Podróż po jej wyspie wypada więc zacząć od tego miejsca niedaleko Pafos. Wychodzimy z tunelu pod autostradą i wita nas kamienna plaża z kilkoma skałami zanurzonymi w lazurowym morzu.

To tutaj. Panie stojące w kolejce, by sfotografować się na tle słynnej skały, nie pozostawiają wątpliwości. W wodzie pluskają inne. Ponoć opłynięcie skały pozwala zachować wieczną młodość, choć słyszałem też wersję, że wieczne szczęście w miłości, a pływać trzeba w nocy. Ale gdy wrócimy tu raz jeszcze, przed zachodem słońca, plaża będzie wyludniona. Ot, każdy tłumaczy legendę, jak mu wygodnie.

Cypryjczycy świadomie uczynili z Afrodyty ikonę, magnes dla turystów, który rzeczywiście działa. Jej imię noszą statki i łodzie, hotele, restauracje i bary, w których możemy wypić wodę mineralną lub drinka Afrodyty. Możemy wędrować jej oficjalnym szlakiem turystycznym albo wylegiwać się na jej plaży, gdy chcemy poleniuchować. Przemysł turystyczny nastawiony jest na potrzeby każdego gościa. I bogatych Anglików, Skandynawów czy Niemców, i biedniejszych przybyszów z naszej części Europy, którzy ciągną tu na wypoczynek albo do pracy. Albo jedno i drugie.