?
RAFAŁ SABARA: Kłócimy się.
EDYTA: Ale się nie przepraszamy. W każdym razie nie słowami.

GALA: Czy mogę drążyć temat?
EDYTA: Musiałabyś wykropkować. A serio, Rafał, co u facetów niezwykle rzadko spotykane, ma wielką empatię i błyskawicznie wyczuwa moje stany i nastroje. To zapobiega sporom.
RAFAŁ: Opłacało się dać ten wywiad. Wcześniej takie słowa uznania nie padały.
EDYTA: Bo ja nie lubię nazywać uczuć. Tak samo jak nie lubię opowiadać o roli.

GALA: To, co nazwane, jest w jakimś stopniu stracone?
RAFAŁ: Mniej słów, mniej szkód.
EDYTA: Rafał tę naukę wyniósł ze szkoły. Reżyserów uczy się powściągliwości językowej. Aktor jest jak dziecko i chłonie wszystko jak gąbka. Czasami padnie jedno niepotrzebne słowo, zakoduje je w swojej głowie i później nie jest w stanie się od niego uwolnić, blokując się na wszystko inne.

GALA: Jaki jest więc wasz język zawodowy?
EDYTA: Wtedy padają słowa absolutnie niecenzuralne.
RAFAŁ: Bywa, że w grę wchodzą inne środki przekazu. I nie jest to przekazywanie sobie znaku pokoju.

Zobacz także:

GALA: Słucham uważnie.
RAFAŁ: No, powiedz, śmiało.
EDYTA: Raz doszło do tego, że na oczach muzyków, z którymi gramy Gotującego się psa, wylaliśmy na siebie po butelce wody. Byliśmy w trasie. Wściekła musiałam usiąść mu na kolanach, bo tapicerka pode mną była całkiem mokra.

GALA: O! Co wywołało taką reakcję?
EDYTA: Nie pamiętam, a ty?
RAFAŁ: A ja nie chcę pamiętać.

GALA: Sycylijski z was duet.
RAFAŁ: W duecie rzeczywiście stać nas na wiele.

GALA: Ale mimo wszystko już parę lat trwa to wasze dolce vita.
EDYTA: Ślubu nie braliśmy.

GALA: Zabrzmiało groźnie.
EDYTA: Mam przewrotną naturę. Jak tylko coś zostanie nazwane, to zaraz mi się to nudzi i z samej przekory wyobrażam sobie, że jest kompletnie odwrotnie. Nigdy nie próbowaliśmy definiować tego, co nas łączy. Nigdy też nie pokazywaliśmy się w mediach jako para. Tak naprawdę to nasza premiera. Ostatnio, co prawda w jakimś głupim piśmie, pojawiła się informacja, że się rozstaliśmy. Kompletna bzdura. Ale przypadkiem przeczytał to mój syn Wiktor i bardzo się tym przejął. "Mamo, jak oni mogli to napisać" - nie mógł pojąć. Muszę się więc liczyć, że on i to przeczyta. Zresztą szczerze mówiąc, długo zastanawialiśmy się, czy dać wam ten wywiad, bo z reguły jest tak, że jak o kimś czytamy, to zaraz się ta para rozstaje.
RAFAŁ: Czujemy się trochę jak para dzikusów, którzy boją się, że wraz z fotografią odbierze im się duszę.

POSKROMIENIE ZŁOŚNICY
Ich pierwsze spotkanie było porażką. Przynajmniej na linii relacji osobistych. Kiedy po pięciu latach i po kolejnych miłościach spotkali się ponownie, byli już innymi ludźmi. I tak od paru lat wędrują po nieoznaczonych szlakach. Kiedy w Chorwacji okazało się, że Edyta i Wiktor nie mają krytych butów, Rafał dostał szału. Edyta też, bo myślała, że zwariował, skoro chce, żeby w kamaszach biegali w 35-stopniowym upale. Ale to Rafał wiedział, co mówi, bo przeczytał wcześniej, że w tamtejszych lasach jest pełno żmij. Oto prawdziwa głowa rodziny, która troszczy się nawet o wszystkie nogi.

GALA: Jak się poznaliście? Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia?
RAFAŁ: Wprost przeciwnie, raczej nie przypadliśmy sobie do gustu. Ja zapamiętałem nieposkromioną Jungowską. Ona moją koszulę w kratę i fatalne, jak mówi, okulary.
EDYTA: Słuchaj, on wyglądał jak prymus, syneczek mamuni, taki spokojny i silnie ugrzeczniony.

GALA: A ty nie lubisz grzecznych chłopców?
EDYTA: Nie za bardzo. A tymczasem musieliśmy współpracować. Rafał studiował na reżyserii w Szkole Teatralnej w Warszawie, a ja już jako nieco doświadczona aktorka przychodziłam na te zajęcia. Byłam takim królikiem doświadczalnym. Chodziło o to, żeby studenci reżyserii mogli ćwiczyć z zawodowymi aktorami.

GALA: Przećwiczyłeś Jungowską?
RAFAŁ: Skąd, to ona dała mi szkołę.
EDYTA: Ostatecznie tak było. Musiało tak się skończyć, bo on mnie zamęczał pomysłami, których nie byłam w stanie zapamiętać. Więc w końcu w nocy obmyśliłam sobie całkiem inne poprowadzenie sceny, niż to omówiliśmy. Nic mu nie powiedziałam, bo wiedziałam, że się na to nie zgodzi. Po raz pierwszy oszukałam reżysera. I kompletnie go zaskoczyłam.
RAFAŁ: I to była lekcja, że nie należy się bać aktorów z inwencją, tylko się o nich modlić.
EDYTA: No dobrze, ale powiedz, co sobie wtedy o mnie pomyślałeś?
RAFAŁ: Że jesteś niezła i że nie można sprowadzać twojego szaleństwa do poziomu poprawności reżysera czy innych aktorów.

dużo więcej w Gali 28.04

Rozmawiała ANNA BIMER

ZDJĘCIA KRZYSZTOF SERAFIN, STYLIZACJA GRZEGORZ BLOCH, ASYSTENT PRZEMYSŁAW GIBASZEWSKI, MAKIJAŻ ALICJA STĘPNIEWICZ, FRYZURY PIOTR DOMOSŁAWSKI/CLUB FRISOR. DZIĘKUJEMY SKLEPOM: HEXELINE, 4YOU, SHOE BE DO, SOLAR - GALERIA MOKOTÓW, UL. WOŁOSKA 12; SIMPLE, CH KLIF, UL. OKOPOWA 58/72; KASIA PIĄTEK/ECLECTA, UL. RACŁAWICKA 99.