Grzeczni są w mniejszości. Boysbandy dla nastolatek, przywracająca modę na stylowe, eleganckie retro Lana Del Rey czy wreszcie Adele, która więcej zasłania, niż pokazuje – wszyscy mogą wyprzedawać płyty w milionowych nakładach, ale to nie oni dyktują dziś warunki. A już na pewno nie oni budują obraz współczesnej muzyki pop. Jak naprawdę oburzyć obrońców moralności, wie Miley Cyrus. Gdy kilka lat temu w sieci pojawiły się amatorskie prywatne półnagie zdjęcia wokalistki, zrobione telefonem, ta nie za bardzo wiedziała, jaka linię obrony przyjąć. Gubiła się w zeznaniach, najpierw twierdząc, że na zdjęciach to przecież nie ona, później dementując plotki, że wyciek był kontrolowany i miał pomoc Cyrus zerwać z wizerunkiem grzecznej dziewczynki z telewizyjnego show Disneya. Kontrolowany czy nie – pomógł. Dziś Miley uchodzi za najbardziej wulgarną postać we współczesnym popie. Bo na gali rozdania nagród MTV zatańczyła z Robinem Thicke (też przeklętym, za rzekomo szowinistyczny wideoklip z modelkami topless) tak, że amerykańscy rodzice pisali listy do stacji z zarzutami, że promuje seks zamiast talentu. Krytykowali również samą Cyrus za to, że daje zły przykład nastolatkom, które pokochały ją, gdy jeszcze była Hannah Montaną. Lista grzechów Miley Cyrus nie kończy się na jednym kontrowersyjnym występie. Całą promocję ostatniej, wydanej w ubiegłym roku płyty oparła na patentach rodem z filmu porno. W teledysku do pierwszego singla lansowała „twerk”, czyli taniec angażujący wiadomą część ciała. W wyreżyserowanym przez Terry'ego Richardsona klipie do „Wrecking Ball” pozwoliła sobie już na pełen negliż.
I polizała ten nieszczęsny młotek. Niehigieniczne ale skuteczne. Teledysk do tej pory obejrzano ponad 580 milionow razy (absolutny hit YouTube’a). Serwisy internetowe publikowały zestawienia, co już polizała Miley, i ankiety, co jeszcze poliże, a w feministycznie zorientowanym portalu Jezebel.com pojawił się tekst o tym, co musiałaby polizać, żeby zarazić się wybranymi chorobami, w tym żółtaczką typu B, ptasią grypą, wirusem HIV czy SARS. Język stał się jej znakiem rozpoznawczym na tyle, że na trasie koncertowej promującej album wykorzystuje go jako element scenografii. Zjeżdża po języku z wielkich, zawieszonych nad sceną ust.

Nowa fala?

Seksualne podteksty w muzyce pojawiały się zawsze, niezależnie od czasów czy uprawianego gatunku. Nigdy jednak nie były tak bliskie zwykłej pornografii. Raperki Azealia Banks i Nicki Minaj są znane z jednoznacznych tekstów. Pierwsza wypłynęła na utworze o seksie oralnym, druga rapuje o masturbacji z nudów, a najczęściej pojawiającymi się słowami w jej tekstach są „pussy” i „bitch”. Lady Gaga w jednym z ostatnich singli śpiewa z kolei: „Zrób z moim ciałem, co chcesz”, a piosenkę wykonuje z nią R. Kelly, wokalista R’n’B, swego czasu oskarżany o seks z nieletnimi oraz posiadanie dziecięcej pornografii. Britney Spears dawno temu zrzuciła szkolny mundurek, pamiętany z jej debiutanckiego wideoklipu, i dziś wybiera stylizacje z filmów dla fetyszystów. Królową pornopopu bezdyskusyjnie pozostaje Rihanna. Teledysk z tańcem na rurze i półnagą Rihanną – jest, kontrowersyjna stylizacja na oficjalnej gali – niejedna. Jej nawet nie musi śledzić stado paparazzi, czekając, aż niechcący pokaże za dużo, bo ta akurat pokazuje celowo i prawie wszystko. Po co? Dla paru (milionów) lajków, w końcu to Instagram wokalistki pęka od rozbieranych zdjęć. Dziennikarka brytyjskiego „Daily Mail” nazwała Rihanne toksyczna idolka, przekonując, że jej wizerunek nie tylko psuje gust nastoletnich fanek, ale tez może być realnym zagrożeniem („w najlepszym wypadku nie budzi szacunku, w najgorszym – zachęca do gwałtu”).

Instagram dla dorosłych

Kluczowe jest dziś to, ze gwiazdy chętnie wykorzystują media społecznościowe. Dobrowolnie obnażają się w szerszym sensie. Wrzucając na Instagram czy Facebooka amatorskie, samodzielnie wykonane zdjęcia, na własne życzenie pozbawiają się prywatności. Przykład z młodszych wzięła nawet weteranka podszytej erotyka prowokacji. Madonna od początku kariery skutecznie łamała tabu, pokazując, ze nic nie sprzedaje się tak dobrze jak seks. Notorycznie narażała się opinii publicznej, kręciła teledyski i w pościeli, i w kościele, a na koncertach symulowała masturbacje. Dziś, gdy nikt już nie chce słuchać jej płyt, postanowiła polizać drzwi kabiny prysznicowej. Zdjęcie zamieściła kilka tygodni temu na swoim Instagramie, tłumacząc, ze to element wiosennych porządków i ze „praca kobiety nigdy się nie kończy”. Cyrus może być z siebie dumna, zdjęcie Madonny jest wyraźnie inspirowane jej zdjęciem spod prysznica, które pojawiło się w internecie kilka miesięcy wcześniej. Madonna nie pierwszy raz wykorzystała patent Miley Cyrus. W październiku ubiegłego roku, tez na Instagramie, opublikowała zdjęcie, na którym liże miecz (na planie sesji do jednego z magazynów). Lajki są miara popularności, ale żadna nie zrobiłaby kariery na striptizie, gdyby nikt nie chciał tego oglądać. Zwolennicy teorii spiskowych twierdza, ze pornopop to sprawka mężczyzn, którzy rządzą przemysłem muzycznym. Ale może winnego trzeba szukać po drugiej stronie. Bo co, jeśli to nie gwiazdy są coraz bardziej wulgarne? Może to publiczność jest bardziej znieczulona i potrzebuje mocniejszych atrakcji? Widziała już wszystko, byle skandal jej nie ruszy. Pytanie tylko, jakie triki będą musiały zastosować gwiazdy popu za dziesięć lat, żeby jeszcze robić wrażenie