Mitch był pewien, że jego córka nie zażywała już narkotyków. Wbrew, powszechnej opinii, nie zmieniał zdania. I okazało się, że to właśnie on miał rację. Według wyników przeprowadzonej sekcji zwłok, wokalistka przed śmiercią nie sięgnęła po narkotyki. Badania toksykologiczne nie wykryły żadnych „nielegalnych substancji”. Ta informacja sprawiła, że pamięć zbyt wcześniej zmarłej bogini soulu jeszcze się utwierdza, a ci, którzy widzieli w niej wyłącznie nieprzewidywalną narkomankę, muszą zastanowić się nad swoimi wypowiedziami.

We krwi gwiazdy, wykryto natomiast alkohol. Nie wiemy, co prawda ile, ale wiemy, że przed śmiercią piła. To jednak ciągle nie wyjaśnia przyczyn śmierci Amy Winehouse. W tragicznym dniu policja nie znalazła w jej mieszkaniu niczego podejrzanego. Pogrążona w żałobie rodzina musi więc jeszcze czekać na wyniki dochodzenia, żeby poznać prawdę o jej odejściu.

Do tej pory stawiano na tezę, że uzależniona od narkotyków wokalistka, znowu się poddała i przerwała odwyk. Jednak według Mitcha Winehouse, czyli jej ojca, „nie sięgnęła po narkotyki już od trzech tygodni”. Być może jej organizm, doprowadzony do skrajnego wyczerpania przez lata różnych nadużyć, nie dał sobie rady z takim szokiem.