Nie wiem, na czym polega tajemnica tych legginsów, ale wszystkie wyglądają w nich świetnie (nawet jeśli nie mają figury modelki i rozmiaru 34). Niedawno Agnieszka pokazała pierwszą od dłuższego czasu kolekcje – „Genus”. Ci, którzy spodziewali się parady legginsów, musieli być zdziwieni. Owszem, były, ale tylko kilka modeli (jedne nawet z frędzlami przy nogawkach!). Całość zdominowały sukienki, ale za to jakie! Mini z nabłyszczanej lycry ze wstawkami z tradycyjnej koronki i... sportowej siatki – megaseksowne, w gotyckim stylu, robiące niesamowite wrażenie.

Dla równowagi były też zwiewne kreacje do ziemi, z jedwabi w kolorach pasteli. Bardzo romantyczne! Mnie podobały się body, które przypominają mi kostiumy kąpielowe retro. Nie wiem, czy właśnie one zainspirowały Agnieszkę, ale pokaz odbył się w warszawskim klubie, w którym przed wojna był... basen publiczny. Modelki chodziły po dwóch poziomach, a ta, która otwierała pokaz, wyłoniła się na specjalnej platformie dosłownie spod ziemi. Ten teatralny spektakl widownia śledziła z zapartym tchem. Było nowocześnie, magicznie i zaskakująco.