GALA: Kasiu, czy talent mamy Cię przytłacza?

KATARZYNA ADAMIK: Nie. Jestem z niej bardzo dumna i nie mam kompleksów z tego powodu, że jest taka znana, zdolna, wybitna i inteligentna.

GALA: I silna?

KATARZYNA ADAMIK: I silna.

GALA: Więcej w Tobie genów ojca czy mamy?

KATARZYNA ADAMIK: W środku jestem totalnym miksem. Genetycznie na pewno jestem tatą, ale ostatnio sporo cech przejęłam od Agnieszki.

GALA: Dlaczego nie mówisz „mamo”, tylko „Agnieszko”?

Zobacz także:

KATARZYNA ADAMIK: To byłoby fatalne, nieprofesjonalne. Jak by to brzmiało na planie: „Mamusiu, nie wchodź mi w kadr”?

GALA: Który film mamy jest dla Ciebie najważniejszy?

KATARZYNA ADAMIK: Mam do nich osobisty stosunek, ponieważ byłam przy ich powstawaniu. Po latach zachwyciłam się, odkrywając jeszcze raz „Kobietę samotną”. Jak byłam dzieckiem, obejrzałam ją chyba ze 150 razy. Wszyscy, którzy przychodzili wtedy do naszego domu, chcieli ją obejrzeć, bo była zakazana w kinach.

GALA: Jakie są Wasze relacje w życiu prywatnym?

AGNIESZKA HOLLAND: Różnie bywa. Jak to w rodzinie: raz miło, raz niekoniecznie.

GALA: A kiedy nie jest miło?

KATARZYNA ADAMIK: Gdy Agnieszka wchodzi do mojego domu i zaczyna od sprzątania. Kiedyś mnie to irytowało, a teraz to nawet mi się podoba: zamiecie, pozmywa naczynia i nie muszę tego robić sama.

AGNIESZKA HOLLAND: To pokazuje, że podniosła się jej samoocena (śmiech).

GALA: Kasiu, a Ty po sąsiedzku sprzątasz w domu u mamy?

KATARZYNA ADAMIK: Nie, bo u Agnieszki jest zawsze strasznie wysprzątane. Jak tam jestem, to mogę tylko troszkę pobałaganić. Nie irytuje cię to specjalnie?

AGNIESZKA HOLLAND: Nie, nie mam z tym problemów. Kasia kiedyś była tak patologicznie bałaganiarska, jak to nastolatki bywają. Teraz jej przeszło.

GALA: Mieszkacie blisko siebie?

AGNIESZKA HOLLAND: W Bretanii każda ma swój dom, dzieli nas tylko ulica. Stałyśmy się sąsiadkami. Dopóki Kasia nie stworzyła swojego domu, bo przerabiała starą stodołę, miała swój pokój na strychu mojego domu. Jest w trakcie wyprowadzki.

KATARZYNA ADAMIK: Tak, powolutku mi to idzie. Myślę, że jeszcze z rok będę przenosić te rzeczy od ciebie.

GALA: Co wynika z tego sąsiedztwa?

KATARZYNA ADAMIK: Jest bardzo praktyczne.

GALA: Pożyczacie sobie cukier?

KATARZYNA ADAMIK: Również. I można się pilnować wzajemnie. Jak jestem poza domem i nie mam jakiegoś ważnego dokumentu, żeby np. zapłacić podatki, bo zapomniałam, wtedy proszę mamę, żeby się tym zajęła. Fajnie mieć kogoś, kto może przejść przez ulicę i rozwiązać problem.

GALA: Żałujesz, że czegoś od swojej mamy nie dostałaś?

KATARZYNA ADAMIK: Mama jest dla mnie totalnym autorytetem i mam nadzieję, że będę żyła w taki sposób, z taką integralnością i siłą charakteru jak ona. Podoba mi się jej bezkompromisowość i tolerancja. Mam nadzieję, że będę miała dzieci i też im przekażę takie otwarcie na świat, które ona mi przekazała. Jedyne, czego żałuję, to że mama nie zmusiła mnie do nauki tych języków, którymi sama włada: rosyjskiego, słowackiego i czeskiego. Zawsze chciałam też umieć grać na jakimś instrumencie. Szkoda, że nie przykuła mnie np. do fortepianu, bo fajnie byłoby na czymś czasami pograć (śmiech).

GALA: Jak Wam się ze sobą pracuje? Jesteście zgodnymi partnerkami na planie?

AGNIESZKA HOLLAND: Zdarzają się między nami różnice, ale rzadko i są drobne.

GALA: Która z Was jest bardziej skłonna do kompromisów?

KATARZYNA ADAMIK: Rzadko kiedy ulegam pierwsza. Ty, mamo, zresztą również. Ale nie ma takiej sytuacji, że dyskutujemy godzinami, narażając ekipę i producenta filmowego na opóźnienia.

AGNIESZKA HOLLAND: Jeżeli mamy rzeczywiście dwa różne pomysły na scenę, to staramy się wtedy zrealizować jedną i drugą wersję.

GALA: „Prawdziwa historie Janosika” kręciłyście siedem lat. Czego się dowiedziałyście o sobie?

AGNIESZKA HOLLAND: Moje doświadczenia po tym filmie aż tak dramatycznie się nie zwiększyły, ale Kasi na pewno, bo dużo rzeczy robiła po raz pierwszy.

KATARZYNA ADAMIK: Przy Agnieszce nauczyłam się fachu. Zresztą już od dzieciństwa była dla mnie głównym wzorcem. Uważałam, że tak się robi kino, jak ona to realizuje.

GALA: Masz taki sam styl pracy jak Twoja mama?

KATARZYNA ADAMIK: Na pewno inaczej zachowujemy się na planie. Innych rzeczy wymagamy od siebie i od ekipy. Zauważyłam np., co może odziedziczyłam po moim tacie, który przecież też jest reżyserem, że zawsze mi się wszystko bardziej podoba. Ale to nie oznacza, że robię mniej dubli (śmiech). Agnieszka natomiast podchodzi do wszystkiego krytycznie.

AGNIESZKA HOLLAND: I jestem też bardziej niecierpliwa. Z wyjątkiem aktorów. Dla nich mam niemal bezgraniczną wyrozumiałość. Kasia ma jej trochę mniej.

GALA: Aktorzy tęsknią za Panią. Mówią, tak jak Michał Żebrowski, że mogliby zagrać w Pani filmie nawet klamkę.

AGNIESZKA HOLLAND: Nie wiem, czy mam rolę klamki dla kogokolwiek. A Żebrowski dostał ciupagę zamiast klamki i świetnie zagrał w „Prawdziwej historii Janosika”.

GALA: Historia o Janosiku kosztowała Was dużo nerwów: zabrakło pieniędzy na skończenie filmu i przerwano zdjęcia.

 

AGNIESZKA HOLLAND: Poprzedni producent zbankrutował. Podejmowałyśmy z córką próby, żeby znaleźć inne źródła finansowania. Pokazywałyśmy to, co zdążyłyśmy nakręcić, wielu ludziom, którzy byli zainteresowani zakończeniem filmu, ale okazało się, że na Zachodzie trudno dofinansować produkcję w języku słowiańskim. Gdyby nie pomoc Darka Jabłońskiego z Apple Film, tobyśmy zrezygnowały. Byłyśmy jak rodzice mający chore dziecko, któremu grozi śmierć. Taka sytuacja może ich bardzo zbliżyć, ale i oddalić, prowadząc do rozpadu związku. Nam to również, tak myślę, groziło. Tak się jednak nie stało.

GALA: Jak czuje się reżyser, który po długiej przerwie znowu staje na tym samym planie?

AGNIESZKA HOLLAND: Zaczęłyśmy zdjęcia i zdarzyło się coś magicznego. Już po godzinie było tak, jakbyśmy nigdy nie przerwały pracy. Jeden z aktorów założył swój kostium po tych siedmiu latach, włożył rękę do kieszeni i zapytał: „Gdzie jest moja fajka? Zawsze ją miałem w prawej kieszeni”. Inni także pamiętali drobiazgowo różne gesty. Nie były potrzebne żadne próby przypominające, co mają grać! Oni doskonale o wszystkim pamiętali. Nawet lepiej ode mnie i Kasi.

GALA: Pamiętacie te chwile, kiedy po wielodniowych castingach stanął przed Wami ten „prawdziwy” Janosik?

KATARZYNA ADAMIK: Miał przede wszystkim charyzmę i był bardzo przystojny. Naprawdę przeszyły nas ciarki, kiedy się odezwał. Wtedy był bardzo młody, niedoświadczony. Debiutant, studiujący na drugim roku lalkarstwa w Pradze. Kompletnie zielony, jeśli chodzi o pracę na planie filmowym. Już pierwszego dnia było śmiesznie. Kręciliśmy scenę w Dunajcu, kiedy Janosik stoi w zimnej wodzie, a później ma się jeszcze w niej kąpać. Václav był filmowany z różnych planów i myślał, że jak kamera przemieszcza się na drugą stronę jego osoby, to on musi się również do niej odwrócić. Po dwóch ujęciach załapał, o co chodzi. Teraz, po siedmiu latach, to już nie ten sam Václav. Zmienił się, dojrzał, nauczył paru trików. Zyskał warsztat i świadomość aktorską. Nauczył się kontrolować swoje emocje, bo poprzednio grał instynktownie.

GALA: Chcecie jeszcze wspólnie zrobić kolejny film?

AGNIESZKA HOLLAND: Myślę, że musi być jakiś powód ku temu. Nawet w indywidualnych projektach pomagamy sobie już na etapie scenariusza, a potem montażu. Niedawno realizowałam pilota dla stacji HBO w Nowym Orleanie, dość ambitny projekt serialowy. Duża odpowiedzialność. Miałam tam pewne kłopoty z ekipą. Po tygodniu okazało się, że mamy spore spóźnienie i wtedy wezwałam na pomoc Kasię. Przyleciała i zrobiła zdjęcia z drugą ekipą. W pewien sposób uratowała sytuację. Do nikogo innego nie miałabym takiego zaufania, jak do niej. Wiedziałam, że zrobi dokładnie to, co ja bym chciała. A może nawet lepiej.

KATARZYNA ADAMIK: Albo gorzej. Ale podobnie do ciebie (śmiech).

GALA: Mamie pierwszej mówisz o tym, co chcesz nakręcić?

KATARZYNA ADAMIK: Oczywiście. Pomysły pomysłami, ale kiedy jest już coś na papierze, to tobie pierwszej pokazuję, żebyś powiedziała, co myślisz. To dlatego zdradzamy sobie pierwszym, co zamierzamy zrobić, bo jesteśmy szczere.

AGNIESZKA HOLLAND: I mamy do siebie zaufanie, wiemy, że jedna drugiej nie okłamuje i nie mówi czegoś po to, żeby było przyjemnie. Czasami może ta brutalność jest konieczna.

GALA: Jak wyobraża Pani sobie przyszłość Kasi?

AGNIESZKA HOLLAND: Nie chciałabym, żeby Kasia straciła to, co jest jej wielkim kapitałem – że poza tym, że jest pół Polką i pół Słowaczką przez krew, jest również obywatelką świata. Nie chciałabym, żeby uwiedziona tą sympatyczną polską swojskością zrezygnowała ze świata.

GALA: Przed czym nie udało się Pani uchronić córki?

AGNIESZKA HOLLAND: Przed tym, żeby nie została reżyserką.